Viva la reforma

Dodano:   /  Zmieniono: 
Do niedawna Kuba była „pogrążona w śpiączce”. Mieszkańcy spokojnie wyczekiwali zmian. Czy właśnie wprowadzane w życie reformy prezydenta Raula Castro oznaczają początek końca ostatniego bastionu socjalizmu?
Jeszcze do niedawna będąc na Kubie miało się wrażenie, że czas się tam zatrzymał. Jadąc obecnie na Kubę będzie się świadkiem zmian zachodzących w kraju. Jednak będą to zmiany bardzo wolne.

Na Kubie, co prawda znosi się wiele dotkliwych zakazów (od niedawna Kubańczycy mogą przebywać w hotelach międzynarodowych sieci, posiadać telefony komórkowe, rolnicy –ziemię). To jednak dopiero kropla w morzu reform, jakich trzeba by było dokonać żeby Kuba stała się normalnym krajem. Kubańczycy przykładowo nie mogą wyjeżdżać nie tylko za granicę, ale nawet podróżowanie po kraju jest to bardzo utrudnione, czasami wręcz niemożliwe. Żeby mieszkaniec Hawany pojechał do Santiago de Cuba trzy miesiące przed podróżą musi się starać o specjalne, bardzo drogie jak na kubańskie warunki pozwolenie. Jeśli będzie miał szczęście i dostanie, cały dzień spędzi w kolejce po bilet, bez pewności, że uda mu się go kupić. Kubańczykom nie wolno też sprzedawać domów, jedynie ich zamiana jest dozwolona.

Co najważniejsze Kuba potrzebuje reform gospodarczych, bo bez nich inne zmiany nie odniosą oczekiwanego skutku. Gospodarka Kuby nieco się poprawiła w ostatnich latach, ale tylko dzięki zaopatrzeniu w ropę z Wenezueli na korzystnych warunkach oraz dogodnych pożyczkom z Chin. Do samodzielności gospodarce Kuby jeszcze daleko.