Lech pokonał Austrię Wiedeń

Lech pokonał Austrię Wiedeń

Dodano:   /  Zmieniono: 
Piłkarze Lecha Poznań pokonali po dogrywce Austrię Wiedeń 4:2 w rewanżowym meczu pierwszej rundy Pucharu UEFA i awansowali do fazy grupowej Pucharu UEFA . Pierwszy mecz wygrała Austria 2:1.

 

Bramki: 1:0 Hernan Rengifo (10), 1:1 Milenko Acimović (61), 2:1 Sławomir Peszko (85), 3:1 Robert Lewandowski (98), 3:2 Matthias Hattenberger (100-głową), 4:2 Rafał Murawski (120+1).

Żółte kartki: Zlatko Tanevski, Manuel Arboleda, Sławomir Peszko, Krzysztof Kotorowski, Semir Stilić, Piotr Reiss (Lech) oraz Matthias Hattenberger, Milenko Acimović, Franz Schiemer, Mario Majstrović, Jacek Bąk (Austria).

Czerwona kartka: Franz Schiemer (Austria, 105) za dwie żółte.

Lech: Krzysztof Kotorowski - Grzegorz Wojtkowiak, Zlatko Tanevski (112 Ivan Djurdjević), Manuel Arboleda, Jakub Wilk -Sławomir Peszko, Rafał Murawski, Semir Stilić, Dimitrje Injać (84. Piotr Reiss) - Robert Lewandowski, Hernan Rengifo.

Austria: Szabolcs Safar - Joachim Standfest, Franz Schiemir, Jacek Bąk, Mario Majstrović - Emin Sulimani (69. Thomas Krammer), Jocelyn Blanchard, Matthias Hattenberger, Milenko Acimović - Ruben Okotie (102 Mamadov Diabang), Mario Bazina (107. Michael Madl).

Sędziował: Costas Kapitanis (Cypr). Widzów: 24 tysiące.

Lech jest trzecim po Amice Wronki i Wiśle Kraków polskim klubem, któremu udało się awansować do fazy grupowej Pucharu UEFA. W czwartkowy wieczór "Kolejorz" w dramatycznych okolicznościach pokonał po dogrywce Austrię Wiedeń 4:2. Bohaterem spotkania został Rafał Murawski, który decydującą o awansie bramkę zdobył w doliczonym czasie dogrywki.

Mecz wywołał w Poznaniu ogromne zainteresowanie. Blisko 24 tysiące biletów rozeszły się jak świeże bułeczki. Kibice musieli stać po wejściówki w kilkugodzinnych kolejkach. Na pewno nie będą żałować, bo takie mecze zostają na długo w pamięci.

Gospodarze potrzebowali zaledwie 10 minut, by odrobić straty z pierwszego spotkania. Fatalny błąd popełnił Mario Majstrović, który naciskany przez Sławomira Peszkę, podawał piłkę do swojego bramkarza. Intencje obrońcy Austrii wyczuł Hernan Rengifo, przejął piłkę i bez problemów pokonał Szabolcsa Safara.

Chwilę wcześniej to wiedeńczycy byli bliscy zdobycia bramki. Groźny kontratak Austrii w ostatniej chwili przerwał Dimitrije Injać.

Choć zwycięstwo 1:0 dawało Lechowi awans do następnej rundy, gospodarze nadal niepokoili Safara. W 15 min. Rafał Murawski z ponad 20 metrów huknął jak z armaty, ale trafił w poprzeczkę. Dobitka głową Rengifo wpadła wprawdzie do siatki, lecz arbiter gola nie uznał, bowiem Peruwiańczyk był na pozycji spalonej.

Austriacy największe zagrożenie stwarzali ze stałych fragmentów gry. W pierwszym meczu w ten sposób zdobyli obie bramki. W 22 min. lechici mogli mówić o szczęściu. Po dośrodkowaniu Milenko Acimovicia, główkował Rubin Okotie. Krzysztof Kotorowski zdołał tylko podbić piłkę, a bramkarza Lecha wyręczył Manuel Arboleda.

Gospodarze w bardziej efektowny sposób próbowali zdobyć kolejne bramki. Przewrotką niecelnie uderzał Rengifo, a Semir Stilić z dystansu posłał piłkę tuż nad poprzeczką.

Druga połowa przyniosła jeszcze więcej emocji. Oba zespoły poszły na wymianę ciosów, te groźniejsze zadawali jednak piłkarze Austrii. Idealną okazję do wyrównania miał ich kapitan Jocelyn Blanchard, który spudłował z kilku metrów. Chwilę później efektownym dryblingiem popisał się Rubin Okotie, obrońcy Lecha zdążyli wyjaśnić sytuację.

W 60 min. dośrodkowanie Mario Baziny przypadkowo ręką w polu karnym zatrzymał Rafał Murawski. Cypryjski sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na punkt oddalony o 11 m od bramki. W pierwszym spotkaniu wiedeńczycy również mieli rzut karny, wówczas Okotie trafił w poprzeczkę. Tym razem do piłki podszedł etatowy wykonawca Acimović i wyrównał stan meczu.

Trzy minuty później Lech mógł ponownie zyskać prowadzenie, ale Stilić i Lewandowski nie dali rady pokonać Safara. Mijające minuty źle wpływały na poznaniaków, którzy atakowali dość chaotycznie i defensorzy Austrii nie mieli większych kłopotów z rozbijaniem akcji gospodarzy.

Lechici jednak nie rezygnowali. Pięć minut przed końcem meczu po dośrodkowaniu Arboledy i zgraniu głową przez Lewandowskiego, Sławomir Peszko uderzył precyzyjnie przy słupku. Ostatnie minuty regulaminowego czasu gry to spora przewaga Lecha, który mógł rozstrzygnąć losy pojedynku bez konieczności dogrywki. Najbliższy podwyższenia wyniku był Lewandowski, który w doliczonym czasie główkował tuż obok słupka.

Podopieczni Franciszka Smudy z animuszem rozpoczęli dodatkowe 30 minut. W 98 min. Lewandowski popisał się kapitalnym uderzeniem z 25 m i bramkarz Austrii był bezradny. Ogromna radość zapanowała w zespole Lecha, ale również chwilowa dekoncentracja. Goście potrzebowali zaledwie kilkudziesięciu sekund by zmniejszyć straty. Efektownym "szczupakiem" popisał się Matthias Hattenberger i w tym momencie to Austria znów była w kolejnej rundzie Pucharu UEFA.

Ostatni kwadrans Kolejorz grał z przewagą jednego zawodnika, bowiem obrońca przyjezdnych Franz Schiemer w 105 min. ujrzał drugą żółtą kartkę. Niewiele to jednak pomagało gospodarzom, którzy bili głową w austriacki mur. Ich determinacja została jednak w końcu nagrodzona. Gdy minęła już 120 minuta spotkania, Murawski dopadł do bezpańskiej piłki i strzałem zza pola karnego zaskoczył zasłoniętego bramkarza rywali. Arbiter po chwili zakończył spotkanie.

To co się działo po bramce Murawskiego trudno opisać. Niesamowita euforia zapanowała na trybunach i na boisku. A kibice Lecha po raz pierwszy skandowali nazwisko szkoleniowca Lecha, który w Poznaniu pracuje już prawie dwa i pół roku.

Powiedzieli po meczu:

Franciszek Smuda (trener Lecha) - Muszę się pochwalić, że krótko po meczu zadzwonił do mnie prezydent kraju i pogratulował zwycięstwa oraz gry. To bardzo miłe. Chciałbym przede wszystkim podziękować chłopakom za to, że pokazali charakter, z którego kiedyś słynął mój Widzew. Gdybym miał to spotkanie porównać do innych jakie przeżyłem, to przypomina mi się mecz Widzewa w Kopenhadze. Też w doliczonym czasie gry strzeliliśmy bramkę na wagę awansu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Musimy dokonać jeszcze kilku wzmocnień. Na ławce siedzą u mnie zawodnicy, którzy dopiero raczkują i nie są jeszcze gotowi do gry w Europie. Teraz na tej euforii nie martwię się o wynik niedzielnego meczu z Legią.

Karl Daxbacher (trener Austrii) - Bardzo dziękuje za przyjęcie i wspaniałą atmosferę. To był niesłychanie zacięty mecz i nie ukrywam, że to bardzo boli odpaść w takich okolicznościach. To trzeba mieć pecha stracić decydującą bramkę w doliczonym czasie dogrywki, a z drugiej strony - też szczęście. Ale Lech awansował w pełni zasłużenie.

Robert Lewandowski (napastnik Lecha) - Do końca wierzyliśmy, że uda nam się strzelić zwycięskiego gola. Uważam, że byliśmy lepsi i gdybyśmy wykorzystali stworzone sytuacje, może nie byłaby potrzebna dogrywka. Duży udział w awansie mają nasi kibice, którzy cały czas nas dopingowali. To świetna sprawa grać w takim meczu, zwłaszcza jak się go wygrywa w takich okolicznościach. Nie było jeszcze czasu, żeby myśleć o następnych rywalach. Na pewno trafi się ktoś atrakcyjny.

Sławomir Peszko (pomocnik Lecha) - Jeszcze to do mnie nie dociera. Dla mnie na pewno jest to życiowy sukces. Jak w dogrywce strzeliliśmy na 3:1, za bardzo uwierzyliśmy chyba, że już jest po wszystkim. Gdy spojrzałem na zegar i zobaczyłem 29 minutę dogrywki myślałem, że to nie prawda. Ale jak Muraś strzelił na 4:2 to zwariowałem. Nie wiedziałem z kim mam się cieszyć. Mecz kosztował nas sporo sił, a mnie szczególnie bowiem po kontuzji dopiero od dwóch dni normalnie trenuję. W końcówce meczu czułem już skurcze.

ab, pap