Kubica mistrzem nie zostanie. Cudu nie było. Czy aby na pewno?
Polak w swoim trzecim sezonie w Formule 1 udowodnił, że nie jest meteorytem, który nagle rozbłysnął i równie szybko się spali. Dotychczas nasi sportowcy przyzwyczajali nas, że nawet jeśli są w stanie osiągnąć sukces, to jest to zwykle pojedyncze zwycięstwo lub – częściej - porażka w pięknym stylu. Przypomnijmy sobie Andrzeja Gołotę, „gwiazdę" światowego boksu, którego największym sukcesem na ringu były dwie porażki z Ridickiem Bowem.
Robert Kubica, nie tylko utrzymuje się na szczycie, ale z każdym sezonem jest coraz lepszy. Nie fauluje jak Andrzej Gołota, czy – by nie szukać tak daleko – jak Felipe Massa i Kimi Raikkonen w dzisiejszym Grand Prix Chin. Jest trzecim zawodnikiem w być może najbardziej wymagającej i – wydawałoby się – najbardziej niedostępnej dla Polaka dyscyplinie sportowej świata. Wyprzedza (i ma duże szanse utrzymać tę przewagę do końca) aktualnego mistrza świata Formuły 1 oraz triumfatora sprzed dwóch lat. Udaje mu się to, choć jego BMW wyraźnie ustępuje bolidom McLarena, Ferrari, a w końcówce sezonu także maszynom Renaulta.
A przy tym wszystkim jest jednym z najbardziej lubianych kierowców przez pozostałych zawodników.
Czy to nie cud?
Robert Kubica, nie tylko utrzymuje się na szczycie, ale z każdym sezonem jest coraz lepszy. Nie fauluje jak Andrzej Gołota, czy – by nie szukać tak daleko – jak Felipe Massa i Kimi Raikkonen w dzisiejszym Grand Prix Chin. Jest trzecim zawodnikiem w być może najbardziej wymagającej i – wydawałoby się – najbardziej niedostępnej dla Polaka dyscyplinie sportowej świata. Wyprzedza (i ma duże szanse utrzymać tę przewagę do końca) aktualnego mistrza świata Formuły 1 oraz triumfatora sprzed dwóch lat. Udaje mu się to, choć jego BMW wyraźnie ustępuje bolidom McLarena, Ferrari, a w końcówce sezonu także maszynom Renaulta.
A przy tym wszystkim jest jednym z najbardziej lubianych kierowców przez pozostałych zawodników.
Czy to nie cud?