Aleksander Herzog z Prokuratury Generalnej uznał, że sprawa nie nadaje się do dokonania wykładni, bo nie spełnia kryteriów formalnych. - Sąd w Suwałkach chciałby, aby Sąd Najwyższy dokonał za niego ustaleń faktycznych, a nie - aby rozstrzygnął kwestię prawną - mówił. Podobnego zdania była Beata Taraszkiewicz, radca prawny Urzędu Celnego w Suwałkach. Podkreśliła zarazem, że w tej sprawie należy uznać, iż przedmiotami służącymi do popełnienia przestępstwa przemytu, był zarówno ciągnik, jak i naczepa - nawet mimo tego, że każda część pojazdu ma osobny numer rejestracyjny. - Prawo o ruchu drogowym wskazuje, że istnieją tzw. pojazdy członowe, składające się z wielu części. Tak było w tym wypadku - dodała.
Sąd Najwyższy odmówił wydania uchwały z wykładnią prawa, bo uznał, że nie ma takiej potrzeby. - Przepisy są jasne - podkreślił w ustnym uzasadnieniu postanowienia sędzia Józef Szewczyk. Przyznał on, że można sobie teoretycznie wyobrazić sytuację, w której przemytu dokonuje się tylko przy pomocy naczepy, ale nie w tej sprawie. - Nie ma tutaj wątpliwości, że oskarżony przekazał ciągnik i naczepę na kilka godzin trzem osobom, którzy mieli tam pochować papierosy i nie ma wątpliwości, że pojechał on na granicę ciągnikiem siodłowym z przyczepą. Dziwne są więc wątpliwości sądu. Przepisy o przedmiotach służących do popełnienia przestępstwa są bardzo jasne - uznał sędzia Sądu Najwyższego.
PAP, arb