Sędzia zacytował opinie biegłych psychiatrów i psychologa, którzy nie stwierdzili u chłopaka choroby psychicznej ani upośledzenia. Cechuje go nieprawidłowy rozwój osobowości, m.in. nasilony egocentryzm i działanie pod wpływem impulsów. Według psychologa Robert M. uległ nieznacznej demoralizacji - potrzebował wówczas wzmożonej opieki rodziców. Ich obecność mogłaby skorygować błędy, które zaczęły się pojawiać. Sędzia podkreślił, że oskarżony mógł pokierować swym postępowaniem, zakończyć kłótnię bez używania agresji. Dlatego ocenił stopień jego winy jako wysoki. Zaznaczył jednak, że nie był on najwyższy z możliwych. Robert M. działał pod wpływem impulsu, nie planował przestępstwa. Czynów oskarżonego nie należy - zdaniem sądu - oceniać w kategoriach zaawansowanej i bezwzględnej demoralizacji. Prokurator domagała się dla Roberta M. 25 lat pozbawienia wolności. Adwokat wnioskował o nadzwyczajne złagodzenie kary. Jego zdaniem Robert M. jest klasycznym przykładem eurosieroty.
Chłopak przyznał się do winy. Nie potrafił wyjaśnić, czemu tak postąpił. Swój czyn tłumaczył w śledztwie agresywnym zachowaniem dziadka, który na wieść o kradzieży wyzywał chłopaka i zamachnął się na niego trzymanym w ręku przedmiotem - według prokuratury był to młotek.PAP, arb