Sprawa zniknięcia w ciągu ostatnich 20 lat setek pomników stanowi niewielki problem w ogromie kradzieży wyrobów metalowych i ich niekontrolowanym skupem. Straty dla gospodarki są wręcz niewyobrażalne: kradnie się tory kolejowe, przewody, nawet części wind. Dochodzi przy tym do wypadków, w których giną sami złodzieje. Jedna z trzech krajowych firm-dystrybutorów energii poinformowała, że tylko w styczniu i lutym straciła w wyniku kradzieży przewody za 1,1 mln lewów (550 tys. euro). W 2010 roku kradzieże jej infrastruktury wzrosły o 184 proc. w porównaniu z poprzednim.
Innymi poszkodowanymi na skutek kradzieży są koleje i telekomunikacja. Klienci nauczyli się, że jeśli telefon jest głuchy, to nastąpiła "awaria kablowa", czyli skradziono kabel. Naprawa trwa tygodniami. Bułgarskie koleje szacują swoje straty na dziesiątki milionów lewów rocznie, dodając, że uniknięcie wypadków w wyniku kradzieży infrastruktury jest coraz trudniejsze.
W miastach systematycznie znikają pokrywy studzienek kanalizacyjnych. Część z nich wymieniono na betonowe, lecz metalowe elementy pokryw wciąż są pokusą dla złodziei. Doszło do wielu wypadków z udziałem pieszych, którzy wpadli do takich dziur, i samochodów, które uległy uszkodzeniu. Niewielu wytrwałym udało się wygrać procesy z władzami lokalnymi o odszkodowanie.
W marcu bułgarski parlament przyjął ustawę regulującą skup złomu. Liczba punktów skupu ma zostać ograniczona do 400 w całym kraju. Przyjęcie przewodów, metalowych pokryw studzienek, znaków drogowych, torów, elementów pomników bez odpowiednich certyfikatów, że są przeznaczone na złom, będzie uznawane za przestępstwo, za które grozi od trzech do 10 lat więzienia i grzywna w wysokości 100 tys. lewów (50 tys. euro). W punktach skupu ma być instalowany całodobowy monitoring, a nagrania mają być przechowywane przez rok.PAP, arb