Życie w Ostrówku też nie wróciło do normy. Na polach utrzymują się liczne rozlewiska, zniszczone są drogi. - My już naprawdę mamy tego dość. Żyje się nam bardzo ciężko. Stan jeziora cięgle jest o około 45 centymetrów wyższy od normalnego. Wielu gospodarzy nie może wyjść na pola, są przerażeni, że nie będą mieli z czego żyć. Jeden z rolników, który zajmuje się uprawą pietruszki i kopru, szacuje, że będzie stratny 300 tys. zł. Powinien już siać, a nie może wejść na pole - powiedział sołtys Roman Ziemkiewicz.
Sołtys podkreślił, że po wsi ciężko jest się poruszać, gdyż wiele dróg zniszczyła powódź lub rozjeździły amfibie na gąsienicach. - Na razie tylko największe koleiny i dziury w drogach zostały zasypane kruszywem. Tydzień temu wstrzymano przywożenie materiałów do remontu dróg; odbywało się ono jedyną szosą prowadzącą na półwysep. Zaprotestowali mieszkańcy okolicznych miejscowości, gdyż ciągniki z kruszywem niszczyły drogi, które nie są przystosowane do takich ciężarów. Transport materiałów zostanie wznowiony, gdy ruszy prom, który może zabrać 30 ton - dodał Ziemkiewicz.
W Ostrówku zlikwidowano większość obwałowań z worków z piaskiem. W ostatnich dniach mieszkańcom wsi w pracach porządkowych pomagali więźniowie. Powódź dotknęła mieszkańców Ostrówka w połowie stycznia. Woda zalała drogę wiodącą na półwysep i wieś znalazła się na wyspie. 19 stycznia ze względu na wysoki stan wody przestał kursować prom, którym wielu mieszkańców docierało do pracy, szkół i sklepów. Z pomocą przyszło wojsko, które dało do dyspozycji łódź desantową i amfibię.
zew, PAP