Gospodarze rozpoczęli mecz niemrawo, a w 11. minucie pierwszą groźną akcję przeprowadzili goście, kiedy strzelał Maciej Mysiak. Jednak Sergei Pareiko zdołał odbić piłkę. Wisła, która po kilkunastu minutach zaczęła grać żwawiej, w pierwszej połowie miała trzy świetne okazje do objęcia prowadzenia. Najlepszą miał w 20. minucie Cwetan Genkow, ale z odległości pięciu metrów kopnął piłkę wprost w Łukasza Sapelę. W ostatnich sekundach przed przerwą bełchatowianie mieli drugą okazję do zdobycia gola, jednak Marcin Żewłakow głową skierował piłkę obok bramki.
Tylko trzy minuty czekali widzowie - po wznowieniu gry - na pierwszą bramkę. Po strzale z ok. 20 m Meliksona piłka ugrzęzła w siatce. Nie bez winy był przy tej akcji bramkarz z Bełchatowa. Od 50. minuty goście grali w dziesiątkę. Wróbel ujrzał czerwoną kartkę, po tym jak brutalnie sfaulował strzelca pierwszej bramki. Po kolejnych pięciu minutach było 2:0. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Meliksona, celną "główką" popisał się Genkow. Mimo osłabienia PGE GKS nie zrezygnował ze zdobycia chociaż jednego punktu. W 62. minucie po zagraniu głową Mysiak pokonał bramkarza "Białej Gwiazdy". Szalę zwycięstwa przechylił ostatecznie na stronę krakowskiego zespołu Wilk. Wykorzystał on błąd Sapeli, który wypuścił piłkę z rąk wprost pod nogi strzelca gola.
Ze względu na kartki w meczu tym nie mogli zagrać w drużynie Wisły Radosław Sobolewski i Patryk Małecki. Według pierwotnej wersji mieli ich zastąpić Wilk i Wojciech Ł. Jednak na kilka godzin przed meczem ten ostatni piłkarz został zawieszony przez swój klub w prawach zawodnika (powodem jest podejrzenie o jego udział w czynach korupcyjnych). Zamiast "Łobo" na murawę wybiegł Michaił Siwakow.
Małecki, mimo że nie mógł grać, był obecny na meczu i w wydatny sposób starał się pomóc swojej drużynie. W trakcie pierwszej połowy przyszedł do sektora najgorętszych fanów Wisły i nie tylko z nimi głośno wspierał "Białą Gwiazdę", ale przez jakiś czas kierował dopingiem.pap, ps