Radwańska: chcę zagrać w mastersie

Radwańska: chcę zagrać w mastersie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Celem Agnieszki Radwańskiej, która odpadła w 1/8 finału wielkoszlemowego turnieju na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa (z pulą nagród 17,052 mln euro), jest awans do czołowej ósemki rankingu tenisistek WTA Tour i występ w kończącym sezonie turnieju masters.
Krakowianka w tym tygodniu przegrała w czwartej rundzie paryskiej imprezy z Rosjanką Marią Szarapową, byłą liderką rankingu WTA Tour. - Chciałabym w tym roku zagrać w mastersie, w końcu będzie tym razem dość blisko, bo w Stambule, już nie w Dausze. Ale chciałabym w nim wystąpić już nie jako rezerwowa, tylko jako jedna z zawodniczek z  czołowej ósemki świata. Taki jest mój cel na resztę sezonu i myślę, że  jest do osiągnięcia pod koniec roku. Sytuacja w czołówce jest bardzo dynamiczna i w najbliższym czasie może dojść do sporych przetasowań, bo  jest ciasno, a w pierwszej "15" jest dużo mocnych tenisistek -  powiedziała Radwańska, obecnie 13. w rankingu WTA Tour.

Masters przypomina szpital

- Mam nadzieję, że tym razem dotrwam do końca sezonu bez kontuzji i  operacji, że nie będzie tak, jak w dwóch poprzednich. Mam świadomość, że  na jesieni wszystkim zawodniczkom coś dolega, a masters często przypomina szpital, bo większość dziewczyn jest w kilku miejscach obandażowana, czasem utykają, ale mimo to grają. Po prostu jesteśmy bardziej odporne na ból i uparte od facetów. Nie poddajemy się też tak łatwo, właściwie żeby tenisistka poddała mecz to musi być już w  beznadziejnym stanie. Natomiast u facetów jest tak, że coś gdzieś strzyknie lub zaboli i kreczują - dodała.

Ból to norma

 

Na jesieni 2009 roku najlepsza obecnie polska tenisistka miała stan zapalny stawu jednego z palców prawej dłoni i w listopadzie musiała przejść operację. Rok później ponownie trafiła do krakowskiej kliniki, tym razem ingerencji wymagał palec w lewej stopie, bowiem doznała przeciążeniowego pęknięcia kości, z którym grała od sierpnia, zanim zdecydowała się na zabieg. - Ból jest normalną rzeczą w sporcie wyczynowym. Właściwie jak nic nie  boli, to wtedy trzeba się zacząć martwić, że coś jest nie tak. Ja odkąd zaczęłam w kwietniu grać na kortach ziemnych wciąż mam problemy kręgosłupem. Tak jest od kilku lat, ale jeszcze niedawno nie  wiedzieliśmy skąd się to bierze. Okazuje się, że od przeciążeń, bo na korcie ziemnym można się ślizgać, więc często odgrywam piłki w dużym rozkroku i innych dziwnych pozycjach, a to mocno obciąża plecy" - uważa Radwańska, która teraz przygotuje się do startów na kortach trawiastych.

"Zawsze lubiłam trawę, a właściwie trochę się wychowałam na trawie, tyle że sztucznej. Mój tenis sprawdza się na tej nawierzchni, dlatego ona mi bardzo odpowiada, choć gram na niej zawsze tylko trzy tygodnie. Zawsze miałam na niej dobre wyniki, więc choć to krótki okres w trakcie sezonu, to zawsze trochę punktów do obrony jest. Jak zwykle zagram tuż przed Wimbledonem tylko w Eastbourne - dodała.

Zmarnowała setbole, ojciec zły

W angielskim mieście Radwańska zdobyła w 2008 roku swój jeden z  czterech tytułów w cyklu WTA Tour. W następnym sezonie dotarła tam do  ćwierćfinału. Natomiast przed rokiem odpadła w pierwszej rundzie, po  porażce z Białorusinką Wiktorią Azarenką. Tym razem podczas tej imprezy będzie jej towarzyszył nie ojciec Robert, lecz kapitan reprezentacji Polski w rozgrywkach Fed Cup.

- Będziemy w najbliższym czasie mieszać trochę, jeśli chodzi i kwestię opieki trenerskiej, zresztą właściwie robimy tak już od wiosny. Do  Eastbourne pojadę z Tomkiem Wiktorowskim, natomiast tata dołączy do mnie dopiero na Wimbledonie. Natomiast z Urszulą na eliminacje do turnieju w  Birmingham pojedzie w tym tygodniu jeden krakowski trener, a ojciec zostanie tym razem w domu - powiedziała Radwańska. Krakowianka przed rokiem w Paryżu miała dość poważną scysję z ojcem podczas porażki w drugiej rundzie z Jarosławą Szwedową z Kazachstanu. Robert Radwański nie szczędził jej krytycznych uwag po poniedziałkowym meczu z Szarapową, głównie za niewykorzystane pięć setboli.

zew, PAP