Trener Alojzy Świderek dokonał kilku korekt w składzie. Tym razem od początku na parkiecie pojawiła się rozgrywająca Joanna Wołosz oraz atakująca Anita Kwiatkowska. Pierwsze minuty spotkania wyglądały bardzo dobrze w wykonaniu biało-czerwonych. Wołosz umiejętnie gubiła chiński blok, a Kwiatkowska i Kosek nie miały większych problemów ze skończeniem ataków.
Kłopoty polskich siatkarek, i to nie tylko w tym secie, rozpoczynały się zwykle przed drugą przerwą techniczną. Przestoje, seryjne błędy szczególnie w ataku sprawiały, że Chinki szybko niwelowały straty i przejmowały inicjatywę. Ze stanu 15:12 dla Polski, szybko zrobiło się 22:19 dla Azjatek, które nie oddały już prowadzenia.
Podobny przebieg miały kolejne odsłony. W drugiej partii biało-czerwone dzięki niezłej grze w obronie do stanu 12:12 dotrzymywały kroku rywalkom. Wystarczyło jednak kilka nieskończonych ataków, by gra polskiego zespołu posypała się niczym domek z kart.
Niewiele lepiej było w trzecim secie, w którym dobrą zmianę dała Aleksandra Kruk. Po atakach Kruk i Kosek Polki objęły trzy punktowe prowadzenie (13:10), lecz znów wróciły stare grzechy w postaci prostych błędów. W końcówce polskiej drużynie udało się obronić dwa meczbole, ale kolejnego ataku Chinek nie udało się już zablokować.
Polki w turnieju World Grand Prix grały bez wielu zawodniczek, które w ostatnich latach stanowiły o sile zespołu. Zabrakło m.in. Małgorzaty Glinki-Mogentale, Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty, Aleksandry Jagieło, Joanny Kaczor, Marioli Zenik, Katarzyny Gajgał czy Agnieszki Bednarek-Kaszy. Z drugiej strony do awansu do turnieju finałowego zabrakło niewiele, a przecież biało-czerwonych ominęła konieczność gry z ekipami ze światowej czołówki - Brazylijkami, Rosjankami Serbkami czy Amerykankami. Z silnych przeciwniczek Polki spotkały się jedynie z Włoszkami, z którymi przegrały 1:3.
W turnieju finałowym w chińskim Makau wystąpią Brazylia, Stany Zjednoczone, Rosja, Serbia, Włochy, Japonia, Tajlandia i Chiny.pap, em