Katastrofy w dniu ślubu

Katastrofy w dniu ślubu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Brytyjska para młoda dnia swojego ślubu z pewnością nigdy nie zapomni - tyle katastrof, co tamtej soboty, nie spadło na nich wcześniej w ciągu całego życia.
Według "Daily Mail" koszmar rozpoczął się w noc poprzedzającą "najszczęśliwszy dzień życia" młodych Brytyjczyków z Hartlepool, na północy Anglii.
Joanne spędziła wtedy dwie godziny w szpitalu przy łóżku chorej kilkumiesięcznej córki, której właśnie rosną ząbki, więc strasznie gorączkuje.
Niewyspaną pannę młodą Michael obudził nazajutrz wiadomością, że  jaguar, którym mieli jechać do kościoła, właśnie miał wypadek. Na  gwałt znaleziono inną limuzynę - rolls-royce'a. Kiedy już dojechali na miejsce okazało się, że spóźnia się świadek pana młodego i szybko trzeba go zastąpić kimś innym.
Wtedy w swojej roli w tej serii nieszczęść świetnie znalazł się ksiądz - do zebranego towarzystwa dotarła wiadomość, że właśnie zachorował i w żadnym wypadku nie może zjawić się w kościele.
Rolls-royce z panną młodą krążył po ulicach miasteczka, a w tym czasie pan młody namawiał do zastąpienia chorego kolegi księdza z  sąsiedniej parafii. Zgodził się, ale przybycie do świątyni pełnej nieco już zdezorientowanych gości weselnych zajęło mu godzinę.
Gdy wszystko już było na najlepszej drodze, aby państwo młodzi założyli sobie obrączki, nagła niedyspozycja dopadła Michaela.
"Powtarzałem sobie: oddychaj głęboko, oddychaj, ale byłem blady jak ściana, a pot płynął mi po plecach. Musieli przerwać ceremonię i pozwolić mi usiąść" - opowiadał gazecie pan młody.
Gdy już doszedł do siebie, ślub został szczęśliwie zawarty, a  zebrane towarzystwo w wybornych nastrojach pojechało do wynajętego hotelu na wesele. Zdawało się, że nieszczęść już dosyć i wszystko potoczy się dalej jak należy.
W hotelu para młoda dowiedziała się jednak, że katastrof nie  koniec - kiedy obsługa pokazała im przygotowany apartament, w  którym mieli spędzić noc poślubną, okazało się, że to niezupełnie ten, który zamawiali. Mieli dość. Zbulwersowani, pierwszą taksówką wrócili do domu.
"Mówi się że nie sposób zapomnieć dnia swojego ślubu. My w każdym razie na pewno o naszym będziemy pamiętali - opowiada Joanne. -  Mam tylko nadzieję, że dalej nasze życie potoczy się lepiej".
les, pap