Dziecko przeszkadzało w związku?
Zabójstwo Michałka, którego zwłoki wyłowiono z Wisły w styczniu 2001 r., wstrząsnęło opinią publiczną. Jak ustalono w śledztwie, chłopiec został wrzucony do wody w Warszawie przez konkubenta Barbary S., Roberta K. i jego kolegę Daniela S. Jak zeznał K., dziecko miało przeszkadzać kobiecie w związku z nim, a ona sama miała zlecić zabójstwo swego synka (obaj zostali skazani - odpowiednio na 25 i 15 lat więzienia). Media piętnowały Barbarę S. jako bezwzględną matkę-morderczynię.
S. - której groziło dożywocie za udział w zabójstwie - została w pierwszym procesie skazana na 25 lat. SO uznał, że to ona kierowała zbrodnią. Potem wyrok uchylono, a sąd apelacyjny podkreślał, że nie zwrócono uwagi, iż w swych pierwszych wyjaśnieniach K. niczego nie mówił o udziale matki w zabójstwie, a dopiero w kolejnych o tym opowiadał. - Nagrania z tego przesłuchania przeczą przekonaniu sądu I instancji, że były to wyjaśnienia spontaniczne - uzasadniał SA. Potem S. była dwa razy uniewinniana (wniosła o to ostatecznie z braku dowodów także prokuratura).
"Doszło do manipulacji dowodami"
Po uprawomocnieniu wyroku uniewinniającego kobieta zażądała 400 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania, głównie za straty psychiczne w wyniku aresztu. W czerwcu 2011 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił częściowo ten wniosek S., ale za "adekwatną" uznał kwotę 110 tys. zł. Ocenił, że na etapie śledztwa doszło do manipulacji materiałem dowodowym, w wyniku czego S. spędziła 20 miesięcy w areszcie. Sąd ocenił ten areszt jako "oczywiście niesłuszny". Adwokat S. mec. Grzegorz Lewański odwołał się do Sądu Apelacyjnego co do wysokości odszkodowania. Prokuratura nie apelowała.
Sąd odmówił dodatkowych 300 tysięcy
SA oddalił apelację, uznając, że kwota 110 tys. zł jest "sprawiedliwa i bardzo wysoka". W uzasadnieniu wyroku sędzia Jerzy Leder mówił, że przyznana kwota jest wyższa od przeciętnie zasądzanych w takich sprawach. - Żądanie kolejnych 300 tys. zł nie ma podstawy prawnej w realiach tej sprawy - powiedział.
Według SA kobieta niewątpliwie doznała poważnego stresu w związku z publikacjami mediów, co wywołało "następstwa w sferze psychiki". Zarazem SA podkreślił, że w areszcie miała ona zapewnioną opiekę psychiatryczną. - Nie można mieć wielkich pretensji do mediów, że się interesowały tą przerażającą zbrodnią, a S. na szczęście została uniewinniona - dodał sędzia.
"Nikt nie poniósł odpowiedzialności"
Według mec. Lewańskiego przyznane 110 tys. zł to "rażąco za mało". Adwokat podkreślił, że nikt z prokuratury nie poniósł odpowiedzialności za sprokurowanie udziału S. w sprawie. Przypomniał, że w ostatnim procesie S. prokuratura przyznała, że od początku nie było dowodów jej udziału w zbrodni. Dziś Barbara S. wychowuje swoje kolejne dziecko. - Próbuje ułożyć swe życie, ale trauma nie zniknęła - powiedział mec. Lewański.
zew, PAP