Jakub Tomczak a sprawa polska

Jakub Tomczak a sprawa polska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jaki wyrok otrzyma człowiek, który napada na ciemnej ulicy na dwa razy starszą od siebie kobietę, bije ją dotkliwie i brutalnie gwałci? W Wielkiej Brytanii podwójne dożywocie. W Polsce 22 lata, które potem sąd zamienia na 12 lat, z których ostatecznie skazany odsiedzi zapewne tylko 9.
Brytyjski sąd orzekł, że Jakub Tomczak, student z Poznania, w 2007 roku zamienił w koszmar życie 48-letniej Brytyjki - i skazał Polaka na podwójne dożywocie. Sprawa od początku wzbudzała ogromne emocje. Były manifestacje w Exeter i w Poznaniu. Były prośby o ułaskawienie i listy słane do polskiego prezydenta i brytyjskiego premiera. Były przyjazne oskarżonemu reportaże, programy i dziennikarskie opowieści o łagodnym chłopaku, który muchy by nie skrzywdził. Po drugiej stronie był zapis kamer monitoringu, nieprzekonujące alibi i pogrążające oskarżonego testy DNA. Szansa na pomyłkę w testach? Ponoć jedna na miliard. Ale to wystarczy. Dla obsiadujących od pięciu lat fora internetowe specjalistów-amatorów od kryminalistyki i sądownictwa Jakub Tomczak to właśnie ów "jeden na miliard" - kozioł ofiarny schwytany przez pozbawioną skrupułów brytyjską policję i skazany przez ksenofobiczny i balansujący na granicy prowizorki brytyjski sąd.

Tymczasem prawda jest taka, że brytyjskie sądy nie orzekają kary podwójnego dożywocia w sytuacji gdy dowody można podważyć - zwłaszcza w sytuacji, gdy na ławie oskarżonych zasiada obywatel innego państwa, a skrzynka pocztowa na Downing Street 10 ugina się pod ciężarem tysięcy apeli od jego obrońców. Przeciętnego Polaka nic to jednak nie obchodzi. Nieistotne są dochodzenie i przebieg rozprawy. Nieistotne są zeznania, dowody i ekspertyzy. Nieistotne są nawet testy DNA. Nie wytłumaczą tego ani prawnicy, ani biegli z dziedziny kryminalistyki i genetyki, ani tym bardziej dziennikarze i komentatorzy. Niewinność Jakuba Tomczaka jego obrońcy orzekli już w chwili zatrzymania Polaka. Wystarczyło, że zbrodnia miała miejsce na obczyźnie.

Medialno-internetowy szum wokół sprawy Tomczaka jest typowy dla Polaków - nikt nic nie wie, ale każdy się zna i wypowiada się autorytatywnie. Jakbyśmy zapominali, że to Anglicy uczyli cały świat reguł sprawiedliwego procesu. W czasie gdy nasz system sprawiedliwości zakładał nadziewanie Ukraińców na pale, Anglicy wydawali Bill of Rights - dokument, z którego wynikało, że tylko sąd mógł orzec o postawieniu poddanego brytyjskiego monarchy w stan oskarżenia. Subtelna różnica, prawda?

Nie znam dokładnie sprawy Jakuba Tomczaka. Nie widziałem na oczy skazanego, nie pijałem z nim piwa, nie chodziłem z nim do jednej klasy i nie bawiłem się z nim w piaskownicy. Nie siedziałem też na sali rozpraw, ani nie współpracowałem z policją i prokuraturą. Znam tylko wyrok brytyjskiego sądu. A wszystkich, którzy podważają jego słuszność pytam: Czy znacie dokładnie sprawę Jakuba Tomczaka? Czy znacie ją lepiej od brytyjskiej policji, brytyjskiej prokuratury i brytyjskiego sędziego? Czy przeczytane dwa akapity w gazetowej kolumnie i trzy artykuły z Wikipedii czynią was specjalistami od próbek DNA? Czy oglądanie amerykańskich seriali kryminalnych czyni was kryminologami? Czy jesteście w stanie wyczytać z ludzkiej twarzy niewinność po obejrzeniu pięciu odcinków "Lie to me"?

Większość z was zna się na medycynie po przebrnięciu przez trzy pierwsze sezony "House'a". Większość z was wie jak funkcjonuje gospodarka, bo przeczytała wywiad z prof. Leszkiem Balcerowiczem i rozmawiała przy winie z kimś, kto zna kogoś, kto czytał streszczenie książki Johna Maynarda Keynesa. Większość z was zna się na piłce nożnej, bo ogląda raz na dwa miesiące pół meczu i w autobusowych rozmowach z nieznajomymi opluwa naszą reprezentację. Większość z was zna się na psychice dziecka, bo widziało kilka razy telewizyjną nianię w akcji. Zazdroszczę wam tej wszechwiedzy.