Na Śląsku świąteczne procesje na koniu

Na Śląsku świąteczne procesje na koniu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Świąteczne procesje konne odbywają się w wielkanocny poniedziałek w kilku śląskich wsiach i miasteczkach. Gospodarze od pokoleń objeżdżają tam pola, prosząc o urodzaj i dobre plony. W ostatnich latach procesje stają się lokalną atrakcją turystyczną.

Zwyczaj, zwany też od niemieckiego słowa reiten (jeździć) rajtowaniem, zachował się do dziś w głównie zachodniej części woj. śląskiego, m.in. w Raciborzu-Sudole, Bieńkowicach i Pietrowicach Wielkich w okolicach Raciborza, a także w jednej z dzielnic Gliwic -  Ostropie. Procesje wyruszają wczesnym popołudniem, poszczególne nieco różnią się ceremoniałem. W gliwickiej Ostropie procesja wyrusza spod kościoła Ducha Świętego. Na czele poruszającego się trójkami orszaku jedzie któryś z miejscowych kawalerów wiozący krzyż, za nim - ksiądz z mikrofonem i jego pomocnik z  zamontowanym na plecach nagłośnieniem. Dalsi jeźdźcy wiozą insygnia wielkanocne: Paschał, figurę Chrystusa Zmartwychwstałego i krzyż ze  stułą.

Gospodarze ubierają się w odświętne stroje, których tradycyjnym elementem są skórzane czarne kurtki. Przez ramię jeźdźcy przekładają wyplecione przez żony lub panie z parafii wieńce z borowiny, mirtu i  bibułkowych kwiatów; kawalerowie po dwa, żonaci i księża - po jednym. Po  zakończeniu ok. czterogodzinnego przejazdu kawalerowie starają się tak nimi rzucić, by zawisły na krzyżu misyjnym - wróży to szybki ożenek.

Pierwszy pisany dokument, który wspomina o procesji w Ostropie, pochodzi z 1711 r. Zwyczaj jest jednak starszy - już wtedy odnotowano bowiem, że "odbywa się od niepamiętnych czasów". Podania ustne głoszą, że przywędrował prawdopodobnie w czasach kolonizacji z Bawarii, gdzie -  obok Tyrolu czy Szwajcarii - nadal jest kultywowany. W Bieńkowicach na  ziemi raciborskiej dowiedziono, że tradycja procesji konnych sięga XIII wieku. W Pietrowicach Wielkich, gdzie procesja ma również co najmniej 300 lat, procesję prowadzi ksiądz w stroju liturgicznym. Przy dźwiękach dzwonów i orkiestry dętej jeźdźcy na przystrojonych koniach wyruszają sprzed kościoła parafialnego, kierując się do ponad 300-letniego pątniczego kościoła pw. św. Krzyża za wsią. Podczas nabożeństwa przy polowym ołtarzu proszą Zmartwychwstałego Jezusa o urodzaj.

Po nabożeństwie kawalkada objeżdża pola, które ksiądz święci. Na  polnej drodze odbywa się też konny wyścig młodzieńców o pierwsze miejsce dla jeźdźca oraz tytuł najlepszego konia. Uczestnicy procesji śpiewają pieśni wielkanocne, pątnicze i maryjne. Cała trasa procesji liczy tam około siedmiu kilometrów.

Według etnografów, śląskie konne procesje to ciekawy przykład żywej i  ważnej dla miejscowej ludności tradycji, która przetrwała w  niezmienionym kształcie. Niektórzy wywodzą jej początki od morawskiego zwyczaju "chodzenia za Bogiem" - wychodzenia z domu, aby spotkać się ze  Zmartwychwstałym i zamanifestować swoją radość. O tym, że uczestnicy procesji poruszają się konno mógł zadecydować kult św. Jerzego. W dniu tego świętego gospodarze udawali się kiedyś konno do proboszcza, by ten pobłogosławił zwierzęta na trud prac polowych. Ponieważ wspomnienie św. Jerzego przypada w bliskim sąsiedztwie świąt - przeniesiono ów zwyczaj na wielkanocny poniedziałek.

W ostatnich latach procesje przerzedzały się ze względu na brak koni. Jeszcze 30 lat temu w Ostropie wyruszało ok. stu jeźdźców, ostatnio bywało ich 50-60. Oprócz gospodarzy, jadących przeważnie na silnych koniach rasy śląskiej czy małopolskiej, z czasem zaczęli zasilać je  członkowie klubów jeździeckich czy mieszkańcy trzymający konie dla celów rekreacyjnych. Jak sami mówią "dodatkowi" jeźdźcy, przyjeżdżają czasem z daleka, by  "liczebnie wspomóc tradycję". Z daleka nieraz przyjeżdżają też widzowie. Konne procesje wielkanocne stały się w ostatnich latach lokalną atrakcją turystyczną przyciągającą nie tylko Polaków. Zdarzają się turyści z Czech czy spędzający święta u rodzin na Śląsku Niemcy.

ja, PAP