"Wszyscy ludzie, którzy chodzą do dyskoteki to k...y i frajerzy"

"Wszyscy ludzie, którzy chodzą do dyskoteki to k...y i frajerzy"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kary dożywotniego więzienia domaga się prokurator dla Marcina R. oskarżonego o zasztyletowanie 22-latki przed dyskoteką w Łodzi. Kobieta była przypadkową ofiarą; 26-latek zabił ją, bo - jak mówił w śledztwie - nienawidzi osób chodzących do dyskotek.

Prokurator - biorąc pod uwagę okoliczności zdarzenia, motywację oskarżonego i brak skruchy z jego strony - zażądał kary dożywotniego więzienia. Chce także, żeby 26-latek mógł się ubiegać o przedterminowe zwolnienie z więzienia dopiero po 35 latach. Zażądał też pozbawienia go  na 10 lat praw publicznych. Zdaniem pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego - ojca zamordowanej dziewczyny - Marcin R. jest bardzo niebezpiecznym człowiekiem i można odnieść wrażenie, że był dumny z tego, co zrobił. Ojciec ofiary domaga się także zasądzenia zadośćuczynienia, bowiem nadal nie może się otrząsnąć po śmierci córki i dotąd korzysta z pomocy psychiatry i  psychologa.

Obrona wniosła o uniewinnienie Marcina R.; zdaniem mec. Barbary Owczarek nie można przyjąć, że oskarżony był w pełni poczytalny i że mógł pokierować swoim postępowaniem. Opinie biegłych psychiatrów i  psychologa sporządzone po jednorazowym badaniu są niewystarczające i  niepełne.

Sam oskarżony prosił o sprawiedliwy wyrok; mówił, że nie pamięta tego zdarzenia. - Jakbym mógł cofnąć czas, to nie nosiłbym tego noża. Nie  wiem, jak to się stało, nie byłem sobą wtedy - mówił. Sąd ma ogłosić wyrok w tej sprawie w poniedziałek, 30 kwietnia. Do zbrodni doszło w sierpniu 2010 roku w centrum Łodzi przed dyskoteką przy al. Piłsudskiego. 22-letnia Alicja z Wielkopolski wraz z  koleżankami przyjechała w odwiedziny do znajomej. Kobiety wybrały się w  sobotę wieczorem do dyskoteki. Kiedy do niej wchodziły 22-latkę zaczepił - w bardzo wulgarny sposób - nieznany jej mężczyzna. Kiedy dziewczyny powiedziała mu, "żeby się odczepił", napastnik zaatakował ją nożem. Zadał jej cios w okolice mostka i kopnął w twarz.

Wszystko rozgrywało się na oczach koleżanek dziewczyny. Później napastnik wsiadł do taksówki i pojechał do domu. Ranna została przewieziona do szpitala; sprawca przebił jej płuco i uszkodził tętnicę. Dziewczyna zmarła jeszcze przed operacją w wyniku wykrwawienia. W ciągu kilku godzin policjanci - przy pomocy taksówkarzy - ustalili, kto może odpowiadać za zbrodnię. Mężczyzna ukrył się w swoim mieszkaniu na trzecim piętrze kamienicy przy ul. Limanowskiego; nie chciał otworzyć drzwi. Policjanci zdecydowali się użyć strażackiego podnośnika. Podczas zatrzymania mężczyzna rzucał w funkcjonariuszy m.in. młotkiem, telewizorem, hantlami i nożami. Jeden ranny policjant ze  złamaniem kości twarzy trafił do szpitala. W końcu bandytę udało się obezwładnić. Był trzeźwy; nie był też pod wpływem środków odurzających. Na bluzie dresowej znalezionej w mieszkaniu stwierdzono ślady krwi ofiary.

Marcin R. został oskarżony o zabójstwo 22-latki oraz o czynną napaść na policjantów i stosowanie wobec nich przemocy i gróźb karalnych. W  śledztwie przyznał się do winy, ale przed sądem wszystko odwołał i  odmówił składania wyjaśnień. W prokuraturze w wulgarnych słowach - oskarżony opisywał swoją ofiarę i całe zajście. Mówił, że wychodząc z domu, zawsze zabierał ze sobą nóż, który ma mu służyć "zarówno do obrony jak i ataku". - Ta dziewczyna, którą zabiłem, to była k..., bo wszyscy ludzie, którzy chodzą do tej dyskoteki to k...y i frajerzy. Wszystkich bym wystrzelał, gdybym miał pistolet - mówił. Przyznał, że leczył się z uzależnienia od narkotyków; miewał napady "szału", w czasie których demolował swoje mieszkanie. Biegli psychiatrzy i psycholog stwierdzili, że Marcin R. w chwili popełnienia zbrodni był w pełni poczytalny. Sąd zgodził się na  ujawnienie w mediach wizerunku oskarżonego.

eb, pap