Matka oskarżona o zadźganie nożem siedmioletniej córki

Matka oskarżona o zadźganie nożem siedmioletniej córki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Siedmiolatka miała wiele ran kłutych klatki piersiowej (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Zarzuty dokonania zabójstwa niespełna 7-letniej córki i usiłowania dokonania zabójstwa niespełna 10-letniego syna usłyszała mieszkanka Woli Wiązowej w gminie Rusiec. Prokuratura skierowała do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie kobiety.

- Zatrzymana została w sobotę przesłuchana i usłyszała dwa zarzuty – dokonania zabójstwa córki i usiłowania dokonania zabójstwa syna. Po zakończeniu przesłuchania do sądu w Bełchatowie został skierowany wniosek o tymczasowe aresztowanie kobiety na trzy miesiące – poinformował rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim Witold Błaszczyk. Dodał, że prokuratura nie będzie udzielała informacji o tym, czy w trakcie przesłuchania 30-letnia kobieta przyznała się do zarzucanych czynów.

Do tragedii w Woli Wiązowej doszło w nocy z 21 na 22 września. Po godz. 3 w nocy mieszkanka tej miejscowości powiadomiła pogotowie ratunkowe o tym, że jej sąsiadka zabiła swoje dziecko. Informacja potwierdziła się. W jednym z mieszkań znajdujących się w budynku przedszkola policjanci znaleźli ciało niespełna siedmioletniej dziewczynki. Przybyły na miejsce lekarz stwierdził zgon dziecka, które miało rany kłute klatki piersiowej. Okaleczony był również 10-letni brat dziewczynki, który miał m.in. rany na rękach, co mogło świadczyć o tym, że bronił się przed atakiem. Chłopiec, w stanie nie zagrażającym życiu, został przewieziony do bełchatowskiego szpitala.

Na miejscu tragedii zabezpieczono nóż, który prawdopodobnie był narzędziem zbrodni. 30-letnia matka dzieci została zatrzymana przez policję jako osoba podejrzewana o zabójstwo córki i usiłowanie zabójstwa syna. Kobieta nie została przesłuchana 22 września m.in. ze względu na to, że była wtedy nietrzeźwa. Przesłuchanie przez prokuratora odbyło się dzień później. Ojciec dzieci, który według policji jest zawodowym kierowcą, w czasie tragedii przebywał za granicą. Po zatrzymaniu kobiety funkcjonariusze poinformowali, że nie otrzymywali wcześniej zgłoszeń o niepokojących sygnałach w tej rodzinie i nie podejmowali interwencji w tym domu.

Rodzina mieszkała w budynku miejscowego przedszkola, gdzie lokale zajmują w sumie trzy rodziny. Z relacji sąsiadów wynika, że dochodziło w niej czasami do awantur między małżonkami. Śledztwo w sprawie tragedii prowadzi bełchatowska prokuratura.

PAP, arb