Bielecki o Broad Peak: ten szczyt wciągnął nas w pułapkę

Bielecki o Broad Peak: ten szczyt wciągnął nas w pułapkę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Broad Peak (fot. Kogo/Wikipedia)
Adam Bielecki, jeden z członków wyprawy na Broad Peak, w czasie której Polakom udało się po raz pierwszy zdobyć ten szczyt zimą, ale podczas schodzenia z góry dwóch uczestników wyprawy - Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski - zginęło, przyznaje w rozmowie z RMF FM, że nie ma dnia, aby nie zastanawiał się, czy w czasie wyprawy nie należało zrobić czegoś inaczej.
- Niewątpliwie to był atak (na szczyt - red.) w takim stylu lat 80., w złym tego słowa znaczeniu. Mam poczucie, że w pewnym momencie przekroczyliśmy pewną granicę i po prostu, mówiąc kolokwialnie, "pojechaliśmy po bandzie". I może nie należało tego w ten sposób robić - mówi Bielecki. Zaznacza jednocześnie, że "pod względem górskim i zasad sztuki wspinaczkowej nie ma sobie nic do zarzucenia".

- Mam takie poczucie, że ten szczyt nas tak trochę wciągnął w pułapkę. Przez to, że były idealne warunki pogodowe my nie mieliśmy podstaw, nie mieliśmy przesłanek do tego, żeby podjąć decyzję o odwrocie. Zawrócenie na pół godziny czy na godzinę przed osiągnięciem celu i zaprzepaszczenie kilkuset godzin pracy to jest bardzo trudna decyzja. Był tylko jeden czynnik, który działał przeciwko nam. To był czas. Natomiast my już w bazie, przed atakiem szczytowym, liczyliśmy się z tym, że prawdopodobnie będziemy musieli schodzić po nocy - wspomina zdobywanie Broad Peak Bielecki.

Dlaczego Bielecki, który do bazy dotarł najwcześniej, nie udzielił pomocy Berbece i Kowalskiemu? - Ja schodząc już ze szczytu prawdę mówiąc nawet nie rozważałem tego, żeby na chłopaków czekać. To była opcja, którą z gruntu odrzuciłem. Dlatego, że mi w głowie nie mieściło się to, że mógłbym 15 minut stanąć i czekać. W moim mniemaniu postój dłuższy niż 15 minut byłby bezpośrednim zagrożeniem życia. Co więcej, w momencie, kiedy ja schodziłem ze szczytu, mijałem chłopaków, rozmawiałem z nimi, z każdym krótko, oni doskonale zdawali sobie sprawę, że ja schodzę, że nie będę czekał i nie przyłączyli się do mnie. Nie zawrócili, wiedząc, że są sami. Podjęli tę decyzję o wejściu na szczyt. Ja myślę, że powinniśmy ją uszanować - przekonuje.

arb, RMF FM