Nie tak groźnie jak się wydawało

Nie tak groźnie jak się wydawało

Dodano:   /  Zmieniono: 
Thomas Morgenstern, który w sobotę miał groźny upadek podczas konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich w Kuusamo, wyszedł ze szpitala i wraca z ekipą do kraju.
"Wszystko mnie boli i na całym ciele mam siniaki. Dzięki Bogu nic więcej się nie stało. Nie wydaje mi się, żeby upadek wydarzył się z mojej winy. Po prostu wybiło mi nartę i nie miałem żadnych szans na wybrnięcie z opałów" - powiedział Morgenstern po wyjściu ze  szpitala.

Aktualny mistrz świata juniorów i zwycięzca tegorocznej letniej Grand Prix myśli już o najbliższej przyszłości: "Najpierw muszę się wykurować. Dopiero jak będę zupełnie zdrowy wznowię treningi. Raczej nie pojawię się za tydzień na konkursach w Trondheim. Ale  myślę, że start w Titisee-Neustadt w połowie grudnia już będzie możliwy".

Sobotni konkurs rozgrywany był przy silnym wietrze. Zawody były wielokrotnie przerywane. Morgenstern tuż po wyjściu z progu stracił równowagę, przekoziołkował w powietrzu i w chwilę później uderzył plecami o bulę. Długo nie podnosił się z ziemi.

Początkowo podejrzewano, że ma złamaną nogę, później twierdzono, że tylko palec. W końcu okazało się, że oprócz siniaków zawodnik doznał wstrząsu mózgu, który jednak nie wymaga dalszej obserwacji w szpitalu.

Decyzja o kontynuowaniu skoków spotkała się z ostrą krytyką części zawodników.

"Chciano na siłę dokończyć zawody, a na górze naprawdę strasznie wiało. Organizatorzy mieli nadzieję, że uda się zakończyć pierwszą serię i jej wyniki uznać za ostateczne" - powiedział kolega Morgensterna z ekipy austriackiej Andreas Widhoelzl.

Inny Austriak Andreas Kofler, który również upadł w sobotę po  swoim skoku, dodał: "Nie rozumiem dlaczego działacze Międzynarodowej Federacji Narciarskiej uparli się, żeby kontynuować rywalizację. Dla mnie było jasne, że to niemożliwe".

"Po odwołaniu zawodów cieszyłem się, że nie muszę skakać po raz drugi. Zdrowie jest bez dyskusji największym dobrem dla sportowca i nie powinno się niepotrzebnie ryzykować" - zdradził dwukrotny zdobywca PŚ Niemiec Martin Schmitt.

Również trener Apoloniusz Tajner w wypowiedzi dla TVP podkreślił, że wobec silnego wiatru razem z drugim szkoleniowcem Piotrem Fijasem rozważali wycofanie Adama Małysza z konkursu. "Na  szczęście decyzja jury o przerwaniu konkursu załatwiła sprawę" -  powiedział Tajner.

Innego zdania był trener austriackich skoczków Hannu Lepistoe; uważa on, że upadek Morgensterna nie był wynikiem podmuchu silnego wiatru, ale  spowodował go błąd młodego zawodnika.

"On nie skakał w innych warunkach niż pozostali, wiatr dochodził wtedy do pięciu metrów na sekundę. My w takich warunkach już trenowaliśmy. Thomas dobrze wypadł z progu, ale później zbyt szybko położył na nartach" - powiedział Lepistoe.

Podobnie wypowiadał się trener Niemców Wolfgang Steiert: "Morgenstern jest agresywnym skoczkiem. W panujących dzisiaj warunkach podjął zbyt duże ryzyko".

Dyrektor PŚ Walter Hofer przyznał po konkursie: "Sądziliśmy, że  warunki na górze są dużo lepsze. Gdyby tak nie było skończylibyśmy zawody wcześniej. Ale wszyscy skakali w identycznej aurze".

em, pap