Polscy skoczkowie spędzili niemal cały piątek odizolowani od kibiców i dziennikarzy, których przybyło do Zakopanego blisko trzystu. "Potrzeba nam ciszy i spokoju" - odpowiada na każdą prośbę o kontakt z zawodnikami trener Apoloniusz Tajner. Dopiero na późny wieczór zaplanowano spotkanie polskiej ekipy z mediami.
Plan dnia podopiecznych Tajnera zakłóciła jednak aura. Spełniły się zapowiedzi synoptyków - halny dał o sobie znać po południu, kiedy na Wielkiej Krokwi rozpoczęła się trzecia seria treningowa. Po próbach 16 skoczków jury przerwało trening w oczekiwaniu na zmianę pogody. Po dłuższej naradzie zapadła jednak ostateczna decyzja - popołudniowy trening i kwalifikacje zostały ostatecznie odwołane.
Skoki kwalifikacyjne nie miały zresztą większego znaczenia sportowego, bowiem do konkursu zgłosiło się w sumie tylko 51 zawodników. Chodziło więc już nie o wyeliminowanie jednego pechowca, lecz o usatysfakcjonowanie kibiców, którzy wykupili bilety na popołudniową sesję skoków.
Teraz wszyscy zastanawiają się jakie będą losy sobotniego konkursu, na który czeka bez przesady cała Polska, nie mówiąc o 32 tysiącach kibiców, którzy już dawno wykupili wejściówki. "W nocy nad Podhalem ma przejść front atmosferyczny z towarzyszącym mu silnym wiatrem. Trudno powiedzieć, czy te podmuchy uspokoją się jeszcze na krótko, czy też jest to już początek związanego z frontem dłuższego załamania pogody" - powiedział dyżurny stacji meteorologicznej.
W piątek po południu prędkość wiatru na Kasprowym Wierchu w Tatrach dochodziła w porywach do 25 m/sek., czyli 90 km/godz. Według synoptyków, silny wiatr halny, który miał się pojawić na Podhalu w piątek po południu i wieczorem, zacznie wiać naprawdę mocno w nocy i będzie odczuwalny do sobotniego popołudnia. Wysoko w górach ma osiągać w porywach do 35 m/sek. (126 km/h), a na Podhalu do 15 m/sek. (54 km/h).
Piątkowe przedpołudniowe treningi na Wielkiej Krokwi odbyły się przy słonecznej, niemal bezwietrznej pogodzie, a temperatura wynosiła minus 2 stopnie C. Najlepszy wynik pierwszej sesji uzyskał Austriak Martin Hoellwarth - 133,5 m. Norweg Sigurd Pettersen wylądował 1,5 m bliżej, a Austriak Thomas Morgenstern osiągnął 131,5 m. Jedyny reprezentant Polski - Krystian Długopolski uzyskał 113 m (28. wynik).
Podczas drugiego treningu najdalej skoczył Norweg Anders Bardal lądując na 129,5 m. Na drugim miejscu sklasyfikowani zostali Niemcy Alexander Herr i Stefan Hocke, którzy skoczyli po 127,5 m. 23. wynik - 117,0 m uzyskał Krystian Długopolski.
Pod nieobecność Małysza największe zainteresowanie kibiców budziły skoki reprezentantów Niemiec, Finlandii i Norwegii. Ulubieńcy zakopiańskiej publiczności - Hannawald, Hautamaeki i Pettersen nie zawiedli i zaprezentowali wysoką formę. W piątkowych skokach treningowych 29-letni "Hanni" poszybował na odległość 123,5 m, a w drugim ze skróconego rozbiegu uzyskał odległość 115,5 m.
Trener Wolfgang Steiert podkreślił jednak, że Hannawald nie jest w szczytowej formie, ale specjalnie dla konkursów w Zakopanem przerwał treningi mające ustabilizować jego dyspozycję. "Na Wielkiej Krokwi Sven odnosił w przeszłości sukcesy, pamięta jak przed rokiem dopingowali go tutejsi kibice, jak bardzo go oklaskiwali. Mamy nadzieję, że powrót tutaj pomoże mu się przełamać i zacznie skakać lepiej" -dodał Steiert.
Odnosząc się do coraz częściej pojawiających się w polskich mediach głosów krytyki pod adresem Małysza i Apoloniusza Tajner Steiert powiedział, że powoduje to u polskiego skoczka ogromną presję. "Moim zdaniem trzeba dać im trochę czasu i spokoju, a wtedy sukcesy Adama wrócą" - powiedział.
"Skoczkowie nie mogą zawsze skakać na najwyższym poziomie. Gdyby patrzeć w ten sposób, Sven powinien zakończyć karierę kilka lat temu, kiedy skakał słabo. Tymczasem przełamał kryzys i odniósł wiele sukcesów. Według mnie w chwilach słabości nie powinno się stawiać skoczków pod ścianą. To dotyczy zarówno Svena, jak i Martina Schmitta czy Małysza" - dodał Steiert.
Nierówno skakał jeden z faworytów konkursu w Zakopanem i Pucharu Świata Norweg Pettersen. W pierwszej serii treningowej miał drugi wynik (132 metry), ale w drugiej dopiero 20. (118,5 metra). Mimo tego był zadowolony i podkreślał, że podczas zawodów w Zakopanem panuje wspaniała atmosfera. "W zeszłym roku było tutaj naprawdę wspaniale. Przyszły tłumy ludzi. Każdy chce tu skakać" - powiedział Pettersen.
"Nie żałuję tego, że nie startowałem w Czechach. Decyzję o wycofaniu się z zawodów w Libercu podjąłem wspólnie z trenerami. W tym czasie nie odpoczywałem, tylko trenowałem. Dwa razy ćwiczyłem na skoczni, poza tym pracowałem nad sprawnością fizyczną. Moją nieobecność w Libercu wykorzystał Janne Ahonen. Ale nie martwię się tym. Myślę po prostu o dobrym skakaniu. Może uda się jeszcze go wyprzedzić, ale naprawdę na tym się zupełnie nie koncentruję" - powiedział 23-letni skoczek.
sg, pap