Przegrana Gołoty (aktl.)

Przegrana Gołoty (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Andrzej Gołota przegrał na punkty walkę o zawodowe mistrzostwo świata WBA w wadze ciężkiej z broniącym tytułu amerykańskim bokserem Johnem Ruizem.
W pojedynku, który odbył się w nowojorskiej hali Madison Square Garden, sędziowie jednogłośnie przyznali zwycięstwo na punkty Ruizowi - 114:111, 114:111, 113:112.

To trzecia bezskuteczna próba polskiego pięściarza zdobycia pasa mistrza świata. Siedem lat temu w konfrontacji o  tytuł WBC, Gołota już w 95. sekundzie został znokautowany przez Brytyjczyka Lennoksa Lewisa. W kwietniu tego roku zremisował na  punkty z Chrisem Byrdem (stawką był pas IBF). Ten werdykt przedłużył panowanie amerykańskiego zawodnika.

Czy to oznacza definitywne rozstanie Gołoty z boksem? Przed walką z Ruizem bokser zapowiedział, że jeśli przegra, zakończy karierę.

Początek walki należał do Ruiza. Polak był bardzo spięty, usztywniony, prawie w ogóle nie uderzał lewym prostym, a próbował szansy w bezpośrednim prawym. Po gongu oznaczającym zakończenie tego starcia obaj pięściarze zadali ciosy. Niewiele brakowało, aby  doszło do bójki między trenerami bokserów - Samem Colonną (Gołoty) i Normanem Stone'em (Ruiza).

Wielu fachowców, m.in. dwukrotny mistrz olimpijski Jerzy Kulej, typowało, że pojedynek rozstrzygnie się w piątej-szóstej rundzie. Niespodziewanie finał sobotniej (czasu miejscowego) gali w Nowym Jorku mógł nastąpić w drugim starciu. Ruiz trafił Polaka prawym, jednak po kontrze Gołoty w szczękę, to mający latynoskie pochodzenie rywal znalazł się na deskach. Chwilę później Ruiz po  raz drugi był liczony.

Ruiz przetrzymał kryzys i w kolejnych rundach coraz konsekwentniej stosował swoją taktykę, polegającą na klinczowaniu, trzymaniu i blokowaniu Gołoty (nieprzypadkowo Amerykanin nazywany jest "zapaśnikiem"). W czwartym starciu otrzymał za to ostrzeżenie (odebrano mu jeden punkt), ale swego brzydkiego stylu boksowania, nie zmienił. Tymczasem Gołota był za mało aktywny, zdecydowanie zbyt rzadko bił ciosami prostymi z lewymi ręki, nie balansował tułowiem, często wpadał na rywala.

Na półmetku konfrontacji na punkty prowadził jeszcze bokser urodzony w Warszawie. Również za nim przemawiała statystyka - miał na koncie 78 celnych uderzeń (ciosów wyprowadzonych było 200), przy 55 Ruiza (202 próby).

W następnych rundach znów celniej bił Gołota (w sumie 152 ciosy doszły celu, przy 121 Ruiza), ale wydawało się, że to jednak Amerykanin bardziej dążył do zwycięstwa, nie mógł trafić prawym ponad lewą ręką Polaka, to próbował uderzać poniżej prawego łokcia. W dziesiątym starciu silny lewy sierpowy wylądował na  twarzy Gołoty.

Po ostatnim gongu polski pięściarz wyglądał na pewnego siebie, uśmiechał się, był przekonany, że zwyciężył. Co innego Ruiz, który nerwowo chodził po ringu, kręcąc z niedowierzaniem głową. Jeszcze bardziej zdenerwowany był jego szkoleniowiec i menedżer w jednej osobie - niezwykle impulsywny Stone, który w trakcie ósmej rundy za krytykowanie orzeczeń arbitra został odesłany z narożnika (pozostałą część walki spędził w szatni, przy ekranie telewizora). Decyzję sędziów z niedowierzaniem przyjął Gołota, który stracił prawdopodobnie ostatnią szansę na wywalczenie mistrzostwa świata.

36-letni Gołota ma na koncie 38 zwycięstw, pięć porażek i jeden remis. Młodszy o cztery lata Ruiz legitymuje się rekordem 41-5-1.

*******************

Dariusz "Tiger" Michalczewski: Szkoda, naprawdę szkoda i żal, że Gołota będąc tak blisko odebrania rywalowi pasa, nie zdołał tego uczynić. Przydałby się i  jemu, i Polsce tytuł zawodowego mistrza świata WBA w wadze ciężkiej. Wiedział jak walczy Ruiz, miał opracowaną dobrą taktykę, ale niestety, prawie nic z niej nie zrealizował i werdykt jest sprawiedliwy"

"Nieprzypadkowo Ruiz zwany jest zapaśnikiem. Styl jaki zaprezentował w nowojorskiej hali niewiele miał wspólnego z  boksem. Pojedynek był wyjątkowo brzydki. Więcej było klinczowania, trzymania i blokowania Gołoty, który całkowicie zapomniał o  polskiej szkole boksu. Nie walczył na dystans, prawie w ogóle nie  uderzał lewym prostym. A przecież potrafi, co pokazał - może nie  tak wyraźnie w ostatnich pojedynkach, ale we wcześniejszych.

Czy werdykt jest sprawiedliwy? Euforia, która wyzwoliła się zapewne w sercach polskich kibiców po tym, jak Amerykanin znalazł się na deskach i dwukrotnie był liczony, a ponadto otrzymał od  sędziego ostrzeżenie, być może przysłoniła nieco obraz całości dwunastorundowej walki. Jak się po raz drugi ją zobaczy, trochę już na chłodno, widzi się różnicę. Niestety, na niekorzyść Andrzeja, który nie był zawodnikiem dominującym nad broniącym tytułu Ruizem.

Szkoda, powtarzam szkoda, że Gołota nie potrafił postawić kropki nad i. A był już tak blisko".

Maciej Zegan, mistrz WBF w wadze lekkiej: "Trzy pierwsze rundy były bardzo dobre w wykonaniu Gołoty. Przecież w drugiej rundzie Ruiz był dwa razy liczony, a na pewno szczególnie mocno dostał za pierwszym razem, w szczękę. Zawsze takie boczne uderzenia są bardzo odczuwalne".

"Później niepotrzebnie Andrzej przyjął styl boksowania Ruiza - zamiast przepuszczać ciosy i odskakiwać, wpadał na rywala, wdawał się w szarpaninę. Poza tym w końcówce walki to Ruiz był aktywniejszy, zachował więcej sił. Gołota od pierwszego gongu był bardzo spięty"

em, pap

Czytaj też: Rocky Gołota