Drugi Małysz?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wszystko wskazuje na to, że Polskę do końca roku ogarnie Kubicomania - wystarczy, że Robert Kubica pojedzie jeszcze kilka razy tak jak w ostatnim Grand Prix Węgier, a mechanicy nie zapomną wrzucić do jego samochodu dodatkowego balastu.
Do tej pory naszym narodowym idolem był Adam Małysz. Idealnie nadawał się do tej roli, bowiem odnosił niewiarygodne sukcesy w bardzo widowiskowej dyscyplinie - w dodatku w takiej, w jakiej Polacy wcześniej zbytnio nie błyszczeli. Teraz Małysz lata już bliżej i nie zapowiada się, aby znów wystrzelił najbliższej zimy. Dlatego tym większe nadzieje w Kubicy; narodowa potrzeba posiadania sportowego idola jest wielka, a dobre wyniki w Formule 1 są do tego świetną trampoliną.

Podobną drogą do Kubicy szedł Fernando Alonso - obecny mistrz świata w Formule 1. Na razie porównywanie jego do naszego kierowcy świadczyłoby o megalomanii, ale przykład Hiszpana daje nadzieję, że nawet w kraju bez tradycji w startach w wyścigach samochodowych może narodzić się mistrz. W Hiszpanii Alonso to bohater sportowy numer 1 - mimo sukcesów tenisisty Rafaela Nadala i koszykarza Pau Gasola. W Polsce Kubica konkurencję ma dużo mniejszą - właściwe tylko w osobach Otylii Jędrzejczak i Małysza. Ciekawe, jak będzie brzmiał odpowiednik hasła "leć, Adam, leć" w przełożeniu na tory Formuły 1.