Kamień, nożyce, Internet?

Kamień, nożyce, Internet?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prasa drukowana umierała już kilka razy. Kiedy pojawiło się radio, kiedy pojawiła się telewizja i teraz, kiedy pojawił się Internet. Ta ostatnia z „chorób" wydaje się być najgroźniejsza i najtrudniejsza do zwalczenia. Nie tylko za sprawą szybkości dotarcia do odbiorcy, ale też, a może nawet przede wszystkim, za sprawą ceny. Darmowe zawsze będzie lepsze od płatnego, nawet jeśli traci się na jakości.
Z Internetem jest problem, bo nie da się go ani zepsuć, ani pokonać (no może z wyjątkiem Chin). Nie można też na nikogo zrzucić winy za działalność wyniszczającą media papierowe, gdyż światowa sieć nie ma jednego właściciela, czy też prezesa. Wszyscy razem go stworzyliśmy, więc wszyscy jesteśmy w jakimś stopniu odpowiedzialni. To m.in. nasza wina, że gazety zostały wyparte przez portale informacyjne, felietony przez blogi, wiadomości przez newsy, a dla młodego człowieka encyklopedia to papierowa wersja Wikipedii, a nie na odwrót. Jakiś czas temu przestaliśmy wysyłać listy gołębiami pocztowymi i zaczęliśmy do siebie dzwonić, potem pisać sms-y, a ostatnio „twitterować". Taki już jest świat. Idzie do przodu i stara się wymyślić takie sposoby, by było najtaniej, najszybciej i najłatwiej.

Media tradycyjne cały czas nie wiedzą jak zareagować na pojawienie się swojego nowocześniejszego i bardziej popularnego „kuzyna". Z jednej strony go krytykują i twierdzą, że obniżają poziom dziennikarstwa i języka. Z drugiej jednak strony, trochę mu zazdroszczą. Zazdroszczą szybkości reakcji, ogromnego zasięgu i tych nieograniczonych, multimedialnych możliwości. Już mało kto czeka na poniedziałkowy poranek, by dostać najnowsze wydanie codziennej gazety. Wszystko jest już znane i w dodatku na żadnej ze stron nikt nie dołączył do wiadomości filmiku z YouTube.

Papierowe gazety dostrzegły w końcu, że wojny ze swoimi internetowymi odpowiednikami nie wygrają i w większości przypadków zdecydowały się przejść na stronę wroga, albo przynajmniej udają, że przeszły. Stworzyły własne strony www i cały czas rozwijają swoją aktywność na tym polu. Przeistaczają się z organizacji wyłącznie prasowych, w informacyjno-multimedialne. Wprowadzają materiały audio i wideo oraz publikują płatne artykuły. Przy okazji stosują wszelakie zagrywki mające skusić czytelnika, by pomimo wszystko udał się do kiosku („Więcej w najnowszym numerze", „Ciąg dalszy wywiadu w marcowym wydaniu", itp.). Trudno stwierdzić jak skuteczne są te podchody i czy są one w ogóle komukolwiek potrzebne (nie licząc dziennikarzy, dla których gazeta jest głównym źródłem dochodu)? Może rzeczywiście lepiej ograniczyć się wyłącznie do Internetu i darmowych dzienników rozdawanych przechodniom, które utrzymują się wyłącznie z działalności reklamowej. Kiedyś za informację się płaciło, dziś nie ma takiej potrzeby, bo jest ona obecna wszędzie.

I niekoniecznie stracimy na jakości. Artykuły umieszczane w Internecie w znacznej mierze są tworzone przez tych samych ludzi, których teksty są również drukowane na papierze. Można więc założyć, że prezentują one podobny poziom pod względem języka oraz wartości merytorycznej. Skoro nie widać różnicy to po co przepłacać - jak retorycznie pytano nas kiedyś w reklamie proszku do prania.

Faktycznie, przepłacać nie ma sensu, tyle tylko, że widać różnicę. Dociekliwy czytelnik potrzebuje nie tylko, by dana informacja została mu przedstawiona, ale również wytłumaczona. Tego Internet nie oferuje. Łatwo pogubić się w natłoku wiadomości, które przekazywane są odbiorcy. Otrzymujemy informację bez opakowania, luzem, jak otwarty, używany produkt bez instrukcji obsługi i gwarancji. Korzystanie wyłącznie z tego medium, jest jak kupowanie butów u Wietnamczyków. Tanio, ale na własną odpowiedzialność.

Na przestrzeni ostatniego stulecia gazety zawsze wychodziły obronną ręką w pojedynkach z innymi źródłami informacji. Raz lepiej, raz gorzej, ale dalej ich puls bije. Walczyć o nie nie trzeba, bo obronią się same. Tak jak to zrobiły płyty winylowe, targi staroci i niedzielne spacery. Z nich ludzkość nigdy nie zrezygnuje, bo jest w nich odrobina romantyzmu, którego człowiek potrzebuje w dzisiejszym, coraz bardziej futurystycznym świecie. Prędzej czy później zatęsknimy do tradycyjnej prasy, tak jak zatęskniliśmy do wywoływanych zdjęć.

Co z tego, że prasa drukowana to dodatkowe koszty, nadmierna produkcja papieru i rozrzucone magazyny po łazience? Czasami przyjemnie jest przeczytać gazetę w wersji papierowej, tak po prostu, l żadna technika, nawet najlepsza aplikacja do iPhone'a nie zastąpi przewracania kartek i rozwiązanej krzyżówki na końcowych stronach.

Adam Sikora