Car jest nagi

Car jest nagi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sequel „Spalonych słońcem” okazał się spektakularną klapą. A jego reżyser Nikita Michałkow wydaje się dziś nieudanym sequelem samego siebie.

Proszę nie słuchać pierdół, które ludzie gadają, tylko uważnie oglądać moje filmy. Nie jestem szowinistą, lecz patriotą. Nikt nie zabroni mi kochać ojczyzny – mówi Nikita Michałkow, uderzając o stół dłonią z wielkim sygnetem na palcu. Powiedzieć, że jest pewny siebie, byłoby eufemizmem. Mówi stanowczo, głosem nieznoszącym sprzeciwu. Co jakiś czas tubalnie się śmieje. Najgłośniej, kiedy mówi o nieprzychylnych mu głosach: – Nie potrzebuję krytyki, sam wiem, co mam robić. Widząc, kto mnie oczernia, upewniam się, że zmierzam w dobrą stronę. Po pierwszej części „Spalonych słońcem 2” poprosiłem rodzimych pismaków, żeby oszczędzili trochę łajna na kolejną. Tą kolejną jest „Spaleni słońcem: Cytadela” właśnie wchodząca na polskie ekrany. Michałkow wrócił do nagrodzonego Oscarem filmu z 1994 r., tworząc pięciogodzinny dyptyk, który miał być dziełem jego życia. Najdroższy rosyjski film w historii, z premierą na Kremlu i budżetem szacowanym na 55 mln dolarów okazał się spektakularną klapą. Finansową i artystyczną. Krytycy nie zostawili na nim suchej nitki, widzowie nie kupili biletów. A kolejne skandale pokazały dobitnie, że car jest nagi.

Bezduszny fresk

Więcej możesz przeczytać w 50/2013 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.