Wspólnicy w zbrodni

Wspólnicy w zbrodni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rosja świętuje dzisiaj hucznie swoje zwycięstwo nad niemieckim faszyzmem. Przy tej okazji prezydent Władimir Putin dowodził, że kraje, które były areną starcia hitlerowskich Niemiec i stalinowskiej Rosji muszą honorować zwycięzców.
Nieśmiałe głosy naszych polityków przypominających, że Putin chce aby honorowano ZSRR, który wspólnie z Hitlerem napadł na Polskę, a później na Finlandię, Estonię, Litwę, Łotwę i Rumunię, to za mało. Armia Czerwona, której pomniki do dziś stoją w największych polskich miastach (np. pomnik „czterech śpiących" przy warszawskim Dworcu Wileńskim) nie była wojskiem, które kogokolwiek wyzwalało. Była to armia, która w 1939 r. rozstrzeliwała polskich żołnierzy, gwałciła polskie kobiety (np. we Lwowie) i grabiła obywateli II RP ze wszystkiego co mieli. Później było jeszcze gorzej. W styczniu 1945 r. gdy „wyzwalała" Kraków od Niemców bohaterscy żołnierzy Armii Czerwonej gwałcili już także małe dziewczynki.

45 lat komunistycznej propagandy sprawiło, że Polacy dziś obojętnie przechodzą nad honorowaniem sił zbrojnych bandyckiego państwa jakim było ZSRR. Owi bohaterowie Putina mordowali nie tylko patriotów polskich walczących o niepodległą Polskę z bronią w ręku, ale także zwykłych obywateli, którzy mieli pecha mieć np. ładny zegarek (towar szczególnie deficytowy w ZSRR) czy prostą biżuterię.

Pora zrobić to samo co Estończycy i zlikwidować ostatnie ślady radzieckiej okupacji w Polsce. To, że dwa bandyckie kraje: hitlerowskie Niemcy i stalinowska Rosja uczyniły sobie z Polski pole bitwy nie oznacza, że my mamy wystawiać pomniki zwycięzcom tej wojny gangów. Szczególnie, że po wykończeniu Niemców Armia Czerwona zabrała się za mordowanie polskich patriotów.