Azja wita Ukrainę

Dodano:   /  Zmieniono: 
22 listopada 2004 roku będzie historyczną datą. To dzień, w którym granica Europy z Azją przesunęła się z gór Uralu nad polsko-ukraińskie pogranicze.
Co Ukraińcom dały tysiące międzynarodowych obserwatorów głosowania? Co Ukraińcom dało oburzenie zachodnich społeczności i polityków? To samo co kilka tygodni wcześniej Białorusinom, kiedy "wybierali" Łukaszenkę swoim dożywotnim dyktatorem. To samo, czyli nic. Bezczynność, a później bezsilność zachodniego świata wobec bezczelnych fałszerstw na Ukrainie wzbudza jeszcze większą wściekłość niż samo oszustwo. Bo czyż tego samego błędu co dziś Europa nie uczyniła już pół wieku wcześniej w Jałcie i Poczdamie?

Czy nie uznanie wyników wyborów przez kolejne ukraińskie miasta cokolwiek zmieni? Prawdopodobnie nie. Taki sam efekt przyniesie ewentualne nie uznanie wyników głosowania przez Unię Europejską. Zerwanie stosunków dyplomatycznych z Ukrainą? Wprowadzenie sankcji gospodarczych? Na to Europie zabraknie odwagi. A i tak efekt byłby mizerny. Mafijnemu układowi stworzonemu przez Kuczmę, Janukowycza i ukraińskich oligarchów Renata Achmetowa czy Wiktora Pińczuka nie chodzi o dobro kraju a  jedynie o utrzymanie status quo: wysysania zysków z rządzonego przez nich Zagłębia Donieckiego.

Co teraz czeka Ukrainę? Czy jest szansa na bezkrwawa rewolucję i przejęcie władzy przez opozycję, jak stało się to niedawno w Gruzji. Raczej nie. Kijowski Plac Niepodległości prędzej zamieni się w drugi Tiananmen. Już dziś szefowie ukraińskich resortów siłowych ostrzegli opozycję, że państwo dysponuje dostatecznymi siłami, by "szybko i zdecydowanie" położyć kres bezprawiu. Jeśli władza nie bała się mordować pojedynczych osób, jak na przykład niezależnego dziennikarza Grigorija Gongadze, to czy powstrzyma się przed wytoczeniem czołgów przeciwko tysiącom? Tym bardziej, że śmierć jednego człowieka jest tragedią, lecz gdy giną miliony - są to tylko liczby.

Sergiusz Sachno