Państwo nas niańczy czy tyranizuje?

Państwo nas niańczy czy tyranizuje?

Człowiekowi niepalącemu trudno podejść do kiosku wobec takich obrazów, nie rozumiem też, dlaczego palacze są na nie skazani. To efekt unijnych regulacji, choć państwa mają pewną dowolność w ich wdrażaniu. Natomiast za słuszne uważam umieszczanie na paczkach napisów ostrzegawczych. To informacja, szkodliwe produkty powinny ją zawierać. Ale zdjęcia to już znęcanie się. Problemy z regulacjami palenia papierosów są, tylko leżą gdzie indziej. Ponieważ mamy narzucony przez polityków model dominującej państwowej służby zdrowia, z obowiązkowymi składkami, za problemy zdrowotne palaczy wynikające z nałogu płacą również niepalący. Bo wysokość składki nie zależy od troski o swoje zdrowie. Tymczasem, jeśli ktoś ubezpiecza się indywidualnie na życie, jedno z pierwszych pytań, na jakie musi odpowiedzieć, dotyczy właśnie palenia tytoniu. Pozytywna (może raczej negatywna?) odpowiedź otwiera drogę do podniesienia składki.

Gdybyśmy mieli rynkowy system ochrony zdrowia, prawdopodobnie palacze płaciliby wyższe składki, co byłoby sprawiedliwe i motywowałoby do walki z nałogiem. – Rzucanie palenia jest łatwe – mówił Mark Twain – robiłem to już wiele razy. Kolejną kwestią jest palenie w miejscach publicznych. W Polsce trzeba uważać, aby, idąc ulicą, nie nadziać się na trującą chmurę dymu tytoniowego, wypuszczaną w ruchu przez innego przechodnia. To samo dotyczy wejść do wielu budynków, przy których trzeba wstrzymywać oddech. Państwo nie chroni wystarczająco niepalących przed trującymi wyziewami, za to uprzykrza życie palaczom, którzy innym nie szkodzą. Coś pomiędzy niańczeniem i tyranią. Niestety, kiedy państwo zaczyna być w jakimś obszarze aktywne, efekty bywają… właśnie takie.

Więcej możesz przeczytać w 20/2017 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.