Jest areszt dla "Cygana"

Jest areszt dla "Cygana"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jan Z., ps. Cygan, który miał dostarczyć broń zastrzelonemu we wtorek w policyjnej akcji Michałowi Gruszczyńskiemu, podejrzewanemu o zabójstwo dwóch braci z Wołomina, zostanie aresztowany - zdecydował Sąd Rejonowy Warszawa-Praga. Prokuratura zarzuca mu nielegalne posiadanie broni.

Jak poinformowała rzeczniczka praskiej prokuratury okręgowej Renata Mazur, "Cygan" trafi do aresztu na dwa miesiące. Za nielegalne posiadanie broni grozi mu do ośmiu lat więzienia.

Pierwszy z braci, 21-letni Dariusz Cz., został zastrzelony pod koniec lutego w pubie w Wołominie. Drugi, 29-letni Robert Cz., zginął w sobotę od strzału w głowę na cmentarzu, na którym pochowano pierwszego z braci.

Jan Z. został zatrzymany już po zabójstwie pierwszego z braci. Prowadząca wówczas śledztwo prokuratura wołomińska nie zdecydowała się jednak na przedstawienie mu zarzutów i po przesłuchaniu w charakterze świadka został zwolniony.

O zaniechaniach wołomińskiej prokuratury, w tym także o wypuszczeniu Z., mówił dziennikarzom m.in. brat zabitych mężczyzn Mariusz Cz. Po jego wypowiedziach zarówno minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, jak i komendant główny policji Konrad Kornatowski polecili przeprowadzić kontrole działań prokuratury i policji. Ich efektem są dymisje zastępcy praskiego prokuratora okręgowego, wołomińskiego prokuratora rejonowego i zawieszenie w czynnościach zastępcy naczelnika wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw KSP.

Podejrzewany o te zabójstwa Gruszczyński był poszukiwany przez cztery doby. We wtorek policjanci zauważyli go i rozpoznali na stacji benzynowej na warszawskiej Pradze Południe. Gdy chcieli go zatrzymać, wyciągnął pistolet maszynowy - wtedy zaczęli strzelać. Gruszczyński zginął na miejscu.

Jak wyjaśniał rzecznik komendanta stołecznego policji Mariusz Sokołowski, rejon ten był obserwowany przez funkcjonariuszy stołecznych i z CBŚ, ponieważ było to jedno z miejsc, w którym mógł ukrywać się poszukiwany.

Także niektórzy okoliczni mieszkańcy przyznają, że widzieli tam już wcześniej Gruszczyńskiego. W mediach pojawiły się informacje, że mógł zostać namierzony dzięki temu, że miał przy sobie telefon komórkowy, ale policja tego nie potwierdza.

Obecnie - jak powiedziała PAP rzeczniczka komendanta głównego policji Danuta Wołk-Karaczewska - analizowane są i badane ślady kryminalistyczne zabezpieczone na miejscu. Policjanci ustalają, czy broń, którą miał przy sobie Gruszczyński, użyta była w innych przestępstwach i skąd miał ładunki wybuchowe. Sprawdzają także, czy ktoś mu pomagał.

ab, pap