Z kablem lepiej (czasami)

Z kablem lepiej (czasami)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prąd bez kabla zasilającego, za to wykorzystujący zjawisko rezonansu, to nie do końca pomysł naukowca z amerykańskiego MIT. Takie rozwiązania testowano od wielu lat, nie po to, by zasilać laptopa siedząc na kanapie, ale by uwolnić od plątaniny kabli. ciężko chorych pacjentów, dla których każdy ruch to ryzyko zerwania któregoś z nich i wszczęcia alarmu, bo np. EKG wskazuje, że zatrzymało się serce.
Ile razy pracująca na oddziale intensywnej terapii pielęgniarka może biec do pacjenta, któremu odłączył się jeden z czujników? Czy za którymś razem, nie zignoruje prawdziwego alarmu, biorąc go za falszywy?

Naukowcy od wielu lat pracowali nad takim rozwiązaniem, które pozwoliłoby na odbieranie sygnałów elektrycznych od przyklejonych do ciała pacjenta czujników. Próbowali i niestety  im się nie udało, bo obrana przez nich metoda nie była wystarczająco czuła. W efekcie sygnały z kilku czujników EKG i np. pulsoksymetru (urządzenia służącego do pomiaru natlenienia krwi) nakładały się na siebie. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że to dyskwalifikowało urządzenie w takim miejscu jak szpital.

W przypadku zasilania żarówki, laptopa czy telefonu komórkowego sytuacja jest zupełnie inna. Tutaj nie ma różnych sygnałów i różnych częstotliwości, jest jedna. Stąd rozwiązanie jakie obrano w MIT jest zapewne mniej skomplikowane od tych jakie próbowano wprowadzić  wcześniej.

A swoją drogą prąd bez kabli to swoista ironia losu. Chcąc być bardziej niezależni, mobilni i wolni, wyposażamy komputer w urządzenie, które pozwoli zabierać go nawet… do wanny. Na kablu, był przynajmniej zakotwiczony w okolicy biurka. Dzisiaj uwolniony od kabla może być wszędzie. I nie ma już wymówki. Maila, czy tekst można przecież wysłać siedząc nawet na ławce w parku. Podobnie z bezprzewodowym internetem. O "wyzwalających" telefonach komórkowych już nie wspomnę.