Co z podwyżkami dla nauczycieli? Morawiecki zabrał głos

Co z podwyżkami dla nauczycieli? Morawiecki zabrał głos

Mateusz Morawiecki w nowym spocie
Mateusz Morawiecki w nowym spocie Źródło:Facebook / Mateusz Morawiecki
Nie milkną echa po zamieszaniu wokół podwyżek dla nauczycieli. Po Związku Nauczycielstwa Polskiego i resorcie edukacji głos w sprawie postanowił zająć były premier.

Po tym, jak przez media przetoczyła się wypowiedź wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, w sieci wybuchła burza. – Jestem wściekła – w ten sposób Urszula Woźniak skomentowała obiecane przez rząd podwyżki dla nauczycieli. Miały wynieść co najmniej 30 proc., ale też nie mniej niż 1,5 tys. zł. Pieniądze już zostały zapisane w budżecie. A ustawa czeka na podpis prezydenta.

Jak zwykle w takich przypadkach diabeł tkwi jednak w szczegółach. Okazało się, że podwyżki nie dotyczą realnych wynagrodzeń, tylko tych uśrednionych, czyli razem ze wszelkimi nauczycielskimi dodatkami za pracę. Podwyżki nie wyniosą więc minimum 1,5 tys. zł, tylko będą się przedstawiać następująco:

  • 4 908 tys. zł brutto (wzrost o 1218 zł brutto) dla nauczycieli początkujących z tytułem magistra
  • 5 057 zł brutto (wzrost o 1167 zł brutto) dla nauczyciel mianowanego z tytułem magistra
  • 5915 zł brutto (wzrost o 1365 zł brutto) dla nauczyciela dyplomowanego z tytułem magistra

Czytaj też:
NIK chciał złożyć zawiadomienie do prokuratury na Morawieckiego i Dworczyka. Sekretarka nie wysłała dokumentu

Resort Barbary Nowackiej komentuje

Ministerstwo edukacji wydało w tej sprawie komunikat. Broni się tłumacząc, że wynagrodzenie nauczyciela jest „wieloskładnikowe”. „Nie składa się tylko z wynagrodzenia zasadniczego. Nauczyciele uprawnieni są do różnych dodatków. Część z tych dodatków na mocy ustaw i innych aktów prawnych powiązana jest z wynagrodzeniem zasadniczym. Wzrost wynagrodzenia zasadniczego automatycznie powoduje wzrost wartości niektórych innych składników wynagrodzenia nauczycieli” – czytamy w komunikacie resortu Barbary Nowackiej.

„Zapowiadając wzrost wynagrodzenia nauczycieli o 30 proc., nie mniej niż o 1500 zł brutto, brano pod uwagę ogólną płacę otrzymywaną przez nauczycieli (we wszystkich składnikach), a nie tylko wynagrodzenie zasadnicze – jeden element tego wynagrodzenia. Aby wypełnić to zobowiązanie, nauczycielom początkującym zapewniono wzrost wynagrodzenia o 33%” – stwierdzono.

Zdaniem minister Nowackiej, rząd dotrzymał słowa. „Od 1 stycznia 2024 średnie, wynikające z Karty Nauczyciela wynagrodzenie dla początkującego wzrasta o 1577 zł, dla mianowanego o 1720 zł, a dyplomowanego o 2198 zł. 33 i 30%” — poinformowała. „W 8 lat nie dali tyle łącznie. Chyba że samym sobie” – podsumowała dokonania poprzedniego rządu.

Morawiecki zabrał głos

Do całego zamieszania odniósł się również Mateusz Morawiecki.

– Rozporządzenie płacowe dla nauczycieli rozczarowało szkolne kadry, które zaufały przedwyborczym obietnicom Koalicji Obywatelskiej. Powody do oburzenia mają szczególnie wszyscy nauczyciele mianowani. – napisał w swoich mediach społecznościowych były premier.

– Okazuje się, że szumnie zapowiadane podwyżki dla nauczycieli będą niższe, niż obiecane i obejmą średnie kwoty bazowe, zamiast realnych płac. Miało być minimum 1500 zł więcej wynagrodzenia zasadniczego dla każdego i podwyżki o minimum 30% – a jest… obcięcie godzin. – dodał.

Jego zdaniem jedyne, co dostaną nauczyciele to to, co zagwarantował im rząd Prawo i Sprawiedliwość jeszcze w zeszłym roku. – Nawet zaangażowany politycznie ZNP nie kryje swojej wściekłości – pisze Morawiecki.

– My nie składaliśmy pustych obietnic – po prostu konsekwentnie staraliśmy się podwyższać wynagrodzenia na ile było to możliwe. Składanie obietnic bez pokrycia stało się domeną rządzącego dzisiaj obozu. Rolą opozycji jest rozliczanie rządzących ze złożonych obietnic. Będziemy to konsekwentnie robić. – dodał na koniec.

Czytaj też:
Nowe doniesienia ws. Przemysława Czarnka. PiS powierzy mu ważną funkcję?
Czytaj też:
Morawiecki apeluje do rządu: Nie marnujmy czasu

Źródło: Wprost