Tę historię znają wszyscy. 19-letnia Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 r. Gdańszczanka bawiła się ze znajomymi w Dream Clubie w Sopocie, pokłóciła się ze znajomymi i ruszyła pieszo w stronę domu. Telefon Iwony rozładował się około godz. 3:49. Ostatnie nagranie, na którym ją widać, pochodzi z kamery przy wejściu na plażę nr 63 w Gdańsku Jelitkowie. Kamera zarejestrowała zaginioną o godz. 4:12.
Do dziś nie wiadomo, co ją tak rozjuszyło, a znajomi zasłaniali się niepamięcią. Wątek kłótni jest jednym z najbardziej tajemniczych w tej sprawie. Po dwóch latach pracy nad książką dziennikarze śledczy Mikołaj Podolski i Marta Bliska uważają, że największa tajemnica to wydarzenia z klubu Banana Beach, który Iwona mijała po drodze do domu.
Zaginięcie Iwony Wieczorek. Wątki sprawy spotykają się w tym klubie
– Dla mnie i Marty Bilskiej teraz największą tajemnicą jest, dlaczego Iwona nie weszła do klubu, który nazywał się Banana Beach. To była duża imprezownia na plaży w Gdańsku. Nie cieszyła się dobrą renomą. Według naszych ustaleń Banana Beach wiąże się z czterema wątkami sprawy i może być ważniejszy niż Dream Club. Iwona wcześniej bywała tam nieraz i był to jeden z ulubionych barów jej towarzystwa. Wszystko wskazuje na to, że przeszła niedaleko niego około 3-4 minuty przed tym, jak nagrała ją kamera przy wejściu 63 – mówi autor.
To właśnie z tego klubu pochodzi nagranie udostępnione przez policję w 2017 roku, czyli 7 lat po zaginięciu Iwony. Widać na nim mężczyznę z ręcznikiem.
Ale potencjalnych wątków zaginięcia jest więcej.
– Tej nocy w klubie bawili się jej znajomi. Iwona próbowała się do nich dodzwonić po wyjściu z Dream Clubu. Co więcej, będąc w Sopocie, dowiedziała się, że w Banana Beach był Patryk, jej największa miłość. Wydaje się nieprawdopodobne, że nie zahaczyła o to miejsce. Wszelkie ustalenia dowodowe wskazują, że tam nie weszła. Możemy tylko gdybać w naszych hipotezach, że nie znalazła się w środku, bo np. spotkała kogoś przed wejściem – dodaje.
Zastanawia jeszcze coś innego.
– Ci sami znajomi, którzy byli w Banana Beach, tuż po przejściu Iwony przy tym lokalu zaczęli wydzwaniać do siebie nawzajem oraz do innego kolegi, z którym po drodze sms-owała. Mniej więcej o 4:14 zaczęli skrzykiwać się telefonicznie do wyjścia. To coś dziwnego, bo o tej porze nie było tam już wielu osób. Nie wiemy, czemu tych 8 osób do siebie dzwoniło, skoro byli na miejscu. Później się rozdzielili. Próbowaliśmy się z tymi ludźmi kontaktować, ale odbijaliśmy się jak od ściany. Znajomi w zeznaniach nie potrafili przypomnieć sobie faktów dotyczących tej nocy. Przez kilka tygodni staraliśmy się ustalić, kto bawił się w tym klubie. Myślę, że nam się udało – opowiada autor.
Dziennikarzom udało się dowiedzieć, że na polecenie prokurator prowadzącej wówczas sprawę policja zabezpieczyła zapis kamer z Banana Beach. – Prokurator też podejrzewała, że ma to znaczenie. Ale nie ma zabezpieczonego nagrania z całej nocy. Z tego wynikają różne niejasności. Do końca nie wiemy, co działo się przez cały wieczór – mówi.
Śledczy próbowali odtworzyć trasę powrotu znajomych na bazie logowania ich komórek, ale było to bardzo trudne. – Jedna osoba przez cały wieczór jej nie użyła, w przypadku innej osoby nie wiadomo, czy to była jej jedyna komórka – mówi Mikołaj Podolski.
