Tajemnica zaginięcia Iwony Wieczorek. Dziennikarze wskazują ten trop

Tajemnica zaginięcia Iwony Wieczorek. Dziennikarze wskazują ten trop

Performance zorganizowany rok po zaginięciu Iwony Wieczorek,17.07.2011 r. Matka Iwony przeszła wówczas tę samą trasę, którą podążała jej córka, aż do zejścia na plażę nr 63 w gdańskim  Brzeźnie
Performance zorganizowany rok po zaginięciu Iwony Wieczorek,17.07.2011 r. Matka Iwony przeszła wówczas tę samą trasę, którą podążała jej córka, aż do zejścia na plażę nr 63 w gdańskim Brzeźnie Źródło: Newspix.pl / Michał Fludra
– W toku naszych prac na największą zagadkę zaginięcia Iwony Wieczorek wyrosła kwestia szemranego klubu Banana Beach. Łączy się z czterema wątkami tej sprawy i być może tkwi tam klucz do jej rozwiązania – „Wprost” mówi Mikołaj Podolski, który wraz z Martą Bilską napisał książkę „Zaginiona Iwona Wieczorek. Koniec kłamstw”. – Są w niej setki nowych informacji i myślę, że po jej przeczytaniu spojrzenie na sprawę się zmieni – dodaje.

Tę historię znają wszyscy. 19-letnia Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 r. Gdańszczanka bawiła się ze znajomymi w Dream Clubie w Sopocie, pokłóciła się ze znajomymi i ruszyła pieszo w stronę domu. Telefon Iwony rozładował się około godz. 3:49. Ostatnie nagranie, na którym ją widać, pochodzi z kamery przy wejściu na plażę nr 63 w Gdańsku Jelitkowie. Kamera zarejestrowała zaginioną o godz. 4:12.

Do dziś nie wiadomo, co ją tak rozjuszyło, a znajomi zasłaniali się niepamięcią. Wątek kłótni jest jednym z najbardziej tajemniczych w tej sprawie. Po dwóch latach pracy nad książką dziennikarze śledczy Mikołaj Podolski i Marta Bliska uważają, że największa tajemnica to wydarzenia z klubu Banana Beach, który Iwona mijała po drodze do domu.

Zaginięcie Iwony Wieczorek. Wątki sprawy spotykają się w tym klubie

– Dla mnie i Marty Bilskiej teraz największą tajemnicą jest, dlaczego Iwona nie weszła do klubu, który nazywał się Banana Beach. To była duża imprezownia na plaży w Gdańsku. Nie cieszyła się dobrą renomą. Według naszych ustaleń Banana Beach wiąże się z czterema wątkami sprawy i może być ważniejszy niż Dream Club. Iwona wcześniej bywała tam nieraz i był to jeden z ulubionych barów jej towarzystwa. Wszystko wskazuje na to, że przeszła niedaleko niego około 3-4 minuty przed tym, jak nagrała ją kamera przy wejściu 63 – mówi autor.

To właśnie z tego klubu pochodzi nagranie udostępnione przez policję w 2017 roku, czyli 7 lat po zaginięciu Iwony. Widać na nim mężczyznę z ręcznikiem.

Ale potencjalnych wątków zaginięcia jest więcej.

– Tej nocy w klubie bawili się jej znajomi. Iwona próbowała się do nich dodzwonić po wyjściu z Dream Clubu. Co więcej, będąc w Sopocie, dowiedziała się, że w Banana Beach był Patryk, jej największa miłość. Wydaje się nieprawdopodobne, że nie zahaczyła o to miejsce. Wszelkie ustalenia dowodowe wskazują, że tam nie weszła. Możemy tylko gdybać w naszych hipotezach, że nie znalazła się w środku, bo np. spotkała kogoś przed wejściem – dodaje.

Zastanawia jeszcze coś innego.

– Ci sami znajomi, którzy byli w Banana Beach, tuż po przejściu Iwony przy tym lokalu zaczęli wydzwaniać do siebie nawzajem oraz do innego kolegi, z którym po drodze sms-owała. Mniej więcej o 4:14 zaczęli skrzykiwać się telefonicznie do wyjścia. To coś dziwnego, bo o tej porze nie było tam już wielu osób. Nie wiemy, czemu tych 8 osób do siebie dzwoniło, skoro byli na miejscu. Później się rozdzielili. Próbowaliśmy się z tymi ludźmi kontaktować, ale odbijaliśmy się jak od ściany. Znajomi w zeznaniach nie potrafili przypomnieć sobie faktów dotyczących tej nocy. Przez kilka tygodni staraliśmy się ustalić, kto bawił się w tym klubie. Myślę, że nam się udało – opowiada autor.

Dziennikarzom udało się dowiedzieć, że na polecenie prokurator prowadzącej wówczas sprawę policja zabezpieczyła zapis kamer z Banana Beach. – Prokurator też podejrzewała, że ma to znaczenie. Ale nie ma zabezpieczonego nagrania z całej nocy. Z tego wynikają różne niejasności. Do końca nie wiemy, co działo się przez cały wieczór – mówi.

Śledczy próbowali odtworzyć trasę powrotu znajomych na bazie logowania ich komórek, ale było to bardzo trudne. – Jedna osoba przez cały wieczór jej nie użyła, w przypadku innej osoby nie wiadomo, czy to była jej jedyna komórka – mówi Mikołaj Podolski.

Źródło: Wprost