Ilu Baracków Obama jest na Naszej klasie?

Ilu Baracków Obama jest na Naszej klasie?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeśli te wybory rzeczywiście przyniosą zmianę, w znacznej mierze stanie się to dzięki wykorzystaniu do politycznych celów cyberprzestrzeni. Obie partie zauważyły wzrost znaczenia Internetu jako narzędzia komunikacji i zdobywania informacji, co przełożyło się na konkretne działania. Skrzynki pocztowe zalewane są mailami z obu sztabów wyborczych. Barack Obama i John McCain obecni są na serwisach w rodzaju Facebooka czy MySpace. Obaj kandydaci uruchomili własne platformy społecznościowe: McCainSpace (www.johnmccain.com/McCainSpace/) i My.BarackObama (http://my.barackobama.com). Wybory dały o sobie znać nawet w świecie World of Warcraft: McCaina popierają ludzie i krasnoludy, a Obama ma zwolenników wśród orków i trolli.

W bitwie o serca internautów zdecydowanym zwycięzcą jest jednak tylko jeden kandydat - Barack Obama. Można wymienić kilka powodów jego dominacji. Po pierwsze, większość użytkowników Internetu – ludzi młodych, z większych miast i dobrze wykształconych – stanowi naturalny elektorat Partii Demokratycznej. Po drugie, Obama wybrał promowanie się w cyberprzestrzeni już na samym początku swojej kampanii, gdy nie mógł liczyć na tradycyjne poparcie. Przypomnijmy, że faworytką wśród Demokratów była wówczas Hillary Clinton. Po trzecie wreszcie, sam Obama wydaje się, w przeciwieństwie do McCaina, naprawdę kompetentny w dziedzinie komputerów i globalnej sieci. Zdjęcia senatora z Illinois pochylającego się nad najnowszym modelem Macintosha nie należą do rzadkości. Tymczasem McCain z rozbrajającą szczerością przyznał się, że jest komputerowym analfabetą, co oczywiście wykorzystali przeciwnicy.

Liczby mówią same za siebie. Na Facebooku demokratyczny kandydat gromadzi ponad 2 mln 400 tys. zwolenników, więcej niż Michael Phelps, nowy film o Batmanie czy Coca Cola. McCain z zaledwie 624 tys. fanów ustępuje miejsca jajku-niespodziance i Jasiowi Fasoli, zachowując jednak przewagę nad Osłem ze Shreka. Grupa „John McCain for President" skupia nieco ponad 78 tys. członków. Grupa Baracka Obamy to ponad 877 tys. z ambicją dobicia do miliona. McCain na Facebooku zdobył zaledwie 438 dolarów na kampanię. Obama prawie 19 tys.

Na innych portalach przewaga Demokratów również jest uderzająca. Przykładowo na MySpace Obama ma prawie 840 tys. znajomych, McCain – tylko 218 tys. Kanał filmowy Baracka Obamy na YouTube ma ponad 115 tys. subskrybentów, podczas gdy reklamówki wyborcze McCaina ogląda regularnie zaledwie niecałe 29 tys. internautów. Jeden z segmentów oficjalnej strony Obamy nosi nazwę „Obama Everywhere" i zawiera odnośniki do 16 różnych serwisów społecznościowych.

Oprócz starań sztabów wyborczych dołączyli się też sympatycy Obamy z całego świata. Fanowskie produkcje w rodzaju „Obama Girl", piosenki „Yes We Can" czy „Wassup 2008" z miejsca stały się hitami cyberprzestrzeni. Po stronie McCaina nie ma niczego, co byłoby tak popularne. Maile-łańcuszki, sugerujące, że Obama jest muzułmaninem bądź zamierza wytępić białą rasę, raczej nie są specjalnym powodem do dumy.

Gorączka przedwyborcza za sprawą fanów obu stron trafiła również nad Wisłę. Na Naszej Klasie występuje czterech Baracków Obama – z Honolulu, Illinois, Waszyngtonu i ogólnie USA, a także obecne jest konto koła sympatyków w Polsce. John McCain może pochwalić się tylko profilem popierającej go Polonii, który ma kilka razy mniej znajomych od kandydata Demokratów. W największym polskim serwisie nie są obecni ani Joe Biden, ani Sarah Palin.

Zaangażowanie się w serwisy społecznościowe może być także bronią obosieczną. Świadczy o tym stworzony przez aktywistów republikańskich fikcyjny serwis BarackBook (www.barackbook.com). Na stronie, do złudzenia przypominającej prawdziwego Facebooka, kandydat Demokratów jest otoczony wianuszkiem „podejrzanych" znajomych: terrorystów, radykalnych pastorów czy rekinów finansjery odpowiedzialnych za obecny kryzys. Kolejna strona pod zwodniczą nazwą Meet Barack Obama (www.meetbarackobama.com) poświęcona jest ukazaniu „prawdziwego oblicza" faworyta wyborów. Można tam znaleźć kolekcję wpadek i sprzecznych wypowiedzi czarnoskórego senatora, najsmakowitsze cytaty z Joego Bidena oraz wyliczenia, ile rewolucyjne pomysły Obamy w sferze socjalnej będą kosztować naród.

Warto podkreślić, że Obama nie osiągnął tak wysokiego poparcia społecznego tylko dzięki Internetowi, w odróżnieniu od Rona Paula - libertariańskiego kongresmena z Teksasu, który ubiegał się o nominację Partii Republikańskiej. Paul oparł swoją kampanię na obecności w cyberprzestrzeni i wpłatach od indywidualnych wyborców w większym stopniu niż Obama. W efekcie ze wszystkich kandydatów, to właśnie on był najczęściej wyszukiwany w Google’u, a „bomby pieniężne" jego zwolenników w ciągu jednego dnia pobiły rekordy wszechczasów w szybkości zbierania funduszy. Mimo to Paul, pozbawiony dostępu do tradycyjnych mediów, nie był w stanie zgromadzić pieniędzy na poważną kampanię, i w prawyborach się nie liczył. Sukces Obamy nie jest więc spowodowany wyłącznie entuzjazmem sieciowych zwolenników, ale także tym, że kandydat Demokratów ma za sobą poparcie establishmentu, któremu zawdzięcza wydane na kampanię grube miliony.