Chiny: Egzekucja Brytyjczyka

Chiny: Egzekucja Brytyjczyka

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Nie bacząc na apele międzynarodowe, w Chinach stracono we wtorek rano w Urumczi, w Regionie Autonomicznym Sinkiang (Xinjiang), 53-letniego Brytyjczyka, skazanego w 2008 roku na karę śmierci za przemyt narkotyków. Była to pierwsza od pół wieku egzekucja obywatela kraju europejskiego w Chinach. Mężczyzna miał w Polsce rodzinę.
Egzekucję mającego związki z Polską Akmala Shaikha, który najprawdopodobniej cierpiał na zaburzenia psychiczne, potępiła Wielka Brytania. Zarówno władze w Londynie, jak i organizacje broniące praw człowieka do ostatniej chwili bezskutecznie apelowały o jego ułaskawienie. "W najostrzejszych słowach potępiam egzekucję Akmala Shaikha; jestem wstrząśnięty i rozczarowany, że nasze wytrwałe apele o łaskę nie zostały rozpatrzone. Szczególnie niepokoi mnie to, że nie skontrolowano stanu zdrowia psychicznego skazańca" - napisał w wydanym we wtorek rano oświadczeniu premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown.

Stracenie Brytyjczyka potępiła Unia Europejska

"W najbardziej stanowczych słowach UE potępia wykonanie egzekucji na Akmalu Shaikhu. UE głęboko ubolewa nad faktem, że Chiny nie posłuchały wielokrotnych wezwań ze strony Unii Europejskiej i jednego z jej państw członkowskich, by orzeczenie kary śmierci wobec pana Shaikha było zamienione" - brzmi oświadczenie szwedzkiego przewodnictwa. W związku z wykonaniem egzekucji brytyjskie MSZ wezwało we wtorek chińską ambasador w Londynie Fu Ying. Wcześniej rzeczniczka chińskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Jiang Yu broniła słuszności wykonania kary śmierci, wskazując, że przemyt narkotyków jest ciężką zbrodnią. Skrytykowała też stanowisko premiera Browna. "Wyrażamy zdecydowane niezadowolenie i sprzeciw wobec brytyjskiego oskarżenia" - powiedziała Jiang na konferencji prasowej. Wyraziła zarazem nadzieję, że sprawa ta nie zaszkodzi stosunkom chińsko-brytyjskim i zaapelowała do Londynu, by nie tworzył żadnych "przeszkód" dla lepszych stosunków.

Zastępca rzecznika prasowego polskiego MSZ Grzegorz Jopkiewicz poinformował we wtorek w TVN24, że polska ambasada w Pekinie przyłączyła się w ramach współpracy konsularnej ambasad państw UE do wszystkich akcji i próśb o darowanie życia Shaikhowi. Dodał, że obecnie polski MSZ nie rozważa wystosowania żadnych apeli w tej sprawie.

"Chiny zademonstrowały swój stosunek do standardów Starego Kontynentu"

Egzekucję potępiła organizacja praw człowieka Amnesty International, która skrytykowała stosunek polskiego rządu do tej sprawy. AI wskazała, że Brytyjczyka stracono "w czasie obowiązywania moratorium na wykonywanie kary śmierci na świecie, uchwalonego na forum ONZ, za którym Polska wraz z całą UE głosowała w grudniu 2008 roku". Wojciech Makowski z polskiej sekcji organizacji zaznaczył, że "kara śmierci jest okrutna, nieludzka i poniżająca". "Jako taka nigdy nie może być uznana za sprawiedliwą" - dodał. Organizacja zwróciła uwagę, że w sprawie Shaikha zaszły dwie dodatkowe przesłanki, dla których kara śmierci nie powinna być wykonana: dokonał on przestępstwa bez użycia przemocy oraz - według kilku niezależnych źródeł - był psychicznie chory. W opinii Adama Bodnara z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, wykonując egzekucję na obywatelu europejskiego państwa Chiny zademonstrowały światu swój stosunek do standardów Starego Kontynentu. Zdaniem Bodnara pojawiające się w mediach wypowiedzi polskich urzędników dowodzą, że władze niewiele wiedziały o problemie. "Nie było widać zaangażowania naszego MSZ w tej sprawie" - zwrócił uwagę.

Miał zaburzenia psychiczne

Także rodzina straconego Brytyjczyka podawała jego winę w wątpliwość argumentując, że skazaniec cierpiał na zaburzenia psychiczne. Shaikh został aresztowany w 2007 roku w Urumczi, a w 2008 roku skazany po półgodzinnym procesie za przemyt 4 kilogramów heroiny. Mężczyzna miał w Wielkiej Brytanii troje dzieci. Jego małżeństwo rozpadło się i w 2001 roku mężczyzna przyjechał do Polski; w związku z Polką miał jeszcze dwoje dzieci. W Polsce stan zdrowia psychicznego Shaikha pogorszył się. Mężczyzna skończył jako bezdomny i zainteresowały się nim lokalne gangi - pisał w poniedziałek "Scotland Herald".

Ich członkowie mieli obiecać mu karierę muzyczną w Chinach pod warunkiem, że będzie towarzyszył im w podróży do tego kraju. Następnie - według wersji samego Shaikha - na lotnisku powiedziano mu, że w samolocie jest tylko jedno miejsce i gangsterzy zachęcili go, by poleciał do Chin sam, przewożąc wręczoną mu walizkę. W 2005 roku lubelska prokuratura prowadziła śledztwo, które miało ustalić, czy Shaikh nie był członkiem zorganizowanej grupy terrorystycznej. Śledztwo wszczęła Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego po tym, gdy mężczyzna, następnego dnia po ataku terrorystycznym w Londynie w lipcu 2005 roku, wysłał do dwóch osób sms: "Mam nadzieję, że oglądałeś wiadomości. To jest moja robota. Teraz wszyscy zrozumieją, kim są muzułmanie i czym jest dżihad".

Śledztwo umorzono w 2005 roku - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie Beata Syk-Jankowska. Wówczas prokuratura informowała, że miała do czynienia z człowiekiem "rozchwianym emocjonalnie". Prokuratura skierowała natomiast do sądu w Lublinie akt oskarżenia przeciwko Shaikhowi, któremu zarzuciła kierowanie gróźb karalnych w stosunku do byłej partnerki. To postępowanie też zostało umorzone, bo kobieta wycofała wniosek o ściganie.

PAP, dar