Konfesjonał Kołodki

Konfesjonał Kołodki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dzięki abolicji rządu Berlusconiego do Włoch wróciło niedawno prawie 60 mld euro. Ile wróci do Polski?
Jeśli zaledwie jedna dziesiąta pieniędzy ukrytych przez Polaków przed urzędami skarbowymi w szarej strefie - w kraju bądź na zagranicznych kontach - zostanie ujawniona dzięki abolicji podatkowej, budżet zarobi ponad 3,5 mld zł, a do legalnego obiegu gospodarczego trafi 50 mld zł! Abolicja podatkowa stała się na Starym Kontynencie wręcz modna - dzięki "wybielaniu" podatników do Włoch wróciło niedawno z zagranicznych banków prawie 60 mld euro, myśleli o tym Niemcy, a debata na ten temat toczy się w Hiszpanii. Rząd Leszka Millera też przyjął projekt ustawy, która umożliwi mającym nieczyste sumienie podatnikom zalegalizowanie do końca 2002 r. skrywanych dotychczas źródeł dochodów po wpłaceniu 7,5 proc. ich wartości. - Abolicja oznacza przyznanie się państwa do błędów: skomplikowanego i uznaniowego prawa, za wysokich stawek podatkowych, zmuszania wielu ludzi do ucieczki w szarą strefę - ocenia Jan Krzysztof Bielecki, dyrektor w EBOiR.
Łatwo poszło, łatwo przyjdzie
Szwajcarscy bankierzy wręcz klną na Włochów. Ich nerwowość jest jednak uzasadniona - w pierwszej połowie 2002 r. wartość zarządzanych przez nich depozytów spadła o 6,3 proc., w dużej mierze za sprawą mieszkańców Italii, którzy od września ubiegłego roku do maja tego roku hurtowo likwidowali konta w helweckich bankach (trzymali tu połowę z 380 mld euro wytransferowanych poza granice Włoch), przenosząc pieniądze z powrotem do kraju. A przecież niedługo w kolejce mogą się ustawić inne nacje, w tym Polacy.
- Około 60 proc. krążącego po świecie kapitału ulokowano w tzw. rajach podatkowych lub państwach o stosunkowo niskich podatkach i dyskretnych bankach - ocenia Stuart L. R. Solomons, partner w europejskiej firmie TransTax i wykładowca międzynarodowego planowania podatkowego na uniwersytecie w Miami. Oznacza to, że astronomiczna kwota około 6 bln dolarów, a przynajmniej pokaźna jej część, leży na kontach bankowych lub jest inwestowana przez maklerów między innymi z Kajmanów, wyspy Man, Barbados, Szwajcarii. Miliardy dolarów wyciekają z europejskich bastionów "sprawiedliwych" (czytaj: wysokich) podatków, czyli z Włoch, Francji i Niemiec. Ci, którzy nie wywożą pieniędzy, nikną z kolei w szarej strefie. Tylko w Niemczech jej rozmiary ocenia się na 16 proc. PKB, a więc nawet 350 mld euro. Europejczycy nie kwapią się do reformy podatków, ale wymyślili mniej elegancki substytut ich obniżki. Pomysł jest prosty - państwa obiecują podatnikom, że gdy dobrowolnie ujawnią nielegalnie wyprowadzone z kraju pieniądze lub zatajone przed fiskusem dochody i zapłacą za ich zalegalizowanie symboliczne euro, urzędnicy zapomną o ukaraniu ich za przestępstwa i wykroczenia karno-skarbowe. Dzięki podobnej amnezji rządu Berlusconiego do Włoch wróciło niedawno prawie 60 mld euro. W Italii kupiono po prostu odrobinę czasu - żadna abolicja nie zastąpi przyjaznego podatnikom systemu z niskimi stawkami.
Nihil novi
Z naszych informacji wynika, że - z różną intensywnością - prace nad projektem abolicji toczyły się w polskim resorcie finansów już od początku lat 90. (pod wpływem doświadczeń Irlandii). Przeprowadzenie abolicji proponował między innymi rząd Jerzego Buzka. Zapisano to nawet w projekcie budżetu na 2000 r., w którego uzasadnieniu mogliśmy przeczytać, że program "amnestii bądź postępowania oddłużeniowego z tytułu zaległości podatkowych" miał kosztować chcących wyjść z podziemia podatników 15 proc. ujawnianej kwoty. W niejasnych okolicznościach poprzedni gabinet wycofał się rakiem z tego pomysłu, tłumacząc, że wzmianka o amnestii znalazła się w budżecie... przez pomyłkę.
Podatkową amnestię przeżyliśmy w 1994 r., choć objęła ona tylko przedsiębiorstwa, którym darowano zaległości z tytułu likwidowanych podatków (między innymi popiwku). Amnestia dotyczyła 500 mln zł, skorzystało z niej około 13 tys. firm, a budżet wzbogacił się o 140 mln zł. Na co dzień spotykamy się też z podobnymi operacjami - odpuszczenie długów za zapłatę ich części - w skali mikro: amnestie ogłaszają władze miast i spółdzielnie (w Poznaniu objęto niedawno abolicją 2,5 tys. lokatorów mieszkań komunalnych mających zaległości czynszowe, a w 1998 r. z abolicji skorzystało około 20 tys. mieszkańców nielegalnie podłączonych do wodociągów i kanalizacji), zakłady energetyczne, a nawet biblioteki.
Jak ugryźć 500 miliardów
14 mld zł wynoszą zaległości podatkowe wobec państwa - informowała na sierpniowym posiedzeniu sejmowej Komisji Finansów Publicznych Irena Ożóg, wiceminister finansów. To tylko wierzchołek góry lodowej. Według najnowszych danych GUS, szara strefa w polskiej gospodarce sięga 15 proc. PKB, choć równie prawdopodobne wydają się szacunki mówiące o 20 proc. (w Unii Europejskiej ten wskaźnik wynosi 7-16 proc.). Krótko mówiąc, w gospodarczym podziemiu krąży 100-150 mld zł! Kto wyciągnie choć część tej kwoty na światło dzienne, ma szansę podreperować budżet i dać spory zastrzyk gotówki gospodarce.
Zainspirowany sukcesem Włochów Grzegorz Kołodko postanowił zafundować nam abolicję podatkową z prawdziwego zdarzenia. Obejmie ona źródła dochodów, które w latach 1996-2001 podatnicy osoby fizyczne zataili przed fiskusem. W zamian za ujawnienie do końca 2002 r. rzeczywistego stanu posiadania oraz zapłatę 7,5 proc. skrywanej sumy, będą oni mogli zalegalizować majątek, unikając sankcji karno-skarbowych. Po tym terminie przyłapani na przestępstwie zapłacą 75 proc. karnych odsetek. - Podlegające opodatkowaniu, a nie znane fiskusowi dochody obywateli ze wskazanych lat sięgają 500 mld zł - szacuje prof. Elżbieta Chojna-Duch, doradca ministra finansów. Gdyby choć dziesiąta część tej kwoty została ujawniona, budżet zarobiłby ponad 3,5 mld zł, a w bankach, funduszach powierniczych i na rynku pojawiłaby się poważna gotówka (według szacunków specjalistów w dziedzinie biznesu offshore, tylko z zagranicznych banków mogłoby wrócić do nawet Polski 6-10 mld zł). Podatnicy o nieczystych sumieniach zyskaliby z kolei spokojny sen i ochronę przed inspektorami skarbówki.
Odpust zupełny
To, że nikt dotychczas nie złapał za rękę potencjalnych beneficjentów abolicji, jest wątłą podstawą do rozgrzeszenia przez fiskusa - uważa Sławomir Boruc, radca prawny i partner w kancelarii Baker & McKenzie. - Z obywateli, którzy uczciwie płacili podatki, państwo zrobi jeleni - wtóruje były minister finansów Jarosław Bauc. Płacą oni podatek dochodowy (PIT) według stawek 19 proc., 30 proc. i 40 proc., a oszukujący państwo zapłacą 7,5 proc. Dla państwa abolicja to najłatwiejszy pieniądz - cały koszt operacji to de facto wydatek na papier potrzebny do wydrukowania ustawy. - Koszty uszczelnienia systemu poboru podatków byłyby o niebo większe - mówi Beata Gessel, partner zarządzający warszawskiej kancelarii Gessel. - Pragmatyczne podchodzą do projektu abolicji biznesmeni. - Przykro oczywiście, że uczciwi podatnicy znów mogą pluć sobie w brodę, ale na rynku brakuje pieniędzy, firmy mają problemy z płatnościami. Bardziej niż na ideałach zależy mi na tym, by gospodarka ruszyła z miejsca - wyjaśnia Wojciech Morawski, prezes spółki Atlantic. Według niego, abolicja dla szarej strefy byłaby znacznie bardziej pożyteczna niż wcześniejszy pomysł oddłużania państwowych molochów. - Powszechne odpuszczenie zaległości Polacy zrozumieją szybciej niż umarzanie podatków wybranym, nieudolnym firmom, które za rok będą w takiej samej sytuacji jak dziś - twierdzi. - Szara strefa obejmuje ponad 25 proc. mojej branży, nie ma więc mowy o normalnej działalności gospodarczej. Dlatego popieram każdy projekt umożliwiający ograniczenie tego zjawiska - dodaje Janusz Palikot, współwłaściciel spółki Ambra, prezes Polmosu Lublin.
Krzysztof Trębski
Współpraca: Jan Piński Małgorzata Zdziechowska
Pełny tekst "Konfesjonału Kołodki" w najnowszym 1032 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 2 września.
W numerze także: Gra w Pianistę (Mamy rekord! Przez ponad 50 lat nie potrafiliśmy zrobić uczciwego filmu o Holocauście. W końcu udało się. Romanowi Polańskiemu.)
Mały szpieg (Chcesz się dowiedzieć, co robi twój współmałżonek, dzieci bądź partner w interesach? Dziesięciokrotnie wzrósł internetowy handel urządzeniami do inwigilacji.)