W Słowacji wybory, ale brakuje... wyborców

W Słowacji wybory, ale brakuje... wyborców

Dodano:   /  Zmieniono: 
Słowackie lokale wyborcze świecą pustkami - wyborcy obrazili się na polityków (fot. EPA/FILIP SINGER/PAP) 
Słowackie przedterminowe wybory parlamentarne przebiegają spokojnie. Głosowaniu sprzyja dobra pogoda, ale wszystko wskazuje, że niechęć Słowaków do polityki osiągnęła swoje apogeum i - zdaniem obserwatorów - frekwencja może być najniższa w historii. Swoje głosy oddała już natomiast większość czołowych słowackich polityków, w tym prezydent Ivan Gaszparovicz, premier Iveta Radiczova oraz lider lewicowej opozycji, faworyt tegorocznych wyborów, Robert Fico.
Szefowa ustępującego rządu centroprawicy, która głosowała w położonej pod Bratysławą miejscowości Nova Dedinka, gdzie mieszka, wyraziła nadzieję, że wyborcy dokonają dobrego i odpowiedzialnego wyboru. Przyznała jednak, że frekwencja - jej zdaniem - nie osiągnie nawet 50 proc. - Jeśli udział w  głosowaniu będzie niższy, stawia to znak zapytania nie tyle nad tym, czy  wybory są legalne, ale mandatem wybranych reprezentantów - zauważyła. - Jest mi niezmiernie przykro, że pierwszy niekomunistyczny rząd nie  był w stanie dotrwać do końca i spełnić swych programowych zobowiązań -  dodała.

Wczoraj premier, dziś komentator

Premier zapowiedziała wcześniej, że rezultaty wyborów będzie komentować w telewizji Markiza. Radiczova ma tytuł profesora socjologii i przez wiele lat pracowała na Słowackiej Akademii Nauk. Nieoficjalne doniesienia słowackich mediów mówią, że po  zakończeniu pracy w rządzie wróci do pracy na Uniwersytecie Komeńskiego w  Bratysławie i wygłosi serię wykładów na uniwersytecie w Oxfordzie. Zdaniem politologów decyzja Radiczovej - pierwszej kobiety w historii Słowacji stojącej na czele rządu - o odejściu z polityki, zaszkodziła jej macierzystej Słowackiej Unii Chrześcijańskiej i  Demokratycznej-Partii Demokratycznej (SDKU-DS), która - według sondaży -  balansuje na granicy progu wyborczego.

W słowackich wyborach startuje 26 ugrupowań politycznych. Z sondaży przedwyborczych wynika, że siedem z  nich ma szanse na przekroczenie pięcioprocentowego progu wyborczego i  wprowadzenie swych ludzi do słowackiej Rady Narodowej. Eksperci nie mają wątpliwości, że wybory wygra lewica - sondaże wskazują, że partia SMER Roberta Fico uzyska około 40 proc. poparcie. Jednocześnie ponad 30 proc. wyborców deklarowała, że nie wie kogo poprze i czy w  ogóle zdecyduje się wziąć udział w głosowaniu. W wyborach parlamentarnych z 2010 roku frekwencja wyniosła 58,83 proc. Obecnie do głosowania jest uprawnionych ponad 4,2 mln Słowaków.

"Goryl" szkodzi politykom

Słowaków zniechęciła do polityki głośna afera "Goryl" - czyli ujawnienie na przełomie roku akt z  operacji zawierających zapis rozmów z podsłuchów służb specjalnych, śledzących korumpowanie przez czesko-słowacką firmę Penta polityków prawicy i lewicy. Sprawa najbardziej zaszkodziła rządzącej SDKU-DS, gdyż wskazywała na liczne kontakty z  biznesem polityków z czasów drugiego gabinetu Mikulasza Dzurindy (2002-2006), obecnego przewodniczącego tej partii oraz szefa dyplomacji w  rządzie Radiczovej.

Przedterminowe wybory to następstwo upadku centroprawicowego gabinetu. 11 października 2011 roku - zaledwie 15 miesięcy od powołania -  Rada Narodowa cofnęła poparcie premier Radiczovej (głosowanie nad wotum zaufania połączone było z wnioskiem o zwiększenie gwarancji, udzielanych krajom strefy euro w ramach Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej).

PAP, arb