Bogdanie Wento – dziękujemy!

Bogdanie Wento – dziękujemy!

Dodano:   /  Zmieniono: 
To było osiem naprawdę dobrych lat. Lat, które udowodniły, że to z pewnością nie piłka kopana, ale raczej szczypiorniak powinien być narodowym sportem Polaków.
Wenta, niezależnie od ostatnich niepowodzeń polskich piłkarzy ręcznych – jest człowiekiem, dzięki któremu zainteresowaliśmy się szczypiorniakiem. Dzięki grze jego „orłów" polscy kibice mogli przeżywać wzruszenia, których piłkarze nie dostarczają im od dawna – mówiąc krótko: mogli być dumni z tego, że są kibicami reprezentacji Polski.

W czasie trwającej osiem lat przygody z kadrą Wenta doprowadził naszą reprezentację do wicemistrzostwa świata w 2007 roku, piątego miejsca na igrzyskach olimpijskich w 2008 roku i brązowego medalu mistrzostw świata w 2009 roku. Zdarzały się też porażki – w tym ta ostatnia, która zadecydowała o przyszłości trenera. Wenta zrezygnował po tym, gdy jego podopiecznym nie udało się zakwalifikować na igrzyska w Londynie. Może Wenta powinien był odejść wcześniej? Może. Ale nie narzekajmy – skupmy się na tym, że dla polskiej piłki ręcznej kończy się wraz z odejściem twórcy jej historycznych sukcesów pewna epoka. A jeśli mimo wszystko nadal mamy ochotę sobie ponarzekać (bo polski kibic narzekać lubi…), to zanim to zrobimy przypomnijmy sobie gola Artura Siódmaka w ostatnich sekundach na Mistrzostwach Świata w 2009 roku w meczu z Norwegią. Sięgnijmy pamięcią do 2007 roku, kiedy to nikt na naszych szczypiornistów nie stawiał, a ci niespodziewanie zostali drugą drużyną globu. Od razu poczujemy się lepiej.

„Wielkie dzięki trenerze za wszystko... wyciągnąłeś polską piłkę ręczną z nicości i WSPÓLNIE poprzez wielką pracę, talent i charakter daliście Polsce wielką satysfakcję... naprawdę warto być Polakiem. Trzymaj się wodzu... Powodzenia, wrócisz silniejszy" – napisał w komentarzu jeden z naszych internautów. Tak powinniśmy się z Wentą żegnać. I nie chodzi o to, by zapominać o bolesnej porażce w czasie turnieju w Alicante – chodzi jedynie o to, żeby pamiętać, że w czasie minionych ośmiu lat szczypiorniści częściej dostarczali nam powodów do radości niż do rwania sobie włosów z głowy. Chodzi o to,  abyśmy docenili to, że Wenta zrobił dla nas tak wiele. Że dzięki niemu mogliśmy być dumni z naszych szczypiornistów. I że takiej drużyny zazdrościli nam inni. Za to wszystko Bogdanowi Wencie należy się proste „dziękujemy trenerze”.

PS. Sukcesy kadry Bogdana Wenty skłaniają mnie do jeszcze jednej refleksji. Nadal – nie wiedzieć czemu – za narodowy sport Polaków uważana jest piłka nożna. Nie siatkówka, która w Polsce zarówno na poziomie klubowym, jak i reprezentacyjnym stoi na najwyższym światowym poziomie. Nie szczypiorniak. Nawet nie hokej na trawie, w którym też zdobywaliśmy medale na mistrzostwach świata. A w piłce nożnej – od 1992 roku - nie osiągnęliśmy kompletnie nic.

Hiszpanie i Brazylijczycy mają piłkę nożną, Kanadyjczycy hokeja, Amerykanie koszykówkę, Jamajczycy biegi, Etiopczycy maraton, Polska powinna mieć siatkówkę i piłkę ręczną.