Były premier przyznał, że ostatnie wybory parlamentarne, w której SLD otrzymał 8,24 proc - najmniej w historii - były "katastrofą". - Z tak wielkiej klęski formacje polityczne dźwigają się przez całe lata, a najczęściej w ogóle już nie wstają. Ale to nie dotyczy nas - SLD szybko odnalazł siłę i wiarę w swoje możliwości - przekonywał Miller.
- Szybko okazało się, że nie jesteśmy partią kapitulacji i białej flagi, że nikt nam nie będzie wyznaczał przewodniczącego, koalicjantów, politycznych zachowań i autorytetów. Stało się oczywiste, że nie zapiszemy się do innej partii i nie zwiniemy naszego sztandaru - podkreślił.
Jak ocenił szef Sojuszu, "sugestia, że współpraca SLD z kimkolwiek miałaby odbywać się na jego warunkach była dla Sojuszu obraźliwa i nie mogła być przyjęta". Zdaniem Millera misja SLD nie zakończyła się. - Sojusz jeszcze raz, jak ptak, który zrywa się do wielkiego lotu, musi rozwinąć skrzydła i poszybować wysoko"- podkreślił.
eb, pap