Turkmenistan: nie mają Facebooka, ale są szczęśliwi

Turkmenistan: nie mają Facebooka, ale są szczęśliwi

Dodano:   /  Zmieniono: 
W Turkemistanie, bogatym w gaz, jednym z najbardziej zamkniętych krajów, nie ma opozycji, a Facebook jest na czarnej liście, fot. materiały prasowe 
Złote kopuły, podświetlone fontanny, ministerstwa z białego marmuru, drogi w idealnym stanie - tak wygląda centrum stolicy Turkmenistanu. W bogatym w gaz, jednym z najbardziej zamkniętych krajów, nie ma opozycji, a Facebook jest na czarnej liście.

Lądowanie na niewielkim lotnisku w stołecznym Aszchabadzie daje przedsmak, jak może wyglądać życie w tej byłej republice radzieckiej -  pisze agencja AFP. Widać tylko samoloty państwowych linii lotniczych; mało który zagraniczny przewoźnik obsługuje połączenia z tym 6-milionowym, środkowoazjatyckim krajem. Centrum lśni złotymi kopułami pałaców wznoszonych głównie przez francuskiego dewelopera BTP Bouygues, jaśnieją marmury urzędów państwowych. W stolicy kraju, którego 80 proc. obszaru pokrywa pustynia, szumią gigantyczne fontanny. Na ulicach porządku strzegą kamery umieszczone na licznych latarniach z kutego żelaza. Kontrola jest surowa, wolności - ograniczone, a rozrywki nie na modłę Zachodu.

Dzięki olbrzymimi zasobom gazu, szacowanym na 2,9 bln m sześc. -  czwartym co do wielkości na świecie, prezydent Kurbankuły Berdymuchammedow może budować pałac, idąc w ślady poprzednika, Saparmurada Nijazowa, który przez 21 lat rządów urósł w oczach Zachodu do symbolu orientalnego autokraty. Złoty posąg Nijazowa w rozwianej pelerynie, na 95-metrowym łuku, obraca się dookoła, by zawsze patrzeć w stronę słońca. Wcześniej stał w  centrum, obecnie - na obrzeżach miasta. Nazywany Turkmenbaszą - ojcem wszystkich Turkmenów, Nijazow zmarł w 2006 r. Władzę sprawował najpierw jako sekretarz generalny partii komunistycznej, a po ogłoszeniu w 1991 r. niepodległości - jako prezydent.

Ruch opozycyjny praktycznie nie istnieje, nie widać też reform obiecanych przez Berdymuchammedowa, ponownie wybranego w lutym na  prezydenta z wynikiem 97,14 proc. Jakakolwiek krytyka polityki rządu uważana jest za próbę destabilizacji państwa i karana jest 25 latami więzienia. Władze nie ujawniają, ilu skazanych przebywa w więzieniach. Prezydent podobnie jak poprzednik z powodu szczególnie ważnych wydarzeń w kraju ogłasza amnestie; w sierpniu więzienia opuściło ponad 3 700 więźniów, w  tym 30 cudzoziemców.

Zważywszy na ryzyko mieszkańcy okazują nieufność wobec rozmówców, zwłaszcza cudzoziemców. Nieliczni, którzy zgadzają się na rozmowę, twierdzą, że w kraju jest dobrze i spokojnie. Kierowca taksówki, 44-letni Mohammed wyjaśnia, że gaz i woda jest za darmo, a prąd, telefony i ogrzewanie dzięki państwowym dotacjom kosztują tyle co nic. - Generalnie jest co do garnka włożyć i nie ma u nas wojny, czego chcieć więcej? - dodaje, zapytany przez reportera AFP o ograniczenia swobód i  wolności. W centrum stolicy panuje spokój; nie wolno używać klaksonu, wozy policyjne i karetki pogotowia rzadko włączają syrenę, a kierowcy ściszają radio lub CD w obawie przed karami za nadmiar decybeli. Kiedy zapada noc, iluminacja pałaców, wieżowców i fontann rozświetla kolorami niemal opustoszałe ulice i parki.

Rozrywki typowe dla zachodniego świata są tu ograniczone. Restauracje czynne są do godz. 23, a McDonald'sy nie istnieją. Dyskoteki to  rzadkość, są w hotelach dla cudzoziemców. Berdymuchammedow, którego wielkie portrety czuwają przy głównych turkmeńskich trasach, przywrócił możliwość działania opery, teatrów, kina i cyrku, zakazanych przez Nijazowa. Z hymnu i przysięgi państwowej zniknęło imię Turkmenbaszy, zmieniły nazwy fabryki noszące imię jego matki i ojca, kraj wrócił do kalendarza gregoriańskiego i styczeń to już nie turkmenbasza. Wrzesień już nie nosi nazwy związanej z napisaną przez Nijazowa "Ruhnamą". "Księga duszy" była połączeniem autobiografii i przewodnika duchowego dla Turkmenów.

Państwo nadal kontroluje media; zagranicznej prasy w kioskach nie ma. Nie ma też prywatnej prasy, a choć rozwijany jest dostęp do internetu, jego skąpe zasoby są monitorowane. Z kafejki internetowej w Aszchabadzie nie wejdzie się na Facebooka ani Twittera. "Portale te są Turkmenistanie niedostępne z przyczyn technicznych" - wyjaśnia kierownik lokalu. Według obserwatorów to reżim blokuje dostęp. Do sieci społecznych można jednak dostać się poprzez ich rosyjskie wersje. Z  nielicznych organizacji pozarządowych dostępnych w turkmeńskiej sieci jest Czerwony Krzyż. W kraju, który bardzo oszczędnie przyznaje wizy, dziennikarzy obsługujących konferencje międzynarodowe władza otacza specjalną troską, odwodząc od podróżowania bez oficjalnego anioła stróża czy robienia zdjęć biednego przedmieścia stolicy, której centrum ostentacyjnie lśni bogactwem.

mp, pap