Polska według pewnej gazety. Codziennej

Polska według pewnej gazety. Codziennej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Od zawsze instynktownie czułem, że ten kraj gdzieś jest. Tylko na razie go nie widać. Że te cieszące się, śpiewające i uśmiechnięte tłumy to  jakaś ściema. Że to niemożliwe, żeby tu były te wszystkie nowe stadiony, dworce, lotniska. Że to ktoś wymyślił, a medialne komando Tuska tumani naród, pokazując w kółko te same, tendencyjnie dobrane zdjęcia. Że  gdzieś leży starannie ukryta, niepotrafiąca się jeszcze przebić – ale  jednak PRAWDA o kraju nad Wisłą. I całym tym bagnie, jakie ogłupiająca ludzi władza starannie ukrywa przed światem.

W piątek oficjalna propaganda od rana, na maksymalnych obrotach karmiła świat lukrowanym obrazkiem pozornie radosnej Polski, świętującej rozpoczęcie gigantycznych igrzysk. Biało-czerwone pochody z gierkowskim zacięciem i tym sztucznym, przyklejonym uśmiechem wałęsały się a to po  KrakowskimPrzedmieściu, a to w pobliżu tej wielkiej łąki zbudowanej za  lewą kasę po drugiej stronie Wisły i obudowanej prowizorycznym rusztowaniem z krzesełkami. Wszystkie stacje na okrągło i do znudzenia zapełniały ekrany ludźmi w śmiesznych czapkach i z szalikami. Zwłaszcza ten drugi rozkaz władzy zdawał się szczególną torturą. Szalik w czerwcu! Straszne... Ale widać było wyraźnie, że to, co skandowały tłumy ogłupionych propagandą ludzi, było jaskrawie fałszywe i wymuszone.

I nie myliłem się. Prawdziwy przekaz czekał tylko na swój czas. Prawdziwy obraz kraju dotarł chwilę później. Z okrutną wyrazistością odsłoniła go dopiero lektura pewnej gazety. Nie takiej zwykłej, jakich pełno. Codziennej. Lektura porażająca, obezwładniająca, pozbawiająca tchu. Lektura wyciągająca na światło dzienne to, co dla wtajemniczonych było oczywistą oczywistością od dawna! A co dopiero teraz z przeraźliwym zgrzytem rozdzierało otumanioną piarowskimi zabiegami świadomość.

„Drogi nieukończone, nieopłaceni wykonawcy, przepłacone stadiony, fatalny stan kolei". Tak! Tak! Przecież to jest prawda o tym, co nas otacza! Największa impreza w historii kraju stała się początkiem narodowego dramatu. Rozpoczynają się wielkie igrzyska – i tylko one muszą wystarczyć polskiemu ludowi! Pytanie, na jak długo, bo – jak słusznie napisał autor – „sprowadzanie polityki do szopki ma swoje konsekwencje”. Jakby tych odłożonych cokolwiek w czasie konsekwencji komuś było mało, tuż obok wizja dramatu znacznie szybszego straszyła wystarczająco. „Rosyjscy kibice chcą przemaszerować przez Warszawę. Bez problemów się nie obejdzie”. Tylko głupi zadawałby pytania, czy oby na  pewno Ruskie mogą jakoś inaczej dotrzeć na Narodowy, niż maszerując przez Warszawę. Prawdziwa czujność każe nie dać się zwieść takiemu mydleniu oczu. Prawdziwa czujność każe przygotować się na to najgorsze. Bo nieuchronne. Przemarsz rosyjskich kibiców MUSI oznaczać Armagedon porównywalny tylko z „Katriną”! A nawet znacznie gorszy, bo przecież „Katrina” niszczyła Nowy Orlean bez sierpa i młota… Specjalista od  bojówek co prawda na następnej stronie nie podziela aż takiego pesymizmu, ale dziennikarz wie swoje. To, co szykują Rosjanie, to  ewidentna prowokacja.

Dobrze, że ktoś w tym Euroszaleństwie zdecydował się wreszcie na  powiedzenie, jak jest naprawdę. Co przez pięć lat robili z naszymi mózgami ludzie Tuska. Jak mamili, straszyli, kręcili. Do jakiego stopnia zawładnęli umysłami milionów. Trzeba było dopiero odważnych ludzi i  wolnych mediów, żeby bolesna prawda zaczęła się przebijać do powszechnej świadomości. Żeby przerwać obłędny taniec i grę orkiestry na  nadwiślańskim „Titanicu". Że nie ma się tak naprawdę z czego cieszyć, bo  przecież ten inny kraj jest tylko na zdjęciach. W reżimowej telewizji. Na fototapecie rozklejanej nocą na szybach naszych mieszkań, żebyśmy budząc się rano, nie widzieli tej nędzy toczącej Polskę.

Dzięki jednej codziennej gazecie, takiej naszej, polskiej, wreszcie wiemy, że nie ma się z czego cieszyć. Że może trochę radości z Euro nam zabrali, no ale ważne, żeby prawda się przebiła. Pewnie dlatego na  pierwszej stronie zamieszczono apel. Żeby kupować od razu dwa egzemplarze.

Więcej możesz przeczytać w 24/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.