Musztarda po obiedzie

Musztarda po obiedzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ostatnie dni minęły pod znakiem stanowczych żądań wsadzenia posła Jagiełły za kratki. Politycy mówili, że tak będzie lepiej, a logiczne uzasadnienie przedstawił prokurator krajowy Kazimierz Olejnik: trzeba uniemożliwić podejrzanemu kontakty z jego domniemanymi informatorami. To zadanie okazało się niewykonalne.
Wydawało się, że politycy są zdeterminowani. Marszałek Marek Borowski (SLD) powiedział publicznie, że jego niedawny kolega klubowy mataczy. Wątpliwości rozwiał jednak minister sprawiedliwości. Nie będzie szybkiego aresztowania, bo czasy kiedy aresztowało się szybko "na szczęście się skończyły". Nawet jeśli Sejm zgodzi się na aresztowanie posła, minie dużo czasu zanim trafi on do aresztu. Od pierwszych buńczucznych zapowiedzi o rychłym aresztowaniu Jagiełło mógł zrobić wszystko: "ustawić" świadków, zatrzeć ślady, itd. Nawet jeśli tego nie zdążył zrobić, otrzymał komunikat "Spokojnie Andrzej, na wszystko jest czas". I Jagiełło go nie marnuje. Tylko początkowo źle się czuł i był w szpitalu. Teraz, jak sam przyznaje, jest z nim coraz lepiej i czuje się coraz pewniejszy siebie. W tej sytuacji można postawić pytanie czemu ma służyć aresztowanie go w odległej przyszłości. Bo na pewno nie  zapobiegnie mataczeniu.

W wypadku posła Jagiełły areszt nie powinien być tylko szykaną. Nie będzie więc dziwne, jeśli sąd odrzuci wniosek prokuratury doręczony w grudniu po południu. Może już wtedy nie mieć sensu. Co Jagiełło mógł zrobić dla utrudnienia śledztwa, pewnie już dawno zrobił. Zachował się racjonalnie. Polityczną odpowiedzialność za prawdopodobną porażkę wymiaru sprawiedliwości w sprawie starachowickiego przecieku poniosą działacze SLD. Zachowanie części polityków sojuszu względem podejrzanych kolegów przypominało bowiem typową dla polskiego życia publicznego zabawę pt. gonić króliczka tak, aby go nie złapać.

Sławomir Sieradzki.