Kto pisał tę ustawę? (aktl.)

Kto pisał tę ustawę? (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jakubowska: autopoprawka do ustawy o rtv powstała w Ministerstwie Kultury według moich wytycznych, na podstawie posiadanych przez resort materiałów. Rokita: tak się nie pisze ustaw.
Jan Rokita (PO) chciał wiedzieć, kto merytorycznie napisał te przepisy autopoprawki, które 23 lipca 2002 r. rozpatrywał rząd. Chodziło mu przede wszystkim o przepisy dekoncentracyjne. Okazał Jakubowskiej trzy wersje autopoprawki z 22 lipca 2002 roku: z godz. 12.16, godz. 18.08 i zapis, który trafił na  posiedzenie Rady Ministrów. Dociekał także, dlaczego w ostatniej z nich nie uwzględniono uwag prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i  Konsumenta Cezarego Banasińskiego.

"Przepisy autopoprawki zostały zredagowane w Ministerstwie Kultury, w departamencie prawno legislacyjnym na moje polecenie" -  powtarzała Jakubowska, ówczesna wiceminister kultury. "Merytorycznie wynikały z różnych dokumentów, które były w naszym posiadaniu i różnych ekspertyz na temat udziału Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w tym procesie" - odparła Jakubowska.

"Mnie nie interesuje, kto w departamencie prawnym pisze. Ja wydaję dyspozycje, mówię jak to ma wyglądać i oczekuję na efekt takiej pracy" - mówiła Jakubowska, zniecierpliwiona drobiazgowym dociekaniem Rokity, kto zebrał te dokumenty i napisał propozycję przepisów.

"Nie napisano tego w departamencie prawnym" - zareagował Rokita.

"To być może pan poseł wie, gdzie napisano. Ja twierdzę, że  napisano to w Ministerstwie Kultury w departamencie prawnym" -  odparła minister.

Na twierdzenie Rokity, że merytoryczny kształt musiał nadać przepisom ktoś z zewnątrz, tym bardziej, że "pani Ziemiszewska i pan Łopacki (oboje z departamentu prawno- legislacyjnego w resorcie kultury) na Boga się tu zarzekają, że oni mają zerową kompetencję merytoryczną", Jakubowska odparła, że ministerstwo opierało się także na tym, "co było w dokumentach i propozycjach UOKiK. Moi prawnicy przecież spotykali się z prawnikami prezesa Banasińskiego i toczyli dyskusję na ten temat - podtrzymywała Jakubowska.

"Kłopot polega na tym, że my dysponujemy zeznaniem pracowników Ministerstwa Kultury, że oni tego nie zrobili" - powiedział z  kolei szef komisji Tomasz Nałęcz (UP).

"Merytorycznie nie, ale oczywiście zredagowali te przepisy" -  upierała się Jakubowska.

"A kto je napisał merytorycznie?" - dociekał Rokita. "Przecież mówię: były ekspertyzy, były opinie, były moje wytyczne jak to ma wyglądać i co ma być uwzględnione" - odparła.

"Ale kto to napisał" - ponownie pytał Rokita. "Odpowiedziałam już na to pytanie, nie mam nic więcej do dodania" - oświadczyła była minister.

"Ja uczestniczę od 13 lat w procesie pisania ustaw i wiem jak się ustawy pisze. Tego absolutnie nie można zrobić w taki sposób, że: masz tutaj trzy ekspertyzy, jeszcze jakieś uwagi i coś tam jeszcze chłopcze, albo pani dyrektor Ziemiszewska, i zróbcie z tego ustawę. To jest niemożliwe, żaden prawnik się tego nie podejmie. Nad tym siedział ktoś, kto zna się na rynku mediów i napisał tekst i dopiero wtedy, ten tekst mógł być poddawany obróbce legislacyjnej", (...) "...były ekspertyzy i potem pisał to departament legislacyjny" - uważa poseł PO.

"To jest zeznanie, które naraża panią, na to, że musimy poszukiwać prawdy poza pani zeznaniami, bo ono jest nielogiczne" -  powiedział Rokita na kolejne zapewnienie Jakubowskiej, że pisał to departament prawny Ministerstwa Kultury.

Podczas przesłuchania okazało się, że Jan Rokita zadawał pytania Jakubowskiej na podstawie niepodpisanego dokumentu bez adresata, który w niewyjaśniony sposób trafił do komisji. Były to powstałe w nocy z 22 na 23 lipca 2002 r., uwagi Heleny Łuczywo do projektu nowelizacji ustawy o rtv, zatytułowane "Uwagi do niektórych postanowień projektu ustawy o zmianie ustawy o radiofonii i telewizji, w brzmieniu poprawki z dnia 22 lipca 2002 r. z godz. 20.00.", na którym jest odręczna notatka, "sporządzono w nocy z 22 na 23 lipca".

23 lipca 2002 roku rząd przyjął autopoprawkę do projektu nowelizacji ustawy o rtv, dotyczącą przepisów antykoncentracyjnych.

Jak się okazało, dokumenty Agor trafiły w marcu 2003 r. do  komisji śledczej, ale na adres Zbigniewa Ziobry (PiS), dlatego nie  zostały przekazane innym członkom komisji. Ziobro wyjaśnił, że był przekonany, iż skoro dostał je on, to również pozostali posłowie z  komisji otrzymali te dokumenty.

Nałęcz zarządził powielenie materiałów i przekazanie ich wszystkim członkom komisji.

Sprawa ta wywołała ponadpółgodzinną dyskusję. Nałęcz i Rokita podeszli do wyjaśnień Ziobry ze zrozumieniem. Szef komisji śledczej rozmawiał telefonicznie z Łuczywo. "W tej rozmowie mówiła, że jest jej przykro, że rzeczywiście powinna zaadresować na przewodniczącego komisji, nie na jednego z  posłów, bo jeden z posłów mógł to potraktować, jako materiał dla  niego, a nie dla wszystkich" - mówił Nałęcz.

Wątpliwości miała natomiast Anita Błochowiak (SLD) i Bogdan Lewandowski. Błochowiak zastanawiała się, czy można te dokumenty traktować jako materiały dowodowe, skoro dostarczono je nie na wniosek komisji, tylko na osobistą prośbę Ziobry złożoną podczas przesłuchania Łuczywo przed komisją.

Z kolei Bogdan Lewandowski (SLD) uznał, że Ziobro przez kilka miesięcy ukrywał fakt dysponowania materiałami, które otrzymał od Łuczywo. Mamy do czynienia z  sytuacją, która "może opinii publicznej dać asumpt, że również w  komisji mamy do czynienia z czymś co potocznie nazywa się mataczeniem" - ocenił.

"To bardzo nieuczciwe przemówienie" ze strony posła Lewandowskiego, który "zna w tej sprawie dokładną prawdę, a udaje tylko dlatego, że przemawia do  opinii publicznej" - bronił Ziobrę Rokita. Zwrócił też uwagę, że nie ma zwyczaju przekazywania wszystkim materiałów adresowanych do jednego posła. Również Nałęcz uznał ten zarzut za "aberracyjny"; materiały te pozwoliłyby Rokicie być bardziej dociekliwym już podczas pierwszego przesłuchania Jakubowskiej - argumentował.

Dokument przekazany przez Agorę spowodował przerwanie przesłuchania Jakubowskiej, ponieważ okazało się, że istnieje sprzeczność między nim a wyjaśnieniami byłej minister. Zgodnie z dokumentacją z Agory, poprawka do projektu ustawy została przekazana Helenie Łuczywo przez Jakubowską 22 lipca wieczorem w Kancelarii Premiera. Podczas wtorkowych zeznań minister zaprzeczyła jednak, jakoby to był ten dokument, który ona przekazała wiceprezes Agory. Jak oświadczyła, dokument, który wręczyła wówczas Łuczywo, był tożsamy z dokumentem przedstawionym na Radzie Ministrów. Tymczasem, okazany jej przez Rokitę dokument z Agory, jest wersją wcześniejszą, w której był jeszcze zapis domniemania nielegalności nadmiernej koncentracji kapitału na rynku, pozostawiający jej ocenę Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumenta. W poniedziałek Jakubowska mówiła, że przeciw temu protestowali nadawcy, więc uwaga Urzędu nie została uwzględniona w ostatecznej wersji.

Jakubowska twierdziła też, że to "czy on (dokument) został złożony 23 lipca rano, czy nie, nie miało to najmniejszego znaczenia, ponieważ autopoprawka w tym kształcie, w którym trafiła na Radę Ministrów, po prostu została wysłana na rząd. I bez względu na to, co po lekturze dokumentu otrzymanego przeze mnie pani Helena Łuczywo by przyniosła, to i tak by nie zostało uwzględnione w tej autopoprawce". Rokita zwrócił jednak uwagę, że postulaty zawarte w tym dokumencie zostały uwzględnione w ostatecznej wersji ustawy.

"Jesteśmy w sporym kłopocie" - mówił później Jan Rokita (PO). "Mamy pisemną informację Łuczywo, że to jest dokument, który otrzymała 22 lipca wieczorem i zeznanie pani minister pod przysięgą, iż to  nie jest ten dokument".

W związku z tym powstała kwestia do rozstrzygnięcia, czy przypadkiem w czasie wieczornego spotkania 22 lipca w Kancelarii Premiera przedstawiciele rządu nie wprowadzili Agory w błąd, dostarczając jej inną wersję dokumentu.

Nie jest też wykluczone, że "ktoś opisujący tę dokumentację w Agorze, zrobił to nieprecyzyjnie". Zastanawiano się także nad konfrontacją Łuczywo - Jakubowska. Ostatecznie Nałęcz zdecydował, że zwróci się do Agory drogą formalną o pełną, oficjalną dokumentację. Zapowiedział także, że raz jeszcze zwróci się o dokumentację do ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego.

Komisja zdecydowała po wtorkowym posiedzeniu, że Jakubowska będzie znowu przesłuchana w innym terminie.

Wtorkowe przesłuchanie szefowej gabinetu politycznego premiera Aleksandry Jakubowskiej było kontynuacją jej poniedziałkowych zeznań ws. rządowej autopoprawki do  ustawy o rtv.

O te kwestie chciał jeszcze dopytać Jan Rokita (PO). W poniedziałek Rokita pytał Jakubowską m.in. dlaczego pomiędzy 15 a 23 lipca 2002 roku miała miejsce "gigantyczna ilość kontaktów" między nią a przedstawicielami Agory. To właśnie 15 lipca, Rywin złożył propozycję korupcyjną Wandzie Rapaczyńskiej. Od tego dnia "trwają nieprawdopodobnie intensywne prace nad sformułowaniem treści art. 36, w sprawie którego Rywin przyszedł do Agory". Był to okres, kiedy Jakubowska "redagowała ostateczną wersję autopoprawki".

"Liderem walki o kształt odpowiadający mediom komercyjnym była Agora, upoważniona do kontaktów z rządem w  sprawie przepisów dekoncentracyjnych" - odparła Jakubowska, którą oburzyła sugestia, że Rokita "w jakikolwiek sposób" wiąże pracę nad "autopoprawką, która była zapowiedziana już 26 czerwca", z propozycją Rywina.

Rokita dociekał też dlaczego szef Urzędu Ochrony Konkurencji i  Konsumentów Cezary Banasiński o treści autopoprawki, przyjętej przez rząd w lipcu, dowiedział się dopiero w październiku. "Jeżeli nie Banasiński stworzył przepis o liczeniu udziału w rynku, a  zostały one wprowadzone w ostatnich dniach, 19 lub 22, to kto pani napisał tę nową wersję przepisów dekoncentracyjnych, które pani wprowadziła na rząd 23 lipca?" - pytał poseł PO.

Jakubowska twierdziła podobnie jak we wtorek, że przepisy te zostały ustalone w kontakcie z Banasińskim i również mówiła, że tekst powstał "prawdopodobnie w Ministerstwie Kultury w oparciu o dokumenty posiadane przez resort.

Ten wątek przesłuchania został przerwany gdy okazało się, iż  komisja nie dysponuje kompletem materiałów archiwalnych dotyczących prac nad projektem nowelizacji ustawy o rtv. Tomasz Nałęcz zobowiązał sekretariat do pilnego ściągnięcia dokumentów, m.in. z UOKiK.

***

Zbigniew Ziobro (PiS) Oświadczył, że prawdopodobnie we wtorek złożyć wniosek o przesłanie przez komisję fragmentów zeznań Aleksandry Jakubowskiej do prokuratury. Jego zdaniem, istnieje prawdopodobieństwo, że w trakcie prac nad ustawą o rtv popełniono przestępstwo.

W poniedziałek Jakubowska przyznała, że  dochodziło do zmian merytorycznych projektu, "czyli takich, które są niedopuszczalne w świetle prawa, już po przyjęciu dokumentu przez Radę Ministrów". "To w rozumieniu kodeksu karnego jest niedopuszczalną manipulacją dokumentem i być może nosi cechy przestępstwa" - powiedział poseł.

Jako zaskakującą określił informację Jakubowskiej o jej spotkaniu z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej" Adamem Michnikiem w  lipcu tego roku. "Były to informacje zaskakujące i zdumiewające, bo przecież Adam Michnik występuje w tej sprawie jako dość szczególny świadek, strona sporu toczonego, m.in. z bliskimi współpracownikami premiera Leszka Millera, panią Jakubowską, Dowiadujemy się natomiast, że w zażyłych stosunkach dochodzi do spotkań, redaktor Michnik udziela rad politycznych pani Jakubowskiej, premierowi, wykazuje troskę o wizerunek polityczny premiera, niepokoi się o  ataki opozycji na premiera, to wszystko jest zastanawiające" -  powiedział.

Zastanawia się też, na jakiej podstawie Michnik twierdzi, że premier jest poza wszelkim podejrzeniem. "Na jakiej podstawie Michnik buduje tak absolutne niepodlegające dyskusji przekonania, to też jest zastanawiające, że wykazuje tak daleką troskę, że chodzi na spotkania z panią Jakubowska i radzi, żeby ta dla dobra Millera odeszła ze stanowiska" - dziwi się Ziobro

Jakubowska zeznała w poniedziałek przed komisją śledczą, że  Michnik radził jej, aby wycofała się z życia publicznego na rok, półtora. Określiła to spotkanie z naczelnym "GW" jako prywatne, ale pytana, czy miało ono jakiś związek ze sprawą Rywina, oparła, że tak. "Pan redaktor Michnik radził mi, abym się wycofała z życia publicznego, mówiąc, że w sprawie Lwa Rywina premier jest osobą poza wszelkimi podejrzeniami. Natomiast jeśli będzie się chciało zaatakować premiera, uczyni się to za moim pośrednictwem" -  powiedziała Jakubowska.

em, pap

Czytaj też: A Jakubowska na to: niemożliwe