Wbrew wcześniejszym doniesieniom, w konwoju nie było amerykańskiego wysłannika na Bliski Wschód Johna Wolfa, kierującego grupą, której zadaniem jest realizacja programu pokojowego, zwanego mapą drogową. Nie potwierdziły się też wcześniejsze informacje radia izraelskiego o czterech zabitych Amerykanach. Ambasador USA w Izraelu Paul Patin powiedział, że Wolfa nie ma obecnie w tym regionie, a rzecznik ambasady, pytany przez media o zamach, powiedział tylko: "Mogę potwierdzić, że są ofiary amerykańskie". W konwoju prawdopodobnie jechali członkowie misji CIA oraz personel Wolfa.
Wybuch całkowicie zniszczył jeden z pojazdów z konwoju - srebrnego dżipa Cherokee z amerykańskimi numerami dyplomatycznymi. Na konwój składały się dwa pojazdy policji palestyńskiej i trzy dżipy.
Amerykanie zabrali zabitych i rannych z miejsca zamachu i najprawdopodobniej natychmiast zawieźli ich do Izraela. Zamach nastąpił w odległości około dwóch kilometrów od palestyńsko-izraelskiego przejścia granicznego Erez, kiedy konwój przejeżdżał koło stacji benzynowej na przedmieściach Beit Lahija.
Palestyński premier Ahmed Korei natychmiast potępił zamach i zapowiedział śledztwo. Wkrótce potem Jaser Arafat również potępił tę "ohydną zbrodnię" i poinformował, że zarządził już dochodzenie.
Okoliczności zamachu wciąż nie są jasne. Według źródeł palestyńskich, atak był zamachem samobójczym. Źródła izraelskie mówią o ładunku wybuchowym umieszczonym przy drodze. "Uważamy, że niewłaściwe byłoby atakowanie Europejczyków, Amerykanów i w ogóle obywateli krajów innych niż okupant" - oświadczył przedstawiciel Islamskiego Dżihadu Nafez Azzam.
Jeden z przywódców Hamasu - Adnan Asfur - wypowiedział się w podobnym tonie: "Stanowisko Hamasu zakłada nierozszerzanie walki; wrogiem Hamasu jest jedyny wróg narodu palestyńskiego, czyli izraelski okupant".
Świadkowie zamachu mówią, że do palestyńskiej miejscowości Beit Hanun wjechały czołgi izraelskie, wspierane przez śmigłowce, które posuwają się w stronę miejsca zamachu, strzelając z broni maszynowej. Według wojskowych źródeł izraelskich, obok jednego z czołgów uczestniczących w akcji wybuchła bomba, raniąc lekko trzech żołnierzy. Kiedy na miejscu zamachu prace dochodzeniowe rozpoczęli Amerykanie, młodzi Palestyńczycy obrzucili ich kamieniami. Policjanci palestyńscy, zapewniający Amerykanom ochronę, strzelali w powietrze z broni automatycznej, żeby ich odpędzić.
Był to pierwszy atak na amerykański konwój dyplomatyczny na terenie Autonomii Palestyńskiej od czasu, gdy we wrześniu 2000 roku rozpoczęła się intifada (powstanie palestyńskie).
**************************
Anonimowy rozmówca, powołujący się na palestyńskie ugrupowanie "Komitety Oporu Ludowego", poinformował AFP w rozmowie telefonicznej, że ta właśnie grupa dokonała zamachu na amerykański konwój dyplomatyczny w strefie Gazy.
em, pap