33-letni mężczyzna ze Świdwina wpadł pod pociąg i stracił nogę. Teraz walczy o gigantyczne odszkodowanie. Domaga się 800 tys. zł zadośćuczynienia, 60 tys. na protezę oraz 8 tys. miesięcznej renty - podaje tvn24.pl.
Sąd zadecydował w piątek, że na czas procesu 33-latek będzie otrzymywał rentę w wysokości tysiąca złotych.
Podczas wysiadania z pociągu w Świdwinie mężczyzna poślizgnął się na nieodśnieżonym i nieoświetlonym peronie. Upadł tak nieszczęśliwie, że pociąg podczas odjazdu uciął mu nogę. Pomimo krzyków pasażerów maszynista zatrzymał się dopiero w Białogardzie - kilkadziesiąt kilometrów dalej.
Według ustaleń TVN24 obsługa pociągu nie była kompletna. Mężczyzna wysiadał z ostatniego wagonu. Na końcu peronu nie było nikogo z obsługi składu.
33-latek uważa, że do wypadku doszło z winy zaniedbań kolei, zarządców dworca oraz firmy sprzątającej.
tvn24.pl
Stracił nogę w wyniku zaniedbania kolejarzy?
Mężczyzna 7 grudnia 2013 roku wracał koleją z podróży służbowej w Niemczech. Wtedy do Polski nadciągnął orkan Ksawery, z którego powodu trakcje kolejowe były oblodzone, a pociągi miały znaczne opóźnienia.Podczas wysiadania z pociągu w Świdwinie mężczyzna poślizgnął się na nieodśnieżonym i nieoświetlonym peronie. Upadł tak nieszczęśliwie, że pociąg podczas odjazdu uciął mu nogę. Pomimo krzyków pasażerów maszynista zatrzymał się dopiero w Białogardzie - kilkadziesiąt kilometrów dalej.
Według ustaleń TVN24 obsługa pociągu nie była kompletna. Mężczyzna wysiadał z ostatniego wagonu. Na końcu peronu nie było nikogo z obsługi składu.
33-latek uważa, że do wypadku doszło z winy zaniedbań kolei, zarządców dworca oraz firmy sprzątającej.
tvn24.pl