Polska pomarańczowa solidarność

Polska pomarańczowa solidarność

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pomarańczowe flagi, szaliki i wpięte w klapę wstążeczki. Można je zobaczyć na ulicach, placach, przed ambasadą i konsulatami ukraińskimi, a także na sejmowych korytarzach. Polska demonstruje swoją solidarność z ukraińską opozycją.
W całej Polsce odbywają się manifestacje poparcia dla walczącej o uczciwe wybory ukraińskiej opozycji. W Warszawie przed gmachem Sejmu demonstrowało kilkaset osób, głównie studentów warszawskich uczelni, a wśród nich m.in. ukraińscy i białoruscy studenci uczący się w stolicy. Skandowali hasła: "Nie zostawimy Ukrainy!", "Juszczenko, Juszczenko!". Wyszli do nich m.in. poseł PO Donald Tusk i Marek Borowski z SdPl. "Nie ulega wątpliwości, iż to co się dzieje w Polsce i w Europie, ma wielkie znaczenie dla przyszłości Ukrainy" - powiedział Tusk, który przyjął nawołującą posłów do nieuznania wyników drugiej tury wyborów. Spod Sejmu protestujący ruszyli pod ambasadę ukraińską. Organizatorzy demonstracji zapowiedzieli, że w sobotę w Warszawie pod pomnikiem marszałka Józefa Piłsudskiego odbędzie się manifestacja poparcia dla opozycji ukraińskiej. Towarzyszyć jej ma koncert, na którym wystąpią ukraińscy artyści.

Polscy i ukraińscy studenci z rzeszowskich uczelni demonstrowali też przed honorowym konsulatem Ukrainy w Rzeszowie. Pikietujący z pomarańczowymi szalikami, chustkami, czapkami skandowali nazwisko Juszczenki i równocześnie domagali się ogłoszenia go prezydentem. Wykrzykiwali: "Juszczenko do władzy, Janukowycz za kraty". Złożyli w konsulacie swój protest przeciwko fałszowaniu wyników wyborów.

"Wolna Ukraina bez Putina" i "Juszczenko", takie m.in. hasła skandowali manifestanci na wrocławskim rynku, w której brało udział prawie tysiąc wrocławian i Ukraińców w pomarańczowych szalikach i chustkach Decyzją prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza na znak poparcia dla narodu ukraińskiego na maszt wciągnięto ukraińską flagę.

Blisko 400 osób uczestniczyło w wiecu poparcia dla Juszczenki w Krakowie. Protestowano też w Poznaniu, Toruniu, Przemyślu, Opolu.

Z ukraińską opozycją solidaryzują się polscy politycy niezależnie od przynależności partyjnej. B. premier, poseł Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek uważa, że nawet jeśli Ukraińcom tym razem nie uda się "wejść na drogę wolności i demokracji", muszą wiedzieć, że postępują właściwie i że świat ich popiera.

Lider Platformy Obywatelskiej Jan Rokita uważa, że "oczywistym zwycięzcą" jest lider opozycji Wiktor Juszczenko, ponieważ opowiedziała się za nim ukraińska opinia publiczna. "Jeśli władze ukraińskie albo Rosja nie użyją siły, zwycięstwo Juszczenki jest bardzo prawdopodobne" - powiedział. Opierając się na opinii obserwatorów, ocenił on, że wybory są sfałszowane, a sposobem na rozwiązanie kryzysu na Ukrainie jest ponowne przeliczenie głosów, uwzględnienie protestów wyborczych opozycji i podanie jak najprędzej prawdziwych wyników wyborów. Jednak "Sąd Najwyższy i Centralna Komisja Wyborcza, w sporze między opozycją a władzą nie są wiarygodne. Są całkowicie kontrolowane przez obóz Kuczmy i Janukowycza - uważa Rokita.

Pełne poparcie wyraziła dla Juszczenki Unia Wolności. Zwróciła się też do polskiego rządu, by ten nie uznał podanych przez Centralną Komisję Wyborczą wyników wyborów prezydenckich na Ukrainie. Liderzy UW zwrócili uwagę, że przed laty z Polski wysyłali "Posłanie do narodów Europy Wschodniej i Środkowej". "Ten apel zjazdu +Solidarności+, wówczas jedynej wolnej organizacji w  krajach zniewolonych przez system totalitarny, w ogromnej mierze zrealizował się. (...) Jednak nadal ludzie walczący o wolność potrzebują pomocy. Na Ukrainie odbywa się próba gigantycznego oszustwa wyborczego. Próbuje się pozbawić zwycięstwa demokratycznego kandydata. Losy Ukrainy nie mogą nam być obojętne. Wzywamy narody i rządy Europy do poparcia dążeń Ukrainy do  wolności i demokracji" - czytamy w oświadczeniu.

Pod oświadczeniem podpisali się: Bogdan Borusewicz, Zbigniew Bujak, Władysław Frasyniuk, Bogdan Lis, Jan Lityński oraz Henryk Wujec.

Ludwik Dorn (PiS) ocenił, że obóz rządzący na Ukrainie zdecydował się na konfrontację. Jego zdaniem, należy wyciągnąć dyplomatyczne konsekwencje wobec ukraińskich władz, a świat demokratyczny powinien zastanowić się nad wspólną reakcją na wydarzenia na  Ukrainie.

Marek Kotlinowski (LPR) uważa, że na Ukrainie należy przeprowadzić nowe wybory prezydenckie, bo kraj ten "zasługuje na  demokrację". Zdaniem Zbigniewa Kuźmiuka (PSL), kluczowa dla  dalszego rozwoju wydarzeń na Ukrainie kluczowa będzie postawa Rosji - jeśli twardo stanie po stronie Janukowycza, "światowej opinii publicznej będzie bardzo ciężko cokolwiek w tej sprawie zrobić".

Bardzo ostrożny był natomiast Andrzej Celiński (SdPl). Jakkolwiek przyznał, że z wiarygodnych źródeł wiadomo, iż demokratyczny charakter wyborów, wolny dostęp kandydatów do mediów oraz  prawidłowość w liczeniu głosów są "kwestionowalne", wobec czego wynik wyborów jest "trudny do uznania za prawdziwy", to - jak się wyraził - nie można "pochopnie utracić kapitału", który Polska wypracował stosując wobec Ukrainy "politykę odważnego zaangażowania w procesy wiązania Ukrainy z państwami Unii Europejskiej".

Do Kijowa wylatuje w czwartek były prezydent i laureat pokojowej Nagrody Nobla Lech Wałęsa, zaproszony tam przez lidera ukraińskiej opozycji Wiktora Juszczenkę. Zdaniem Lecha Wałęsy, który chce się spotkać z prezydentem Leonidem Kuczmą oraz z Wiktorem Janukowyczem i Wiktorem Juszczenką, w obecnej sytuacji na Ukrainie najmądrzejszym wyjściem jest dialog. "W takim gronie, pojedynczo, a potem wspólnie, chciałbym się spotkać" - powiedział Wałęsa.

Jeśli dojdzie do spotkania, powiem swoim rozmówcom: "Nie mieszam się w wasze sprawy, ale jako sąsiad chciałbym wam maksymalnie pomóc" - dodał, nie chcąc jednak ujawnić rozwiązań, które chciałby przedstawić w Kijowie. - Mam - zaznaczył - kilka takich scenariuszy. "Wszystko jest możliwe. To zależy od ludzi - wewnątrz i na zewnątrz. Chciałbym, aby nie doszło do podobnych rozwiązań, jakie były w Polsce, do stanu wojennego, bo to podzieliło naród, zabiło chęci, to wyrzuciło wielu ludzi z kraju. To była największa zbrodnia na narodzie polskim i takiej zbrodni chciałbym uniknąć na  Ukrainie" - powiedział Wałęsa.

"Ukraina to wielki sąsiad. Jestem ze starej, przedwojennej szkoły, która mówiła, że nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy. Ja w to wierzę i staram się realizować. Gdybym był prezydentem, nie wszedłbym ani do NATO, ani do UE bez Ukrainy" - podkreślił.

W opinii Lecha Wałęsy "nawet największe wojny przy stole się kończą". "I w tej sytuacji trzeba rozmawiać. Nie rzucajmy nikogo na kolana. Szukajmy rozwiązań i kompromisów. To najmądrzejsze wyjście" - zaznaczył były prezydent.

Lech Wałęsa podkreślił, że od początku gotów był lecieć na  Ukrainę. "Jestem spakowany i mogę natychmiast jechać" - dodał.

"Wszystko wskazuje na to, że będzie to jutro. Ja mam tylko jeden dzień, bo potem muszę jechać do Portugalii" - powiedział Wałęsa.

Bogdan Borusewicz, który był obserwatorem ukraińskich wyborów prezydenckich, zdecydowanie popiera pomysł wyjazdu Wałęsy. "To co się dzieje teraz na Ukrainie, my w tym uczestniczyliśmy w roku 80. i tak to też Ukraińcy interpretują. (...) Wałęsa jest laureatem pokojowej Nagrody Nobla, a tam takich ludzi potrzeba żeby pokazać, że prawa człowieka muszą być przestrzegane i standardów demokratycznych nie można łamać bezkarnie" - powiedział Borusewicz.

Na Ukrainie na bazie niezadowolenia z oficjalnych wyników wyborów powstał masowy ruch podobny do tego, jaki był w Polsce w latach 80. "Jest olbrzymia mobilizacja społeczna, porównywalna tylko z 80. rokiem u nas. Przede wszystkim młodzież, która cała strajkuje, wyszła na ulice" - ocenił Borusewicz. Podkreślił, że niezwykle ważne dla dalszego rozwoju wydarzeń na Ukrainie będzie zainteresowanie opinii publicznej z zagranicy i determinacja protestujących.

Powiedział też, że choć był obserwatorem wyborów w kilku krajach, takich "wyborów" jak na  Ukrainie jeszcze nie widział. "Nie widziałem takich metod fałszowania wyników wyborów. (...) Na  Ukrainie najczęściej stosowano +rotacyjne+ głosowanie. Parę osób otrzymywało kilka, czy kilkanaście zaświadczeń umożliwiających głosowanie w różnych komisjach i jeździło, i głosowało. W związku z tym niewielką grupką można było napędzić niezły wynik" -  powiedział Borusewicz, sygnatariusza porozumień sierpniowych, obecnie członek zarządu województwa pomorskiego.

Na konferencji prasowej w Gdańsku, zwołanej tuż po  jego powrocie z Ukrainy, opisywał też, że np. w lokalach wyborczych była obecna milicja, dochodziło do przypadków wyprowadzenia obserwatorów.

Borusewicz był obserwatorem wyborów na Ukrainie z ramienia Forum Ukraińsko - Polskiego.

Zaproszenie do Kijowa od prezydenta Leonida Kuczmy i Juszczenki otrzymał też prezydent Aleksander Kwaśniewski. Na razie polskie władze wysłały tam jednak zespół ekspertów, który ma pomóc w wypracowaniu kompromisu między władzami Ukrainy a opozycją.

em, pap