Jest to konkretne stwierdzenie, że mityczna "grupa trzymająca władzę" wcale nie jest taka mityczna. Jest bardziej realna niż się części obserwatorów, polityków i komentatorów wydawało. Afera Rywina, którą od stycznia 2003 r. do kwietnia 2004 r. zajmowała się sejmowa komisja śledcza, została podsumowana raportem posła Ziobry. Dla lewicy, ale i dla wielu obserwatorów z drugiej strony sceny politycznej konkluzje w nim zawarte (że Rywina do Agory wysłała grupa, w skład której wchodził Miller, była wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska, były szef gabinetu politycznego Millera Lech Nikolski, były prezes TVP Robert Kwiatkowski i sekretarz KRRiT Włodzimierz Czarzasty), były zbyt daleko idące.
Piątkowy wyrok Sądu Apelacyjnego potwierdza jednak ich słuszność oraz zaprzecza obawom, jakoby miała nastąpić kolejna kompromitacja polskiego wymiaru sprawiedliwości. Ów wyrok dla Jana Rokity, który był przewodniczącym komisji śledczej oznacza, że prawdzie udało się przebić.
Jan Rokita stwierdził, że "jest to początek drogi, bo mamy skazanego pomocnika w przestępstwie, a prawdziwych przestępców nie (...), i to krok, który prowadzi do nadziei". Rokita jest chyba jednak zbyt wielkim optymistą. Do tej pory prokuratura nie zauważyła nawet istnienia Grupy Trzymającej Władzę. I być może nawet orzeczenie sądu tego nie zmieni.
Paweł Rusak