Wotum zaufania dla Kieresa (aktl.)

Wotum zaufania dla Kieresa (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
W ubiegłą środę oddałem się do dyspozycji kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, które jednogłośnie udzieliło mi pełnego zaufania - ujawnił prezes IPN Leon Kieres.
Zapytany w Radiu Zet, czy poda się do dymisji (o co apelował w  niedzielę przedstawiciel SLD w sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych Jacek Zdrojewski), Kieres odparł, że nie chciał się tym chwalić, ale już 2 lutego kolegium IPN - w którego skład wchodzi także reprezentant SLD - poprosiło go jednogłośnie, by  "tego rodzaju wniosków nie składał".

Zdrojewski mówił w niedzielę, że Kieres powinien "honorowo podać się do dymisji", bo to IPN jest odpowiedzialny za obecne zamieszanie wokół "listy Wildsteina", czyli spisu zasobów archiwalnych IPN, który Bronisław Wildstein wyniósł z Instytutu.

W Radiu Zet Kieres dodał, że od soboty czuje się tak "jakby był zlinczowany". Wyjaśnił, że najpierw słyszy, że "lista Wildsteina" miała ujawnić 100 oficerów wywiadu wojskowego; że odwoływane są tajne operacje, że grozi nam paraliż służb, a wkrótce potem szef Wojskowych Służb Informacyjnych gen. Marek Dukaczewski zapewnia, że nie ma takiego zagrożenia.

"To jest ponad ludzką wytrzymałość, nawet tak twardego człowieka jak ja, który w pewnym momencie zaczął się zastanawiać, czy nie będzie odpowiedzialny za jakieś dramatyczne sytuacje" - dodał. "Gdyby ktoś inny był na moim miejscu, to mogłoby dojść do naprawdę poważnego zagrożenia" - podkreślił, nie precyzując tej wypowiedzi.

Kieres oświadczył, że nie może zaprzeczyć, że na liście IPN mogą być chronione tajemnicą dane osób z obecnych służb specjalnych. "To jest wszystko sprawdzane i weryfikowane" - dodał.

Przypomniał, że do zbioru zastrzeżonego IPN nie ma dostępu nikt poza oficerami dzisiejszych służb specjalnych. "Spotykałem się z  zarzutem, że ten zbiór zbytnio pęcznieje, że ukrywamy prawdopodobnie w tym zbiorze osoby, które się tam nie powinny znaleźć; on w tej chwili zbliża się prawie do kilometra dokumentów" - dodał.

Prezes IPN powiedział, że zdarzało się, że nie zgadzał się z  wnioskami szefów obecnych służb, by coś utajnić w tym zbiorze. Ujawnił, że w 2 przypadkach kolegium IPN - jako organ odwoławczy -  uchyliło taką jego odmowę i uwzględniło wniosek służb, by dany dokument znalazł się w zbiorze zastrzeżonym. "To szefowie służb są od interpretacji w tych przypadkach, co jest interesem państwa i  co należy zrobić z tymi, którzy się powinni znaleźć w tajnym zbiorze zastrzeżonym" - dodał.

Kieres nie wie, czy to właśnie nazwisko gen. Dukaczewskiego znalazło się na "liście Wildsteina", bo są na niej trzy imiona i  nazwiska odpowiadające danym szefa WSI.

Zapytany o opinię swego doradcy prof. Andrzeja Rzeplińskiego, że  IPN naruszył ustawę o IPN, sporządzając listę inwentarzową osób ze  swych archiwów, Kieres powiedział, że zapyta o to kolegium IPN. "Prawdopodobnie otrzymam odpowiedź, że będziemy się musieli zdecydować, co robić; bez tego indeksu IPN będzie narażony na  kolejne zarzuty" - dodał.

"Uważam, że tego rodzaju postępowanie nie jest właściwe; ja bym się tak nie zachował" - tak Kieres odpowiedział na pytanie, czy  podoba mu się jako prezesowi IPN, że historycy z IPN "na oczach milionów telewidzów lustrują osoby biorące udział w programach, mówiąc: +Pan jest czysty+". Dodał zarazem, że wie, jakie są intencje tych historyków - "jeśli niektóre osoby domagają się szybkiej reakcji ze strony IPN, to jest właśnie ta szybka reakcja".

Kieres powiedział, że przygotowany w IPN projekt nowelizacji ustawy o IPN zawiera pomysł rozszerzenia lustracji m.in. na  dziennikarzy, samorządowców i naukowców. Dodał, że w najbliższą środę ma się tym zająć kolegium IPN.

ss, pap