System do wyleczenia

System do wyleczenia

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niemal od samego początku kasy chorych były ciężko chore - niewydolne i podatne na różnego rodzaju manipulacje. W NFZ nastąpiła taka kumulacja patologii, że pomóc może jedynie radykalny zabieg leczniczy.
Afera w małopolskim oddziale funduszu jest bardzo drastycznym przykładem nadużyć, do których mogło dochodzić - i dochodziło - w "skonstruowanym" przez ostatnie ekipy rządzące systemie służby zdrowia. I tylko z powodu wielkiej skali przestępstwa winni zostali wykryci, postawieni przed sądem i prawdopodobnie zostaną przykładnie ukarani. Prawdopodobnie, ponieważ bezkarność ludzi zarządzających 30 mld zł z naszych składek zdrowotnych do tej pory była standardem.

Tajemnicą poliszynela jest, że tzw. konkursy ofert dla placówek służby zdrowia w większości województw były fikcją. Tam, gdzie kasa czy oddział NFZ miał spory budżet, kontrakty dostawali praktycznie wszyscy, którzy się zgłosili. Tam, gdzie pieniędzy było mniej, decydowały kryteria dalekie od merytorycznych. Dyskryminowane były dobre placówki prywatne, natomiast na wsparcie zawsze mogły liczyć publiczne molochy, zadłużone po uszy i brnące beztrosko w dalsze długi. Nikomu jakoś nie przeszkadzało, że spora część środków na ochronę zdrowia trafiała do szpitali, które pacjenci omijali szerokim łukiem i które - gdyby obowiązywały w tej kwestii jakiekolwiek standardy - powinny dawno zostać zamknięte albo gruntownie zreformowane.

Problem polega na tym, że reformie służby zdrowia na samym początku złamano kręgosłup. Kasy chorych, które miały być niezależnymi, apolitycznymi urzędami rozdzielającymi składkę zdrowotną tak, aby była jak najlepiej wykorzystywana, zostały poddane kontroli sejmików wojewódzkich. Dyrektorzy zadłużonych szpitali mogli więc bez problemu załatwiać sobie kontrakty i zaliczki - wystarczyło tylko znać odpowiedniego lokalnego kacyka. Ostatni gwóźdź do trumny tego systemu wbił minister Mariusz Łapiński, tworząc z kas oddziały NFZ podporządkowane centralnej kontroli. W ten sposób jedna siła polityczna mogła wpływać na całą służbę zdrowia, nie przejmując się tym, kto rządzi "w terenie". Marek Balicki, mimo niewątpliwego talentu do robienia dobrego wrażenia, nie uzdrowił i nie uzdrowi tego systemu, a jedynie gra na zwłokę proponując półśrodki w rodzaju wadliwej ustawy o restrukturyzacji zakładów opieki zdrowotnej.

Oczywiście gdyby kasy miały faktyczną możliwość merytorycznej oceny danego szpitala i odmowy zawarcia z nim kontraktu, oznaczałoby to nieraz bardzo bolesne zmiany, okupione strajkami i zwolnieniami grupowymi. Trzeba jednak spojrzeć prawdzie w oczy - w Polsce siatka placówek służby zdrowia jest chora, bo w wielu dużych miastach oddziałów i przychodni specjalistycznych jest znacznie więcej niż potrzeba, zaś na prowincji dostanie się np. do psychiatry dziecięcego graniczy z cudem. Dlatego pilnie potrzebna jest rynkowa, odpolityczniona reforma służby zdrowia, która położy kres marnotrawieniu naszych pieniędzy i pozwoli nam leczyć się w cywilizowanych warunkach.

Jan Stradowski

Więcej o zadłużeniu szpitali i reformie służby zdrowia w najbliższym wydaniu tygodnika "Wprost" (w sprzedaży od poniedziałku 14 lutego)