20 sierpnia 2007

20 sierpnia 2007

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ojciec ma 85 lat i coraz wiekszą pewność, że najlepsze lata to był rok 1942, 43, 44. Wtedy to było życie! Wprawdzie garował na robotach przymusowych w Niemczech Sudeckich, ale miał swój pokoik z wygodami. Robił reka w rękę ze swoim bauerem, nikt go nie krzywdził, nikt nie poniżał. 21 marek co miesiąc do rączki (wysyłał rodzinie). Narzeczoną (moja matkę) miał w sąsiedniej wsi, też na robotach. Ech, co to było za życie. Nie to, co teraz.
I - koniecznie: zawieżć go tam raz jeszcze. Zanim umrze. Wczoraj zawieźliśmy z bratem. Zobaczył stare kąty i - się załamał. Tam, gdzie w 1945 zostawił kwitnąca gospodarkę - dziś kompletna ruina. Po wojnie te tereny wzięli Czesi. Na gospodarce posadzili jakichś przybłędów. Dach się zapadł, reszta zarosła zielskiem. Co się dało, dawno rozkradli, reszta rdzewieje od pół wieku.
Stary na odchodnym rzucił obecnym gospodarzom, gdzie w 1945, gdy nadchodzili Rosjanie, zakoipał porcelanę i srebra. Machnął ręką i przez cała powrotna drogę sie nie odzywał.
I jeszcze bardziej umocnił się przekonaniu, ze najlepszy rok to był taki 1944. Bo wszystko, co przyszło potem...