24 sierpnia 2007

24 sierpnia 2007

Dodano:   /  Zmieniono: 


Zabaweczka. „Lato z radiem” pyta, co w telewizji, ja odpo-wiadam. Zawsze nie na temat.

Telewizja najpiękniejsza jest wtedy, kiedy się waha. Właśnie teraz stoi w ramówce ten delikatny moment – bo:
Seriale zapowiadane z sumem husarskich skrzydeł
Jak: „Tajemnica twierdzy szyfrów” (tu dzwon Zygmunta)
Jak: „Ekipa”
Jak: „Determinator”
wszystkie one ruszą za tydzień, dwa jak dzieciaki pójdą do szkoły. I kiedy my sami ustalimy sobie nową ramówkę życiową. I wpiszemy w nią ze dwie godziny telewizji. Choć badania poka-zują, że zazwyczaj wpisujemy trzy godziny, miłośnicy wpisują cztery, hołdownicy pięć godzin a wyznawcy sześć i więcej. Wia-domo: kto nie ogląda telewizji sam się wyklucza ze społeczeń-stwa.
Więc w ten upalny koniec sierpnia telewizja się waha, Zanęca nas przystawkami, bierze na przeczekanie. Ale nam to dziwnie nie wadzi, bo my jesteśmy poławiacze pereł.
Nurkujemy w odmęty ramówki i już mamy:
Dokument historyczny „Bitwa łuczników” w Discovery civi-lisation” w niedzielę o 18. a w nim bitwa pod Angicourt miedzy Anglikami i Francuzami w roku 1415, więc w chwile potem jak ostygły pola Grunwaldu. Wygrali tę bitwę francuscy łucznicy, ale nie za to ten program kochamy. Jest w nim bowiem opowiastka o tym, ż e kiedy Anglicy po bitwie schwytali francuskiego łucznika, odrąbywali mu środowy palec. Żeby już więcej do Anglików nie strzelał. Ale kiedy taki Francuz umykał Anglikom wznosił ku gó-rze środkowy palec. W geście, który dziś stosują nie tylko Angli-cy, bo zdarza się ze i Wenezuelczyk, Eskimos a nawet – nie uwie-rzą państwo i Polak – wzniesie środkowy palec ku górze, co ma oznaczać: fak-
tycznie ciągle jeszcze mogę być łucznikiem.

Poławiacze pereł nurkują
i całkiem niedaleko, na Discovery Historia o 19 w niedzielę wyławiają program śledczy Kto zabił Dianę. W 10 lat po tragedii. Znaki zapytania się mnożą. Ale nas zainteresował jeden. Tuz przed tragedią w paryskim tunelu o rozpędzony samochód księż-nej otarł się biały fiat, którego szukają do tej pory. A co będzie, kiedy się okaże że był to 
mały biały fiat?
I jechał nim nie żaden paparazzi tylko Psipsikiewicz Jan, oj-ciec piątki dzieci z kieleckiego, który spieszył się do konserwacji powierzchni płaskich w podrzędnym paryskim biurze. A tu mu zajeżdża drogę rozpędzona limuzyna, więc stuknął,. I zaraz zwiał, bo nie daj boże jeszcze straci nadgodziny. I ten mały biały fiat ciągnie rozgniata kocie łby na kielecczyźnie. Więc jak go wytro-pią dziennikarze z Discovery Historia? Jak go obarczą winą za śmierć Disney? To co? To ile pokoleń polskich robotników będzie musiało w Anglii konserwować powierzchnie płaskie po biurach, żeby zmazać tę narodową winę? No ile?