Tuż przed narodowym świętem dotarła do nas wiadomość o wielkim sukcesie naszego kraju. W europejskim rankingu śledzenia swoich obywateli przez policję, tajne służby, prokuraturę czy sądy wyprzedziliśmy, i to zdecydowanie, najbardziej rozwinięte kraje europejskie!
Niech przemówią suche fakty. W 2009 r. w naszym kraju operatorzy otrzymali 1,06 mln zapytań od służb, prokuratury i sądów dotyczących danych z billingów i internetu. Daje to imponujący wynik 27,5 zapytania na tysiąc dorosłych mieszkańców. Tymczasem takie np. Czechy, drugie w tej klasyfikacji miały jedynie 10 zapytań na tysiąc mieszkańców. Jeszcze bardziej blado wypadają Wielka Brytania i Francja, które mogą się poszczycić 8,5 zapytaniami. A już nad takimi Niemcami mamy przewagę przygniatającą – tam służby inwigilować chciały jedynie 0,2 na tysiąc mieszkańców!
Ale też nie ma się co dziwić – jeżeli się pracuje na sukces, to sukces jest. Zadaje to kłam tezie, że władza w naszym kraju nic nie robi i że to czy tamto nie bardzo nam wychodzi. W tym wypadku stworzono odpowiednie warunki techniczne do bicia rekordów, bo stosowne służby podłączone są bezpośrednio do baz danych operatorów komórkowych i mogą bez problemu ściągać interesujące ich dane (gromadzone zresztą przez operatorów na własny koszt). Oznacza to, że i my, korzystający z tego dobrodziejstwa, jakim jest przenośna telefonia, finansujemy to wszystko z własnej kieszeni w postaci odpowiednio wyższych rachunków. Jednak ten wysiłek byłby na nic, gdyby nie prawne uregulowania, które nie tylko zmusiły do przechowywania danych na temat połączeń przez operatorów, ale również zezwoliły na niemal nieograniczony dostęp do tych danych przez służby. Nic dziwnego, że np. Niemcy ustępują nam pola - tam służby mają ręce skrępowane różnymi formalnymi obostrzeniami, toteż wypadają w tym zestawieniu słabo.
A propos formalnych obostrzeń: chociaż w kwestii ułatwień dla służb jesteśmy w czołówce europejskiej, a pewnie i światowej, niektórzy nieśmiało zwracają uwagę, że w sprawie ułatwień dla prowadzenia działalności gospodarczej przez obywateli wypadamy nieco gorzej. Tymczasem w ostatnim raporcie ekspertów Banku Światowego Polska w stosunku do roku ubiegłego awansowała z 73 na 70 miejsce! Co prawda jest przed nami Bułgaria, Rumunia czy Białoruś a także kilka krajów afrykańskich ale to nie powód, by kręcić nosem. Może i jesteśmy w tyle, ale przecież robimy postępy.
Podobnie jest w kwestii idei dostępności – służby mają u nas daleko idące ułatwienia dostępu do naszych danych, ale znów malkontenci przypominają, że w kwestii dostępu do internetu przez mieszkańców naszego kraju wypadamy słabo. Fakt, nie jest najlepiej a nawet, szczerze mówiąc, znajdujemy się pod tym względem na europejskim szarym końcu. Malkontenci zapominają jednak, że nie można mieć od razu wszystkiego. Jak już służby opanują wszystko jak należy, to i dostęp do internetu się poprawi.
Zwłaszcza, że przykład służb pokazuje, że postęp jest nieunikniony – wystarczy przypomnieć jakimi prymitywnymi środkami musiało się posługiwać SB. Teraz jest o niebo lepiej i obywatele powinni to docenić. A jak który nie doceni, to się nim zajmie Policja Myśli a Ministerstwo Miłości będzie wiedziało, co z takim zrobić.
Ale też nie ma się co dziwić – jeżeli się pracuje na sukces, to sukces jest. Zadaje to kłam tezie, że władza w naszym kraju nic nie robi i że to czy tamto nie bardzo nam wychodzi. W tym wypadku stworzono odpowiednie warunki techniczne do bicia rekordów, bo stosowne służby podłączone są bezpośrednio do baz danych operatorów komórkowych i mogą bez problemu ściągać interesujące ich dane (gromadzone zresztą przez operatorów na własny koszt). Oznacza to, że i my, korzystający z tego dobrodziejstwa, jakim jest przenośna telefonia, finansujemy to wszystko z własnej kieszeni w postaci odpowiednio wyższych rachunków. Jednak ten wysiłek byłby na nic, gdyby nie prawne uregulowania, które nie tylko zmusiły do przechowywania danych na temat połączeń przez operatorów, ale również zezwoliły na niemal nieograniczony dostęp do tych danych przez służby. Nic dziwnego, że np. Niemcy ustępują nam pola - tam służby mają ręce skrępowane różnymi formalnymi obostrzeniami, toteż wypadają w tym zestawieniu słabo.
A propos formalnych obostrzeń: chociaż w kwestii ułatwień dla służb jesteśmy w czołówce europejskiej, a pewnie i światowej, niektórzy nieśmiało zwracają uwagę, że w sprawie ułatwień dla prowadzenia działalności gospodarczej przez obywateli wypadamy nieco gorzej. Tymczasem w ostatnim raporcie ekspertów Banku Światowego Polska w stosunku do roku ubiegłego awansowała z 73 na 70 miejsce! Co prawda jest przed nami Bułgaria, Rumunia czy Białoruś a także kilka krajów afrykańskich ale to nie powód, by kręcić nosem. Może i jesteśmy w tyle, ale przecież robimy postępy.
Podobnie jest w kwestii idei dostępności – służby mają u nas daleko idące ułatwienia dostępu do naszych danych, ale znów malkontenci przypominają, że w kwestii dostępu do internetu przez mieszkańców naszego kraju wypadamy słabo. Fakt, nie jest najlepiej a nawet, szczerze mówiąc, znajdujemy się pod tym względem na europejskim szarym końcu. Malkontenci zapominają jednak, że nie można mieć od razu wszystkiego. Jak już służby opanują wszystko jak należy, to i dostęp do internetu się poprawi.
Zwłaszcza, że przykład służb pokazuje, że postęp jest nieunikniony – wystarczy przypomnieć jakimi prymitywnymi środkami musiało się posługiwać SB. Teraz jest o niebo lepiej i obywatele powinni to docenić. A jak który nie doceni, to się nim zajmie Policja Myśli a Ministerstwo Miłości będzie wiedziało, co z takim zrobić.