Te wspaniałe nieetyczne korporacje

Te wspaniałe nieetyczne korporacje

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wielkie korporacje coraz częściej lekceważą w Polsce reguły etycznego biznesu. Liczą na brak świadomości publicznej i przymykanie oczu przez władze.
Łamanie praw pracowniczych, niedotrzymywanie umów, wykorzystywanie siły wobec kontrahentów, zmowy cenowe...

Precz z dyktatem wielkich korporacji` - krzyczeli kilka tygodni temu związkowcy z Solidarności poznańskiej Goplany. Podczas happeningu na ulicach miasta rozdawali firmowe czekoladki. W ten sposób chcieli zwrócić uwagę na coraz bliższą ich zdaniem likwidację zakładu przez szwajcarski koncern Nestle. Dariusz Skrzypczak, szef zakładowej Solidarności w rozmowie z BusinessWeekiem wyliczył mnóstwo przewinień Szwajcarów. Na pierwszym miejscu listy jest zmniejszenie zatrudnienia w ciągu 10 lat z 2700 do 700 osób, stopniowe przenoszenie produkcji do innych zakładów koncernu i procesy z pracownikami o akcje spółki.
Zarzut o planowanej likwidacji zakładu zdecydowanie odrzuca Agnieszka Wąsak, rzeczniczka koncernu w Polsce. Jednak w potyczce z pracownikami już raz koncern musiał się przyznać do błędu. Przegrał przed sądem sprawę o nieterminowe wydanie należnych pracownikom akcji i zapłacił odszkodowanie. Niewykluczone, że do Trybunału w Strasburgu trafi pozew niewielkiej grupy osób, które zarzucają członkom zarządu i szefom działów Nestle-Goplana, że w 1994 roku zmuszali je, pod groźbą utraty pracy, do odsprzedaży swoich akcji. Wcześniej polska prokuratura tę sprawę umorzyła.
Zdaniem Grzegorza Myśliwca, etyka biznesu ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, sytuacja w Nestle to wierzchołek góry lodowej. Sprawy, w których naruszone zostały zasady etyczne czy dobre obyczaje handlowe korporacje traktują jako incydentalne. Powszechna jest opinia, że nie mają one większego znaczenia dla prowadzenia biznesu i wizerunku firmy. Jednak lista spraw rozpatrywanych przez UOKiK, a dotyczących praktyk antykonkurencyjnych od czterech lat jest ciągle długa. W 2000 roku było ich 360, w 2001 - 290, w 2002 - 393, a w roku ubiegłym - 289. Blisko połowa spraw dotyczy spółek z udziałem kapitału zagranicznego.

IDĄ W ZAPARTE
Dla firm finansowych takich jak towarzystwa ubezpieczeniowe czy banki nie ma nic cenniejszego niż reputacja. Tymczasem Amplico Life znaczną jej część utraciło w wyniku przegranego procesu z niewielką firmą brokerską Life Plus, która współpracowała z ponad 400 agentami ubezpieczeniowymi sprzedającymi polisy. Zgodnie z umową Amplico płaciło pośrednikowi prowizję od liczby podpisanych umów. W styczniu 2002 roku amerykański koncern bezprawnie, jak się potem okazało, wstrzymał wypłaty, a następnie zerwał umowę z Life Plus. Postąpiono tak, mimo iż na konta amerykańskiej firmy wciąż wpływały składki z umów (o wartości ponad 70 mln zł) zawieranych przez współpracujących agentów. Life Plus domagał się bezskutecznie zwrotu prowizji, jednak Amplico grało na zwłokę. Dopiero po dwóch latach sąd arbitrażowy stwierdził, że firma nie miała podstaw do rozwiązania umowy z brokerem. Na jego rzecz zasądzono odszkodowanie w wysokości 11,7 mln zł. Wyrok jest prawomocny, jednak Amplico czeka jeszcze na rozstrzygnięcie sprawy przed sądem powszechnym, co ostatecznie przesądzi sprawę. - Spółka z orzeczeniem arbitrażu się nie zgadza - mówi Balbina Wołongiewicz, rzecznik Amplico Life. Firma powstrzymuje się z wypłatą odszkodowania, choć już utworzyła na nią specjalną rezerwę.
Ignorowanie mniejszego partnera nie wyszło również na zdrowie, skądinąd cenionemu, bankowi Raiffeisen. Spór między nim a radomską spółką Lech dotyczył umowy zakupu wierzytelności o wartości 19,1 mln zł. Raiffeisen twierdzi, że ich nie nabył, a Lech utrzymuje, że ją bankowi sprzedał. Po bezskutecznych negocjacjach Stanisław Kosałkiewcz, prezes Lecha skierował sprawę do sądu i wygrał. Jednak na pieniądze od banku czekał prawie siedem lat. Austriacy szli bowiem w zaparte i twierdzili, że umowy nie podpisywali, a doszło jedynie do sporządzenia projektu umowy. Po wizycie prokuratora w siedzibie banku okazało się jednak, że dokument był w szufladzie jednego z bankowców.
Cała sprawa miała początek w 1997 roku, jednak postanowienie korzystne dla Lecha (odszkodowanie równe wartości umowy plus odsetki) sąd wydał dopiero w połowie lipca tego roku. Bank zapowiada, że będzie się odwoływał.
Postępowanie zarówno Amplico Life, jak i Raiffeisen Banku jest o tyle zastanawiające, że - jak twierdzi Joanna Wrona, p.o. dyrektora departamentu polityki konsumenckiej UOKiK - firmom finansowym szczególnie zależy na dobrym image`u. - Zanim sprawa wyjdzie na jaw, zazwyczaj próbują ją załagodzić, idąc na ugodę i szybko usuwając przyczyny zastrzeżeń - wyjaśnia Joanna Wrona.

Reklamowa wojna domowa
Chwyty poniżej pasa stosowane w reklamie przez wielkie korporacje wobec polskich konkurentów wydają się niedorzecznością, jest ich jednak coraz więcej. Najczęściej dochodzi do wojny na spoty reklamowe - najskuteczniejszą broń masowego marketingowego rażenia.
Wiele na ten temat ma do powiedzenia skromna spółka Inco-Veritas, która procesowała się już i z Unileverem, i Henklem. Ponad 10 lat temu polska firma wygrała proces w obronie swojego płynu do naczyń Ludwik. Jak przyznał w wyroku sąd, reklama konkurencyjnego płynu Sunlicht, produkcji Unilevera, nosiła znamiona nieuczciwej. Skończyło się jednak na publicznych przeprosinach.
W 2003 roku zapadł wyrok na korzyść Inco o podobnej treści jak 10 lat wcześniej. Tym razem stroną była firma Henkel, która w spocie swojego płynu Pur Extra porównała go do `wiodącego płynu do naczyń` (czytaj Ludwika), dowodząc, że ich produkt jest kilka razy lepszy. Henkel przyznał, że reklama zawierała bezpośrednie porównanie z produktem Inco, i zdecydował się, zgodnie z nakazem sądu, wstrzymać emisję spotów. Producent Ludwika powoływał się w tej sprawie na opinię Instytutu Chemii Przemysłowej. Z przeprowadzonych tam testów wynikało, że produkt firmy Henkel nie uzyskał wcale lepszych wyników od Ludwika.
Zdaniem Joanny Wrony, duże korporacje postępując nieetycznie w reklamie, najczęściej zdają sobie z tego sprawę. Podejmują takie próby licząc, że a nuż się uda. - Wynika to z kalkulacji, że warto zaryzykować, bo polski rynek nadal nie jest `cywilizowany` - wyjaśnia dyrektor Wrona. - Firmy liczą na to, że mało wyedukowana konkurencja i konsumenci nie zauważą gry nie fair. A UOKiK jest zbyt słabo przygotowany do ścigania takich praktyk - ocenia sytuację Joanna Wrona.
Wątpliwości natury etycznej budzi postępowanie korporacji nie tylko wobec konkurentów, ale i twórców. W lipcu tego roku takie wątpliwości mieli członkowie grupy `Wilki`. Adwokaci zespołu dostrzegli naruszenie praw autorskich w reklamie piwa Okocim Mocne. Oskarżyli producenta - browar Carlsberg - Okocim - o nieuczciwą konkurencję. Twierdzą, że wykorzystanie jednej z fraz piosenki traktującej o `biuście Baśki` jest bezprawne. Prawnicy browaru uznali jednak, że zarzuty są bezpodstawne. Rzeczniczka spółki uważa, że zespół specjalnie robi szum medialny wokół reklamy, bo szykuje się do wydania kolejnej płyty. Sprawa czeka teraz na rozstrzygnięcie w UOKiK.

Zmowa w białych fartuchach
W ciągu ostatnich trzech lat jednym z najczęstszych klientów UOKiK i prokuratur była branża farmaceutyczna. Giganci farmacji co prawda z pokorą przyjęli rygorystyczne przepisy zabraniające reklamowania leków, jednak w wypadku obszarów dystrybucji i przetargów nie wszystko przebiega uczciwie.
Koncerny takie jak Schering Plough, Roche, Johnson & Johnson nie tylko zlekceważyły etykę biznesową, ale i prawo. Pierwsza z firm, aby podnieść sprzedaż swoich preparatów antyrakowych, wręczała łapówki urzędnikom Śląskiej Kasy Chorych. Pieniądze trafiały do nich poprzez konta fundacji odnawiającej zabytki. Polski szef Schering Plough pożegnał się z pracą, a amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) nałożyła na koncern 500 tys. USD kary, choć kierownictwo firmy utrzymywało, że nic o procederze w Polsce nie wiedziało. Nie dziwił ich też fakt, że sprzedaż ich leków, tylko na Śląsku, stanowiła ponad połowę całego wolumenu sprzedaży w Polsce.
Autorami klasycznych porozumień ograniczających konkurencję były Roche Polska i J&J. Obie firmy zawarły nielegalne porozumienia z hurtowniami. Na ich mocy firmy miały uzgadniać warunki cenowe ofert zakupu leków podczas przetargów organizowanych przez Ministerstwo Zdrowia. UOKiK nałożył za to na Roche karę w wysokości 235 tys. zł.
- W Polsce najczęściej mamy do czynienia ze zmowami w branżach, w których obraca się towarem masowym, a związanym z zamówieniami publicznymi. Podobnie jest w Niemczech - komentuje Piotr Mueck, dyrektor Departamentu Ochrony Konkurencji w UOKiK. Charakterystyczne jednak jest to, że w postępowaniach przed Urzędem dominują zagraniczne koncerny farmaceutyczne, a nie np. polskie Polfy.

ZABAWA W KOTKA I MYSZKĘ
Jeśli sądzisz, że kulturę zachowywania się w stosunku do pracowników menedżerowie zachodnich koncernów mają zakodowaną w genach, to kontakt z ich działami HR szybko wyprowadzi cię z błędu. W BRE Banku, należącym do niemieckiego Commerzbanku, zwalniani musieli w ciągu kilku minut opuścić firmę i odjechać czekającymi już na nich przed bramą taksówkami.
Nieodpłatni praktykanci, z których tak chętnie korzystają małe i średnie firmy, coraz bardziej podobają się międzynarodowym koncernom. Takimi praktykami nikt się głośno nie chwali, bo dobre praktyki biznesowe mówią, że niepłacenie za wykonaną pracę jest nieetyczne. Podobnie uważa Jarosław Piątkowski z Kancelarii Sołtysiński, Kawecki i Szlęzak. Jego zdaniem, za każdą pracę powinno płacić się chociaż minimalną, symboliczną stawkę.
Firmy korzystające z darmowych praktykantów oburzają się na takie podejście. Ich zdaniem praktyki zawodowe należy traktować nie jako pracę, ale zdobywanie doświadczenia. Państwowa Inspekcja Pracy co prawda do tej pory nie zakwestionowała legalności bezpłatnych praktyk pracowniczych, jednak widać wyraźnie, że zagraniczne koncerny wciąż liczą na niski poziom świadomości zasad etyki w biznesie i słabość naszych organów regulujących i strzegących prawa.

Co w handlu piszczy?
Wynik kontroli Inspekcji Handlowej produktów firmowanych `własną marką`:

50 proc. artykułów żywnościowych i 70 proc. nieżywnościowych nie spełniało deklarowanych wymagań jakościowych,
33 proc. przetworów mlecznych, napojów bezalkoholowych i wyrobów cukierniczych obarczonych było poważnymi wadami.
Kontrola miała miejsce w 2003 roku w sieciach: Albert, Tesco, Leader Price, Geant, Biedronka, Real, E. Leclerc, Plus Discount, Lidl, Auchan, EKO, Rema 1000, Savia, Lewiatan, Savia, Hypernova, Edeka-Polska, Rossman Frapo-Dystrybucja, Mini-Mal, Ikea Retail.
Źródło: Raport UOKiK

Dlaczego korporacje zachowują się nieetycznie?
Dr Grzegorz Myśliwiec, wykładowca etyki działalności gospodarczej w SGH w Warszawie:
Czy w domu ubogiego krewnego tracimy wrażliwość i dobre obyczaje? Pytanie retoryczne. A jednak taką przypadłość można dostrzec w myśleniu zachodnich koncernów. To po pierwsze. Po drugie, postawa gospodarzy, czyli władz, regulatorów jest miękka, bo wciąż trwa rywalizacja między uboższymi krajami o alokację zagranicznych inwestycji. Po trzecie, ruchy konsumenckie w Polsce czy tzw. opinia publiczna są słabe. Do tego trzeba dodać mocno wysuszony rynek pracy. Kombinacja tych wszystkich elementów składa się na mniejszą wrażliwość koncernów na etyczne aspekty biznesu prowadzonego w Polsce.